Tomasz Stockinger grał w kultowym "Znachorze". Teraz ocenia wersję Netfliksa. "Nie ma co porównywać"

Już za kilka dni do biblioteki Netfliksa dołączy nowa odsłona "Znachora", lecz już kilka dni temu odbyła się oficjalna premiera połączona z pokazem. Wśród zaproszonych gości był m.in. Tomasz Stockinger, który w kultowej adaptacji z 1982 roku wykreował jedną z głównych ról. O swoich wrażeniach po seansie opowiedział Plejadzie.

"Znachor" Tadeusza Dołęgi-Mostowicza w reżyserii Jerzego Hoffmana uznawany jest za klasykę polskiej kinematografii. Po ponad czterech dekadach od premiery, Netflix stworzył nową wersję filmu, która na platformie zadebiutuje już 27 września 2023 roku.

Zobacz wideo "Znachor" i Dymna oczami Tomasza Stockingera. "Wszyscy byli zauroczeni Anią"

Zagrał w kultowej adaptacji "Znachora". Jak ocenia odsłonę Netfliksa?

Dyskusje na temat nowego "Znachora" w reżyserii Michała Gazdy z Leszkiem Lichotą w roli głównej nie słabną od miesięcy. Mimo początkowych obaw, po kilku przedpremierowych pokazach recenzje są niemal wyłącznie pozytywne. Zachwyty nie słabną również po oficjalnej premierze, która odbyła się 18 września 2023 roku w Teatrze Narodowym w Warszawie. Jednym z zaproszonych gości był Tomasz Stockinger, który w kultowej ekranizacji powieści z 1982 roku, którą można obejrzeć na stronie vod.tvp.pl, stworzył niezapomnianą kreację hrabiego Czyńskiego.

W rozmowie z Plejadą opowiedział o swoich wrażeniach po pokazie nowej odsłony historii profesora Wilczura. Bez wahania stwierdził, że twórcy stanęli na wysokości zadania, a produkcja jest zrealizowana na światowym, niemal hollywoodzkim, poziomie. – Patrzyłem z zachwytem i z zazdrością. Z zazdrością dlatego, że nie mam na co dzień do czynienia z taką superprodukcją. Najwyraźniej to miała być i jest superprodukcja przeznaczona na rynek międzynarodowy. Myślę, że ten film ma szansę być hitem – powiedział z przekonaniem.

Nowy "Znachor" to produkcja rodem z Hollywood. Stockinger jest przekonany o sukcesie

Stockinger zwrócił się również do przeciwników odświeżonej wersji "Znachora", podkreślając, że nie mają czego się obawiać. Film Gazdy nie jest bowiem wiernym odzwierciedleniem pierwowzoru. Choć fabuła skupia się na losach tytułowej postaci, to liczne wątki poboczne nadają jej zupełnie inny wydźwięk i charakter. – Ten film nie naśladował tego naszego, stworzył nową jakość. Jest to film, którego nie ma co w ogóle porównywać. Ani aktorów nie ma co porównywać. Jest to inna propozycja, bardzo ciekawa i rozbudowana – stwierdził.

Nie omieszkał również wspomnieć o obsadzie, która wywarła na nim ogromne wrażenie. Jego uwagę zwrócił szczególnie Ignacy Liss, który, tak jak Stockinger przed laty, wykreował na ekranie postać hrabiego Czyńskiego. Przyznał, że nie jest to łatwa rola, lecz nie ma wątpliwości, że młody aktor w pełni jej podołał. – Tutaj nie mam żadnych pretensji ani zastrzeżeń. Wręcz przeciwnie, to mi się wszystko bardzo podobało – ocenił. – Z przyjemnością patrzyłem na Ignacego w tej niełatwej roli. Bo to nie jest takie proste, jak się wydaje, żeby zagrać szczere uczucia, a jednocześnie jednak trzymać ten fason hrabiowski – skwitował.

Więcej o: