Wiosna 1943 roku. Kilkuset Żydów zostaje wysłanych z Berlina do obozu zagłady w Oświęcimiu. Ostatnia podróż w przepełnionych wagonach bydlęcych, w upale, bez jedzenia i wody jest niczym piekło. Do tego na stacji końcowej czeka śmierć, o czym wszyscy dobrze wiedzą. Dramat ludzi jest tym większy, że są oni ostatnimi Żydami zmierzającymi do Auschwitz. Dlatego niektórzy planują rozpaczliwe próby ucieczki. Wśród nich jest rodzina Neumannów, artysta kabaretowy, lekarz Friedlich i kilkoro młodych ludzi. (Opis dystrybutora)
To mógł być poruszający film o losie Żydów transportowanych do obozu zagłady w Oświęcimiu i z pewnością jest w nim wiele poruszających widza obrazów i scen , dzięki którym naocznie możemy przekonać się przez co przechodzili ci ludzie w trakcie swojej ostatniej podróży w życiu. Z pewnością też znajdzie się w nim wiele takich scen, które pozwalają nam przekonać się na własne oczy, z jakim koszmarem musieli się zmierzyć "pasażerowie" bydlęcych wagonów. Większość tego filmu to ocierający się o klaustrofobię obraz ścisku, duchoty i rosnącego przerażenia mieszającego się z obłędem. Strachu o własne życie, a także o życie swoich ukochanych, którym nie można pomóc przez co rosnąca bezsilność wobec tej sytuacji sprawia, że sięga się ostatniej belki ratunku. Zresztą, cokolwiek by nie napisać, to nawet w połowie nie sposób oddać tego, co wydarzyło się wiosną 1943 roku (i niestety nie tylko tej wiosny), a przedstawione zostało w tej niemiecko-czeskiej koprodukcji filmowej. Mógł to być właśnie taki film, ale nie jest. Nie jest, bo po seansie zupełnie co innego zostaje w głowie.
Od dłuższego już czasu nie tylko w kinie, coraz modniejsze jest przedstawianie postaci tzw. "Dobrego Niemca". Polityczna poprawność doprowadziła do tego, że powoli w niepamięć odchodzą rzeczy, o których zapominać nie wolno , a wspomnienie koszmaru II Wojny Światowej jest co najwyżej straszną historyjką na dobranoc, w której coraz trudniej wychwycić kto jest złym bohaterem. To już nie Niemcy, a naziści i nie obozy koncentracyjne, a polskie (sic!) obozy koncentracyjne - takich przykładów można by mnożyć. Nic jednak nie zmieni faktu, że przynajmniej z szacunku dla milionów ofiar tej wojny, nie wolno nam zapomnieć tego, co próbują nam wymazać z pamięci przekonując, że taka pamięć nie prowadzi do niczego dobrego. I choć brzmi to jak nawoływanie jakiejś nacjonalistycznej bojówki, to jednak pewne rzeczy należy pamiętać.
I pal licho, gdy takie historie opowiada Hollywood. Nie jest to łatwe, ale przekłamania historyczne w ich wykonaniu jakoś łatwiej przełknąć, choć zapewne takie filmy mają dużo więcej odbiorców, z których większość to właśnie z filmów czerpie wiedzę o świecie. Na szczęście dobrze się dzieje, że są ludzie, którzy walczą z wpajanym widzom stereotypem wspomnianego wyżej "Dobrego Niemca", który sprzeciwia się wojnie i w zasadzie jest nastawiony całkiem pacyfistycznie, a tylko czasy, w których żyje nie pozwalają mu żyć pokoju. Bohaterkę " Lektora " usprawiedliwia analfabetyzm, a bohaterowie " Walkirii " mają na celu uwolnienie Europy, a ich pierwszym zamierzeniem jest zamknięcie obozów koncentracyjnych itd. Filmów z takim przekazem jest coraz więcej, a ostatnio, co już wybaczyć nieco trudniej, gdyż uczucie zwykłej przyzwoitości kazałoby raczej siedzieć cicho niż dolewać oliwy do ognia, w ten nurt wpisali się niemieccy twórcy...
No ale może w zbyt górnolotne tony uderzyłem i lepiej przerwę zanim posunę się za daleko. Fakt jednak pozostaje faktem, że jedyne, co zostało w mojej głowie po tym filmie to obraz Polaków alkoholików w roli maszynistów pociągu śmierci, chciwych Polaków polewających spragnionych Żydów wodą w zamian za ich biżuterię i inne precjoza oraz (i tu uwaga) niemieckich żołnierzy gotowych się pozabijać, by tylko nakarmić głodnych Żydów proszących o kawałek chleba. I nijak nie zatarły w mojej pamięci tych obrazów sceny z polskimi partyzantami przedstawionymi w dobrym świetle. I nie chodzi tu wcale o to, żeby wmawiać widzom, że Polacy byli święci, bo na pewno zdarzały się wśród nich prawdziwe kanalie pragnące wykorzystać sytuację, ale w świetle ogromu morderstw, jakich dopuścili się Niemcy, wspomniana już przyzwoitość nakazywałaby jednak nie zabierać głosu w tym temacie. A już na pewno nie w ten sposób co w "Ostatnim pociągu do Auschwitz".
A pomijając emocje? "Ostatni pociąg do Auschwitz" nie jest złym filmem, ale też nie wybija się jakoś szczególnie ponad przeciętność . Nader często pojawia się w nim nachalna teatralność, a i niektórych aktorów w nim występujących ciężko jest znieść. Jeśli zaś chodzi o podejmowany przez niego temat, to z racji jego powagi trudno jest zostać obojętnym wobec tego, co dane jest nam w nim zobaczyć. I jeśli stanie się on dla kogoś przestrogą i nauczką, do czego nie można po raz kolejny dopuścić, to może i dobrze że powstał. Choć nie sposób nie zauważyć, że było już mnóstwo lepszych filmów podejmujących temat holocaustu.
OSTATNI POCIĄG DO AUSCHWITZ / DER LETZTE ZUG
Tytuł oryginalny: Der Letzte Zug Kategoria: dramat, wojenny Czas trwania: 86 min. Obsada: Sibel Kekilli, Gedeon Burkhard, Lena Beyerling, Lale Yavas, Roman Roth Reżyseria: Dana Vávrová, Joseph Vilsmaier Rok produkcji: 2007 Dźwięk: DOLBY DIGITAL 5.1 Wersja językowa: niemiecka, polska - lektor Napisy: polskie Nośnik: DVD Liczba płyt: 1 Dystrybutor: EPELPOL
Quentin - quentin.blox.pl