Niemieccy filmowcy RAF-em zajmują się od ponad 30 lat. I właściwie każdy z licznych filmów, jaki na temat terroryzmu RFN lat 70. powstał, był określany jako kontrowersyjny . Bo jak ma nie być kontrowersyjny, jeśli porusza kontrowersyjne kwestie? Frakcja Czerwonej Armii, czyli RAF, wciąż jest różnorodnie postrzegana. Ugrupowanie wyrosło ze studenckiej rewolty 68 rewolty, ze szlachetnych pobudek . Młodzi Niemcy - tak samo jak ich rówieśnicy w całej Europie Zachodniej - występowali przeciw wojnie w Wietnamie, chcieli rozliczenia pokolenia swoich rodziców: tych, którzy zaakceptowali faszyzm, żyli w III Rzeszy, czasem aktywnie pomagając zbrodniczemu reżimowi. Ale od szlachetnych pobudek RAF szybko przeszedł do dużo mniej szlachetnych czynów.
" Baader-Meinhof " oczywiście też z miejsca uznano za film kontrowersyjny. Publicyści, politycy wypominali reżyserowi przede wszystkim pominięcie wielu wątków istotnych dla debaty o RAF-ie . Rzeczywiście, Edel nie pokazał, jak zachodnioniemieckim terrorystom pomagało NRD. Na marginesie pozostawił konflikt młodego pokolenia z rodzicami uwikłanymi w nazizm. Oczywiście każdy widz świadomy tego zaplecza, przynajmniej pobieżny zapoznany z historią Niemiec sam sobie dopowie jakże istotny drugi plan. Zarzut wobec reżysera dotyczy raczej widzów młodszych, którzy swoją wiedzę o RAF-ie będą czerpać przede wszystkim z filmu: czy im terroryści z " Baader-Meinhof " mogą się wydać atrakcyjnymi bohaterami? Czy może jeszcze uwieść ideologia terrorystów walczących - według własnego przekonania - o pokój i sprawiedliwość na świecie ? Sądzę, że o taką naiwność nie ma co młodego pokolenia podejrzewać. W filmie aż zbyt wyraźnie widać, jak mętnie rozumowali młodzi terroryści, jak gładko przeszli od chęci ochrony pokoju po atak na pokój i jak sztucznie wyznaczyli granicę pomiędzy kapitalistami (utożsamiając z nimi byłych nazistów) a ludem.
Baader - Meinhof
Postać Andreasa Baadera jest tu jednoznacznie antypatyczna. Porywczy, traktujący ludzi (a zwłaszcza kobiety) pogardliwie, kierujący się instynktami. Gudrun Ensslin, życiowa partnerka Baadera i działaczka RAF-u mówi o nim w jednej ze scen:
Ma więcej siły rewolucyjnej niż my wszyscy razem wzięci.
Słuchając tego dzisiaj i mając w pamięci lekcje, jakie nam dały takie rewolucje, nie brzmi to jak komplement.
Baader - Meinhof
Uli Edel opowiada historię Baadera, Ulrike Meinhof (to najbardziej wnikliwie sportretowana postać - jej przemianę z zaangażowanej dziennikarki w terrorystkę pokazano z niuansami, niesztampowo) i ich towarzyszy z punktu widzenia świadka tamtych wydarzeń. W 1968 roku Edel zaczynał studia na uniwersytecie w Monachium:
Byliśmy emocjonalnie mocno z nimi związani. Wszystko się zmieniło, jak spadły pierwsze bomby.
- mówił reżyser polskiej publiczności na pokazie
Jednak nostalgii za latami młodości, za ideałami wolnościowymi jest w filmie niewiele. Klamra muzyczna może sygnalizuje sympatie twórcy najbardziej wyraziście: film rozpoczyna piosenka Janis Joplin , kończy "Blowing in The Wind" Boba Dylana . Przeważa jednak ostrożna postawa: nie przedstawić terrorystów w zbyt pozytywnym świetle. Jak bardzo niemiecka władza starała się uniknąć mitologizowania RAF-u, pokazują za to działania Horsta Herolda (w tej roli znakomity Bruno Ganz), komendanta głównego policji. On najlepiej dostrzega złożoność zagadnienia: nie wystarczy zniszczyć działających członków RAF-u, bo na ich miejsce pojawią się inni poczuwający się do pełnienia tej samej misji.
Edel opowiadał również, ile materiału z filmu odpadło. Podstawą scenariusza była książka Stefana Austa "Baader-Meinhof Komplex" (sam tytuł ma w sobie dwuznaczność: nie tylko kompleks w znaczeniu psychologicznym, ale również coś, co w swobodnym tłumaczeniu mogłoby brzmieć "Kompletna historia Baader-Meinhof").
Pierwszy scenariusz przyniesiony mi przez Austa stanowił materiał na dziewięciogodzinny film
- mówi Edel.
Andrzej Krzemiński, znawca tematyki niemieckiej i dziennikarz "Polityki", ponawia na spotkaniu kilkakrotnie pytanie:
Czy zrobił pan ten film w celu demitologizacji RAF-u? Czy też ważniejsze była sensacyjna akcja?
Edel odpowiada tylko częściowo:
Robiąc ten film myślałem o moich 20-letnich synach wychowanych w Los Angeles. Chciałem zrozumiale opowiedzieć im o moim pokoleniu. No i najważniejsze - żeby w ogóle chcieli tego słuchać, nie mogłem zanudzać.
Ciekawe opowiedzenie historii na pewno reżyserowi się udało . Poza tym, mimo koniecznych uproszczeń, nie przedstawia historii czarno-białej z góry założonymi tezami. Nie sympatyzuje zbytnio z bohaterami, nie wybiela też władzy, której zdarzało się stosować niedemokratyczne metody i która nie rozliczyła się z dziedzictwa III Rzeszy. A co do demitologizacji: wydaje mi się, że ona już się dokonała, i to zupełnie naturalnie. Studenci A.D 68 stali się częścią establishmentu demokratycznego państwa. A ich dzieci? Może i kupują koszulki z emblematem RAF-u. Tyle że to nie świadczy o żywotności mitu , a jedynie o tym, że jego resztki zostały skutecznie przemielone przez popkulturę.
Malwina Grochowska