Więcej ciekawych tekstów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
"Miś" pojawił się na ekranie w 1981 roku dzięki chwilowej odwilży kinematografii. I choć stosunkowo gładko przeszedł proces cenzurowania, to przy części scen należało jednak wprowadzić zmiany. Mimo to komedia Stanisława Barei bawi do dziś, a opowieść w "oparach absurdu" o losach Ryszarda Ochódzkiego i Stanisława Palucha doczekała się statusu kultu. Bo w końcu wszystkie Ryśki to fajne chłopaki.
Zacznijmy od sceny, która nie przeszła przez "sito" ówczesnej cenzury. W filmie pojawiła się kontrowersyjna scena, uwzględniona również w scenariuszu. Ukazywała tłum osób, który widząc na ulicy rozbite butelki po spirytusie, kładzie się i spija duszkiem alkohol. Pomysł wyszedł od Stanisława Tyma, który widział podczas okupacji podobne zdarzenie - z jadącej dorożki wypadł wielki baniak z bimbrem, który po kontakcie z podłożem rozbił się w pył. Dorożkarz natychmiast zszedł z wozu i zaczął upijać wielką plamę trunku.
Ale i nazwisko Ochódzkiego wcale nie miało tak brzmieć w filmie. Pierwotnie bohaterem "Misia" miał być Rysiek Nowohucki, na cześć wielkiej dumy konstruktorskiej PRL-u, czyli oczywiście Nowej Huty. Tu również zareagowało biuro cenzury.
Choć wraz z Ryszardem i Ireną Ochódzką zatrzymujemy się na moment w Londynie, to tylko część scen nakręcono w stolicy Anglii. Powód? Ograniczony budżet oraz problemy z wydaniem paszportów ekipie filmowej. Dlatego w 3-dniową podróż udali się wyłącznie aktorzy, reżyser, operator i kierownik produkcji. Do realizacji filmu doproszono mieszkających tam Polaków, jednocześnie znajomych. Co ciekawe, sklepu z delikatesami, który pojawia się w filmie, nie było w scenariuszu. Ekipa natrafiła na niego przypadkiem, przechodząc po londyńskich ulicach.
Prawda czasu a prawda ekranu. Tym hasłem, znanym skądinąd z "Misia", tłumaczymy też sobie kręcenie "londyńskich" scen w Warszawie. I tak oto lotnisko Heathrow "znajdowało" się tak naprawdę w holu warszawskiego wieżowca Intraco II.
Jedna z kluczowych scen filmu? Ta z parówkami. Ale jak dostać je w sklepie w tamtych latach? Ktoś wpadł więc na iście oryginalny pomysł - uzyskano najpierw zgodę na kupienie kilku metrów baraniego jelita, a następnie nafaszerowano je mięsem bez środków konserwujących. Jednak filmowa masarnia domowej roboty nie przewidziała jednego - kolejnego dnia parówki zmieniły kolor. Wykąpano je więc w wywarze z cebuli, a parówki odzyskały swój dawny blask.
Nie zapomnimy też akcji z baru mlecznego. Klienci spożywają w nim posiłki za pomocą sztućców przytwierdzonych łańcuchami do stołu. Widoczna aluzja do kradzieży i kombinatorstwa w słusznie minionych czasach. Cenzura okazała się jednak łaskawa i po wprowadzeniu kilku poprawek w scenariuszu do dziś śmiejemy się z tej sceny do łez.
Ale "Miś" to nie tylko grono ekspertów i specjalistów ze świata kinematografii. W filmie trafiamy również na członków rodzin głównych postaci. Tak oto harcerza liczącego ludzi w kolejce do apteki zagrał syn, zaś rola sekretarki w Komendzie Milicji Obywatelskiej przypadła córce Stanisława Barei. Ale i familia Stanisława Tyma trafiła na ekran kultowego dzieła. Jego ojciec, w rzeczywistości damski fryzjer, własnoręcznie wystrzygł Ryśka Palucha "na Kojaka". Miejsca nie zabrakło również dla żony aktora. To ona miała problem z wypełnieniem deklaracji na pokładzie samolotu lecącego do Londynu. Czy może jednak Lądka Zdrój?