Prasówka: "KiT 2" dostanie wsparcie PISF-u?

Jak usprawiedliwić Polski Instytut Sztuki Filmowej, który coraz częściej wspiera złe, obliczone na zysk projekty? I jak porażki przekuć w sukcesy? - tego nauczy nas dyrektor PISF-u Agnieszka Odorowicz

Z rosnącym zdziwieniem czytałam wywiad Pawła Felisa z dyrektorką PISF-u, Agnieszką Odorowicz, w sobotniej "Gazecie Wyborczej" . Nie jest żadną nowością fakt, że PISF wspiera filmy komercyjne, nieprzyczyniające się do rozwoju sztuki w Polsce. Ale że Odorowicz uważa za słuszne dawanie pieniędzy na najgorsze polskie produkcje, to - przyznam - jest już dość zaskakujące.

Dyrektorka nie żałuje, że Instytut wyłożył pieniądze na takie filmy jak " Kochaj i tańcz ", " Włatcy Móch. Ćmoki, Czopki i Mondzioły ", " To nie tak jak myślisz, kotku ", " Mała wielka miłość ".  

Najwięcej dowiadujemy się o przyczynach dofinansowania " Kochaj i tańcz ":

Nam i ekspertom wydawał się nowatorski w sposobie opowiadania i montażu.(...) Zgadzam się, że "Kochaj i tańcz" do kanonu polskiego kina nie przejdzie: jest dobrze opakowanym produktem marketingowym, a jednocześnie świetną rozrywką, która też jest potrzebna.
PF: Ale dlaczego akurat temu produktowi PISF dał 1,5 mln zł dotacji?
Bo uzyskał wymaganą liczbę punktów eksperckich, a żaden producent nie może być dyskryminowany ani wykluczony z publicznej pomocy, której udziela PISF.

Nasuwa się pytanie: czy aby na pewno wszystko jest w porządku z systemem ekspertów ? Jasne, że z dobrych scenariuszy często powstają marne filmy. Ale nie wierzę, że ktoś choć trochę znający się na kinie mógł uwierzyć w potencjał scenariusza " Kochaj i tańcz ".

Jednak jest nadzieja: możliwe, że " Kochaj i tańcz " zwróci dotację:

AO: Jeśli producent nie zwróci pieniędzy, decyzja o wspieraniu tego projektu nie będzie sukcesem. PF: Ile musi mieć widzów, żeby zwrócić pieniądze? AO: Około dwóch milionów. PF: To prawie niemożliwe! Ale jeśli się uda - te pieniądze pójdą na "Kochaj i tańcz 2"? AO: Tak, jeśli taki projekt dobrze ocenią eksperci. I znów cały rynek zyska: autorzy będą mieli pracę, 50 proc. przychodów zostanie w kinach, na promocji zarobią kolejne firmy, zyskają dystrybutorzy, wszyscy zapłacą podatki, a na koniec producent zwróci dotację.

I znów zostaniemy uszczęśliwieni gniotem?!? Gdyby chodziło o produkcję śrubek, powyższa wypowiedź brzmiałaby ok. Ale mowa o kinie - nawet jeśli ma to być kino popularne, to - w swojej klasie - też powinno utrzymywać odpowiedni poziom.

Jedyny argument, który brzmi przekonująco to ten: 

PISF nie rozdaje pieniędzy podatników, bo państwo daje zaledwie 7 mln zł na produkcję. Budżet Instytutu pochodzi głównie z wpłat prywatnych telewizji, sieci multipleksów, dystrybutorów, platform cyfrowych i telewizji kablowych. Im więcej zarobią, tym więcej oddają PISF-owi. Dlaczego mają nie zarabiać?

Jak uważacie: czy z tego powodu PISF powinien wspierać komercyjne projekty, nawet te marne?

M.G.

Zobacz: Wszystko co chcesz wiedzieć o filmie "Kochaj i tańcz"

CAŁĄ ROZMOWĘ MOŻNA PRZECZYTAĆ TUTAJ

Więcej o: