Kto finansował film "Zielona granica"? Na liście Warszawa, ale ona dała najmniej

"Zielona granica" od piątku gości w polskich kinach. Przy okazji dyskusji naokoło filmu pojawiają się pytania o finansowanie projektu. Politycy rządowi zarzucają opozycyjnym władzom Warszawy sponsorowanie Agnieszki Holland, ale stolica i Mazowsze przyznały reżyserce najmniej środków.

Zanim jeszcze pojawiła się w polskich kinach, "Zielona granica" Agnieszki Holland zdołała wywołać prawdziwą burzę na rodzimej scenie politycznej. Atakowana przez rząd produkcja doczekała się wszystkich możliwych epitetów, z odwołaniem do Hitlera i nazistów włącznie. Politycy związani z rządem kwestionują również sposób finansowania filmu, zarzucając np. władzom Warszawy współudział w projekcie, który według nich atakuje Polskę.

Zobacz wideo Agnieszka Holland nie szykowała filmu na wybory, tylko na festiwale filmowe, zgodnie z ich kalendarzem

Tymczasem finanse, dzięki którym "Zielona granica" powstała, są jawne. I choć produkcja rzeczywiście otrzymała fundusze z Regionalnego Funduszu Filmowego, sama Warszawa wspólnie z Samorządem Województwa Mazowieckiego i Mazowieckim Instytutem Kultury przekazały najmniej pieniędzy ze wszystkich finansujących film podmiotów.

"Zielona granica" - kto odpowiada za finansowanie filmu?

Kiedy Agnieszka Holland opowiadała, co było jednym z trudniejszych aspektów tworzenia "Zielonej granicy", mówiła również o znalezieniu środków, dzięki którym udało się zrobić film.

Aspekt finansowy był wyzwaniem. Szybko okazało się, że nasz film ma epicki wymiar, jest tam wiele wątków i postaci, co spowodowało, że nagle urósł do takich rozmiarów, że nie dało się go zrealizować za pięć groszy - mówiła reżyserka w rozmowie z Oko.press.

Złożono zatem wnioski do licznych instytucji europejskich, zajmujących się dofinansowywaniem kultury. W efekcie projektu jest jawne i ogólnodostępne. Większość środków pochodzi spoza granic Polski: Rada Europy, której Polska jest członkiem, przekazała 380 tysięcy euro. Środki pochodzą z programu specjalnego Komisji - Eurimages, który prócz dofinansowania w lutym tego roku obrazu Agnieszki Holland przekazał w sumie ponad osiem milionów euro na różne produkcje z całego świata. "Gazeta Polska Codziennie" grzmiała, że było to jedno z "najwyższych przyznanych finansowań". Prawda jest taka, że przyznano pieniądze 32 produkcjom. Siedem z nich otrzymało jeszcze więcej pieniędzy, niż "Zielona granica". Ale powyżej 300 tysięcy euro dofinansowania otrzymało już w sumie 14 produkcji, co plasuje film Holland w "bogatszej" połowie stawki.

Kolejne 100 i 140 tysięcy euro przekazały odpowiednio Le Centre du Cinema et de l'Audiovisuel (program specjalny finansowany przez Brukselę) i Centre National de la Cinematographie (finansowane przez francuski rząd). Do produkcji dołożyły się również Czechy - Statni Fond Kinematografie, finansowany przez czeskie ministerstwo kultury, do budżetu "Zielonej granicy" dołożyły 4 miliony koron czeskich (nieco ponad 750 tysięcy złotych).

W tej perspektywie suma 300 tysięcy złotych, jaką otrzymała Agnieszka Holland od polskich organizacji samorządowych, brzmi naprawdę mizernie.

Kto na pewno nie dał ani złotówki na "Zieloną granicę"? Minister Gliński wyrywa się do odpowiedzi

Skoro wiadomo, kto przyłożył rękę (i portfel) do powstania "Zielonej granicy", to warto też wspomnieć, kto nie wydał ani złotówki. Wyczynem tym pochwalił się Piotr Gliński, minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Postanowił uprzedzić pytania i odpowiedział na Twitterze, w jaki sposób rząd nie wspiera nagradzanej na międzynarodowych festiwalach polskiej reżyserki:

W związku z nieprecyzyjnymi informacjami pojawiającymi się w przestrzeni publicznej informuję, że film p. Holland nie jest finansowany z środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej ani żadnych instytucji związanych z MKiDN - pisał na Twitterze o "Zielonej granicy" w kwietniu tego roku.
Więcej o: