Festiwal Filmów Fabularnych w Gdyni zdominowały w tym roku trzy produkcje, ale tylko dwie miały związek z samym festiwalem. "Kos" i "Tyle co nic" zgarnęły najwięcej nagród, jednak to nie o tych produkcjach było głośno w ostatnich dniach. Wielka nieobecna w Gdyni - Agnieszka Holland - nie została zapomniana podczas uroczystej gali rozdania nagród.
Dwugodzinna sobotnia gala rozdania nagród 48. Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni obfitowała w wyrazy wsparcia dla Agnieszki Holland. Zorganizowana przez rząd i rządowe media nagonka na reżyserkę nie pozostała niezauważona przez jej środowisko, które ze sceny wyrażało solidarność z twórczynią "Zielonej granicy".
Początkowo subtelne wsparcie szybko przeszło w otwarte kpienie z hasła, które w ostatnich dniach zrobiło ponownie furorę: "Tylko świnie siedzą w kinie".
Zamilkłam na chwilę... - zaczęła Kinga Preis, odbierająca swoją statuetkę. - Bo wydawało mi się, że słyszę... "chrumkanie"! A to jest oddech wolności! Zapraszam was na wybory - powiedziała ze sceny.
Kinga Preiss Fot. Bartosz Bańka / Agencja Wyborcza.pl
Realizatorzy wydarzenia nie mieli wpływu na to, co powiedzą nagrodzeni. Na ich nieszczęście galę transmitowano w rządowej telewizji, na kanale TVP Kultura. Dlatego tym mocniej wybrzmiewały słowa za wyborami, wolnością twórców i refleksją nad granicami krytyki:
Wszystkie nagrody specjalne są bardzo ważne - od Gdyni, po Wenecję - mówiła Boczarska, odnosząc się do bagatelizowania przez wielu Nagrody Specjalnej Jury festiwalu w Wenecji dla Agnieszki Holland jako "tej gorszej", bo nie Nagrody Głównej.
Bardzo się cieszę z sukcesu polskiego filmu - i tu, w Gdyni, i w Wenecji - powiedział Mieczysław Struk, marszałek województwa pomorskiego, zanim wręczył statuetkę.
Najmocniej jednak wybrzmiały dwa przemówienia - Marcina Lenarczyka, zwycięzcy w kategorii "Najlepszy Dźwięk" oraz Pawła Maślony, reżysera "Kosa", najlepszego filmu tegorocznego festiwalu. Lenarczyk mówił wprost o skandalu:
Skandaliczne jest zachowanie naszego rządu. I to, co się dzieje na granicy, i co się dzieje z Ukrainą. To jest mega niebezpieczne - Powiedział.
Paweł Maślona pozwolił sobie na dłuższą dygresję. Zadawał retoryczne pytania, czy to, co dzieje się teraz - ta nienawiść i pogarda - są godne kraju, w którym jest tak silna wiara chrześcijańska:
Jak oglądałem ten film ("Kosa" - przyp. red.) niedawno, to oglądałem go w kontekście tej potwornej nienawiści, która spotyka naszą koleżankę, Agnieszkę Holland. Ten film jest najbardziej jednak o tym, jak nie umiemy we wspólnotę, w instytucje, w szacunek dla siebie, dla osoby. Kino, jakie chcielibyśmy robić, to kino, które się odsłania, dzieli się tym, co osobiste, delikatne - to jest bardzo trudne dla każdego reżysera, to ogromne napięcie i wstyd, ale też radość, jeśli to zostanie przyjęte. Szczególnie w naszym kraju, w którym jest taka silna wiara chrześcijańska, myślałem sobie o tym, że jest taka jedna interpretacja chrześcijaństwa, która jest mi bardzo bliska - kiedy Jezus umiera na krzyżu, to umiera Bóg. I cały sens dobrej nowiny polega na tym, że Bóg będzie tam, gdzie będzie miłość między nami. W tym, co oglądamy ostatnio, nie widzę tej miłości. Nie ma boga w pogardzie i nienawiści. Mam nadzieję, że to się niebawem zmieni - zakończył wzruszony.