Duże wrażenie w "Doppelgangrze" robią zdjęcia, scenografia i kostiumy - ich twórcy (Bartłomiej Kaczmarek, Marek Warszewski, Weronika Orlińska) zostali nagrodzeni podczas zakończonego we wrześniu Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Nagrodę za reżyserię odebrał tam też Holoubek, za drugoplanową rolę męską - Tomasz Schuchardt, a Nagrodę Radia Gdańsk za efekty dźwiękowe dostali Kacper Habisiak, Marcin Kasiński, Przemysław Kamieński i Filip Krzemień. Twórcom zależało, żeby na wielu płaszczyznach oddać klimat sprzed pół wieku. - Ten film był wspaniałą podróżą w stronę lat 70. także w sposobie opowiadania. Myśmy się zdecydowali opowiadać ten film środkami, których używano wtedy - mówił w jednym z wywiadów reżyser. Inspirowali się historią.
"Doppelganger. Sobowtór" to historia szpiegowska, a także dramat psychologiczny, którego bohaterami jest dwóch mężczyzn. Jeden z nich pracuje dla PRL-owskich służb wywiadowczych, drugi nie interesuje się polityką, ale polityka zainteresuje się nim.
- Generalnie są dwa rodzaje szpiegów. Jedni po prostu funkcjonują pod swoimi nazwiskami, pracują w ambasadach, np. jako konsulowie. Metoda Doppelgänger jest dużo rzadsza i bardziej ryzykowna. Są to ludzie, którzy działają pod przykrywką, ze zmienionymi, na ogół ukradzionymi personaliami − wtapiają się w społeczeństwo. Za czasów żelaznej kurtyny "wtórnicy" funkcjonowali po obu stronach i byliby narażeni na poważne konsekwencje, gdyby zostali schwytani, włącznie z wyrokami śmierci - mówi reżyser Jan Holoubek.
Doppelganger. Sobowtór materiały promocyjne Next Film
Taką postacią żyjącą nie swoim życiem jest Hans (Jakub Gierszał), który trafia do Strasburga i podczas tej misji będzie musiał zadać sobie kilka naprawdę ważnych pytań. Na przeszkodzie działalności szpiegowskiej stanie mu bowiem... życie. Jednak wcale nie jest łatwo powiedzieć sobie: koniec z tym i wymiksować się ze służb. Jednocześnie w Polsce Ludowej żyje Jan Bitner, który jest niepijącym alkoholikiem pracującym w Stoczni Gdańskiej. I choć teoretycznie z Hansem nie ma nic wspólnego, ich losy dramatycznie są ze sobą splecione.
Nie wiemy, czyja dokładnie historia została opowiedziana w scenariuszu przez Andrzeja Gołdę we współpracy z Holoubkiem. Faktem jednak jest, że w historii szpiegostwa sobowtóry się zdarzały i zdarzają. Pierwsi zaczęli w ten sposób działać Sowieci jeszcze w latach 20. ubiegłego wieku.
W 1961 roku brytyjskie służby specjalne aresztowały Kanadyjczyka Gordona Lonsdale'a, a kiedy skontaktowali się z krewnymi mężczyzny, dowiedzieli się, że ten od wielu lat nie żyje - zmarł jeszcze jako dziecko. Funkcjonariusz KGB wpadł w dużej mierze dzięki współpracy z Amerykanami innego szpiega - Polaka Michała Goleniewskiego i namierzaniu jeszcze innego agenta: współpracującego z ZSRR Harry'ego Houghtona.
Okazało się, że Gordon Lonsdale wcale nie jest kanadyjskim biznesmenem, który przyjechał do Wielkiej Brytanii, ale nazywa się Konon Mołody. Jako młody chłopak wyjechał z ZSRR z ciotką i skończył szkołę w Kalifornii. Aresztowany w 1961 roku nie chciał przejść na drugą stronę, a trzy lata później został wymieniony na Greville'a Wynne'a, złapanego przez służby sowieckie, współpracującego z Brytyjczykami. Zmarł sześć lat później w wieku 48 lat, co dla wielu osób było sygnałem, że choć był traktowany w Związku Radzieckim jako bohater, tak naprawdę ktoś mógł się go pozbyć.
Jednym z takich szpiegów, przyjmujących tożsamość innej osoby, był również Jerzy Kaczmarek, który w latach 70. został wysłany z PRL do RFN. "Na papiery" żyjącej osoby znalazł pracę w urzędzie ds. przesiedleńców. Miał dostęp do dokumentów dotyczących osób, które znajdowały się na terenie Niemiec, a przyjechały np. z krajów bloku komunistycznego. Jego ojciec pracował w Służbie Bezpieczeństwa, on sam studiował germanistykę i w 1977 roku został zwerbowany przez służby. Jako Janusz Arnold przez kilka lat przekazywał informacje wyciągnięte z urzędu - działał w Bremie w latach 1978-1985.
"Wtórnicy" nie zniknęli po zburzeniu Muru Berlińskiego, chociaż w czasach, gdy możemy dużo łatwiej zidentyfikować czyjąś tożsamość, trudniej i rzadziej ten schemat zastosować. W 2010 roku FBI rozbiła siatkę rosyjskich szpiegów, którzy wykorzystywali tożsamości zmarłych kanadyjskich dzieci. W zeszłym roku media donosiły np. o urzędniku stołecznego ratusza - Tomaszu L., który przez pięć lat miał wykradać i przekazywać Rosjanom dane personalne właśnie po to, by umożliwić im tworzenie tożsamości dla ich funkcjonariuszy i wysyłać na akcje kolejnych doppelgangerów.
Dziękujemy dystrybutorowi filmu Next Film za możliwość realizacji materiału o filmie Doppelganger.