Plotka o czarnej wołdze krążyła po Polsce w latach 60. I 70. ubiegłego wieku. Czarna limuzyna, Wołga (GAZ-21) miała mieć za szybami białe zasłonki i a w środku mieli znajdować się: księża, zakonnicy, Żydzi czy zakonnice (krążyło wiele różnych wersji). Jedno było niezmienne – bohaterem opowieści wciąż był ten okryty złą sławą pojazd.
Choć przestroga przed pilnowaniem swoich najmłodszych pociech towarzyszy ludzkości od początków istnienia świata, to w rzeczywistości PRL-u wyjątkowo mocno brano ją do serca. Ta zbiorowa psychoza miała postać czarnego jak smoła auta. Cóż, każde pokolenie ma swoje sposoby na straszenie najmłodszych. Ale dlaczego w ogóle temat czarnej wołgi trafił na tapet? We wspomnianych w tekście latach panowała fala zaginięć dzieci – odnotowano blisko 200 takich przypadków. Przypomnijmy tylko kilka z nich.
W słoneczny, lipcowy dzień mieszkanka Kielc, Barbara Sieśkiewicz z dwójką swoich dzieci oraz ich przyjacielem udała się w odwiedziny do swojej przyjaciółki. Podczas plotkowania dorosłych kobiet dzieciaki wyszły na podwórko za zabawą. Po upływie pół godziny nie spostrzegły śladu za żadnym z nich. Choć w akcję poszukiwawczą zaangażowano cały milicyjny aparat państwa. Sprawa nabrało wręcz ogólnopolskiego wymiaru medialnego.
Równie wielkim echem odbiła się sprawa uprowadzenia ucznia Bohdana Piaseckiego w 1957 r. Jego ojciec, Bolesław Piasecki zasłynął z przywództwa przedwojennej organizacji Falanga, a po wojnie założył Stowarzyszenie PAX. Była to więc postać z pierwszych stron gazet. 15-latka uczęszczającego do L.O. pw. św. Augustyna w Warszawie widziano po raz ostatni właśnie przy budynku szkoły, a relacje świadków wskazywały, że rozmawiał z tajemniczym mężczyzną tuż obok czarnego samochodu. I choć zwłoki chłopca odnaleziono rok później, to do dziś nie znamy tożsamości porywaczy. Podobnych, tajemniczych zniknięć było jeszcze około 200. Każdemu z nich towarzyszyła nuta tajemniczości i brak śladów po przestępcach.
Część wszystkich tych porwań rzeczywiście miało element wspólny – dzieci faktycznie wsiadały do wnętrza ciemnego auta. A w opowieściach niejednokrotnie przewijał się temat właśnie tej czarnej wołgi. Na dowody nie natrafiono do dziś – ale tak właśnie powstają legendy. Co ciekawe „zawędrowała" ona także poza granice Polski. O wspomnianym samochodzie opowiadano w pozostałych krajach zza Żelaznej Kurtyny: Ukrainie, Białorusi czy Związku Radzieckim. Także Chińczycy zdołali o niej usłyszeć.