Ostatnia niedziela była niebywale gorącym dniem w trwającej kampanii wyborczej. Odbyły się wówczas dwa głośne wydarzenia – organizowany w Warszawie przez Koalicję Obywatelską Marsz Miliona Serc, który był także wspierany przez inne opozycyjne partie, a w katowickim Spodku odbyła się konwencja PiS-u. W stolicy w marszu wzięło udział blisko milion osób, a na Śląsku udało się zgromadzić partii rządzącej 15 tys. osób.
Więcej ciekawych artykułów ze świata filmów i seriali znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>
Na scenie Marszu Miliona Serc wzięło udział wielu artystów, którzy sprzeciwiają się narracji prowadzącej przez obóz rządzący. Jedną z takich osób była Joanna Szczepkowska, która razem z Majką Jeżowską, Piotrem Gąsowskim, Andrzejem Sewerynem, Katarzyną Grocholą, Małgorzatą Ostrowską, zaśpiewała na scenie utwór "Kocham wolność" z repertuaru Chłopców z Placu Broni.
Aktorka nawiązała także do słynnej sceny z "Dziennika Telewizyjnego", gdzie prowadząca ogłosiła koniec komunizmu. Ona postanowiła sparafrazować słynne słowa i powiedziała do zebranego tłumu: "15 października 2023 roku skończy się w Polsce PiS". Zachowanie tych artystów nie spodobało się Joachimowi Brudzińskiemu, który w mediach społecznościowych ocenił ich postawę:
O zwycięstwie nie zadecydują 'patocelebryci', rzucający przekleństwami na ulicach Warszawy czy maszerujący w czapeczkach z ośmioma gwiazdkami. Tylko pokora i ciężka praca może dać nam zwycięstwo! Głos wyborcy we Włoszczowej ma taką siłę jak głos oszalałych z nienawiści Owsiaków czy innych Skibów" – napisał w serwisie X (dawniej 'Twitter').
Szczepkowska w rozmowie z Onetem zareagowała na te słowa. "Nie ma takiej granicy zdziwienia i takich obelg, których nie wymyśli Joachim Brudziński. W ogóle mnie to nie dziwi i nie robi na mnie najmniejszego wrażenia, jestem przygotowana na najgorsze. Zdziwiłabym się, gdyby takie słowa powiedział ktoś z innej opcji politycznej, ale w tym przypadku mamy do czynienia z panem, który krzyczał: 'Cała Polska z was się śmieje, komuniści i złodzieje'. Jest nadzieja, że kiedyś tacy ludzie zostaną rozliczeni" – powiedziała Szczepkowska.
Aktora stwierdziła także, że istnieją nieprzekraczalne granice, kiedy trzeba reagować na obelgi ze strony urzędników państwowych: - Oczywiście, jeśli padną porównania do faszystów, czego byliśmy świadkami niedawno [wobec twórców filmu Agnieszki Holland "Zielona granica" – przyp. red.], trzeba rozważać kroki prawne. Tymczasem cieszę się z tego, co zobaczyłam na marszu – tłum uśmiechniętych ludzi, coś niebywałego! To niezwykle krzepiące.
Szczepkowska zdradziła również w poście na Facebooku, że jej wystąpienie na Marszu Miliona Serc było nieplanowane. Do wypowiedzenia słów o końcu PiS zachęciła ją Katarzyna Grochola. "Kiedy odśpiewaliśmy wszystko pierwszy raz i czekaliśmy na wejście przewodniczącego, nagle podeszła do mnie piosenkarka Urszula i przeciągnęła na środek mówiąc, że nie powinnam być z brzegu tylko w centrum. I wtedy nagle stojąca za mną Katarzyna Grochola szepce, że dobrze by było, żebym powtórzyła zdanie o końcu komunizmu ze zmienioną treścią i datą oczywiście. Ja jej mówię też szeptem, że to nie jest ustalone i nie mogę się nagle wcinać w coś, co ma już zaplanowany rytm, a co oglądają miliony. [...]
Wzięłam mikrofon i powiedziałam to, co przyszło mi do głowy na widok tych tłumów i tego nieba. To było mniej więcej tak: 'Kiedy w '89 roku mówiłam, że skończył się komunizm, działo się to w zamkniętym studio telewizyjnym. Teraz mówię to w otwartej przestrzeni, przed otwartą Polską. Proszę państwa 15 października 2023 roku skończy się w Polsce PiS'. Taka to była przygoda. Moja druga. I oby doszło do trzeciej, kiedy to samo będę mogła powtórzyć, tylko w czasie przeszłym" – spuentowała.