W kinach nie zobaczycie: Nick i Norah

Niepozorna buzia nieśmiałego mięczaka. Subtelne poczucie humoru, szarmanckość, błysk w oku i... świetny gust muzyczny. Podobno taki jest prywatnie Michael Cera. Próbuje to (z powodzeniem?) udowodnić na dużym ekranie.

Po " Supersamcu " i " Juno " przyszła pora na " Nick and Norah's Infinite Playlist " . Cera wciela się w basistę kapeli o dużo mówiącej nazwie The Jerk-Offs. Właśnie zerwała z nim dziewczyna, zdzirowata Tris. Nick nie może się z tym pogodzić: nagrywa dla ukochanej urocze składanki i ciągle do niej wydzwania. Wszystko to jednak na nic - Tris znalazła już sobie nowego adoratora. Z depresji przyjaciela próbują wyciągnąć kumple-geje. Udaje im się namówić Nicka na udział w koncercie. W klubie poznaje uroczą Norah. Od niespodziewanego pocałunku rozpoczyna się ich całonocna eskapada po Nowym Jorku.

Cieszę się, że po kilkuletniej dominacji głupawych filmów o licealistach, nieudolnie nawiązujących do " American Pie " (w jakimś tam stopniu rewolucyjnego), wreszcie coś drgnęło. W dużej mierze dzięki zaskakującemu sukcesowi " Juno " Jasona Reitmana . Perypetie nietuzinkowej, ciężarnej nastolatki wyznaczyły ramy nowego nurtu pseudoromantycznych komedii , jednocześnie popularyzując (obok takich filmów jak chociażby " Mała Miss " ) klimatyczne kino niezależne

Na oficjalnej stronie filmu można śledzić przygody Nicka i Norah dzięki interaktywnej mapceNa oficjalnej stronie filmu można śledzić przygody Nicka i Norah dzięki interaktywnej mapce 

Cóż składa się na ową atmosferę? Przede wszystkim muzyka! Perfekcyjnie dobrane kawałki tworzą niepowtarzalną mozaikę popu, indie i punk rocka, ska oraz folkowych dźwięków. Na soundtracku znalazły się utwory wykonywane przez We Are Scientists, The Submarines, Devendrę Banharta, Takka Takka, The Dead 60s, Richarda Hawleya czy Paula Tiernana. Niektóre w nowych aranżacjach, co tylko dodaje smaczku, a sporo spośród kapel, które możemy usłyszeć w " Nick and Norah's Infinite Playlist " , wywodzi się nowojorskiej sceny.

Po drugie - i to dość przewrotne - fabuła. Prosta, w miarę przewidywalna historia schodzi bowiem na dalszy plan, ustępując miejsca bohaterom. Oni, a właściwie to, co się między nimi dzieje, pozostaje najistotniejsza kwestią. Dlatego bardzo ważne są dobrze napisanie dialogi (scenarzystka Lorene Scafaria mogła się lepiej postarać!). Trzeba mieć przy tym odpowiednie wyczucie, żeby film nie zrobił się zbyt przegadany. Całość dopełnia strona wizualna: przybrudzone kolory, ciekawe miejsca. Tom Richmond umiejętnie wykorzystuje walory Nowego Jorku, który nocą tętni życiem. Wielobarwne światła, neony, nieostre kontury tworzą urokliwą pocztówkę, przedstawiającą mniej znane oblicze amerykańskiej metropolii.

Wspomniana atmosfera wyczuwana jest u Petera Solletta od pierwszych sceny, a właściwie - już od stylowej czołówki. Później na ekranie pojawia się główny bohater: XXI-wieczne, nieco groteskowe, wydanie klasycznego everymana . Nick to chłopak prostolinijny, wrażliwy, (chyba) niespecjalnie urodziwy, ułożony i spokojny. Rzekłbym zwyczajny, choć - jak się okaże - potrafiący zaskakiwać. Przypomina poprzednie wcielenia Michaela Cery - Evana (" Supersamiec " ), Bleekera (" Juno " ) oraz George'a-Michaela (serial "Bogaci bankruci" ). Niektórzy zarzucają Kanadyjczykowi, że ogranicza się do grania wciąż tej samej postaci, z niezmiennym repertuarem gestów i min. Mi akurat bliżej do zwolenników młodego aktora: skoro Cera świetnie czuje tego typu postaci i sam klimat skromnych komediodramatów, dlaczego nie miałby kontynuować świetnej passy? Partnerująca mu Kat Dennings wypada równie dobrze. Między Nickiem a Norah iskrzy od samego początku, ale sporo czasu minie (obiektywnie niewiele - akcja filmu dzieje się właściwie w jeden wieczór) zanim bohaterowie zrozumieją, że są dla siebie stworzeni.

" Nick and Norah's Infinite Playlist " to urocza, całkiem zabawna i niekoniecznie sztampowa komedia romantyczna. Oczywiście daleko jej do ideału. Chociaż film świetnie się ogląda, to po napisach końcowych (wraz z dobrym nastrojem) przychodzi gorzka refleksja, że Peter Sollett nie porusza kluczowych problemów młodych ludzi. Kilka barwnych godzin wyrwanych z ich życia to w gruncie rzeczy pusta opowiastka o sympatycznych, beztroskich dzieciakach, które czasem nadużywają wielkich słów. Nie jestem też do końca przekonany, czy reżyserowi chodziło o aż taką karykaturę (przejaskrawiono tu zresztą każdy stereotyp). Spokojnie można było też zrezygnować z paru niewybrednych dowcipów. Mimo tych niedoskonałości " Nick and Norah's Infinite Playlist " zdecydowanie zasługuje na uwagę. Fanów Michaela Cery namawiać pewnie nie muszę.

Na oficjalnej stronie filmu można śledzić przygody Nicka i Norah dzięki interaktywnej mapce

Film Solletta, będący ekranizacją powieści Rachel Cohn i Davida Levithana, miał swoją premierę podczas zeszłorocznego festiwalu w Toronto. W amerykańskich kinach pojawił się w październiku i radził sobie całkiem nieźle. Liczyłem, że któryś z polskich dystrybutorów zdecyduje się wprowadzić " Nick and Norah's Infinite Playlist " na ekrany. Ostatecznie zapowiedziano jedynie wydanie DVD . Ma się ono pojawić w sprzedaży już 12 maja. UWAGA: filmu szukajcie pod polskim tytułem " Nick i Norah ", który nie oddaje niestety znaczenia oryginału. Ale to nic nowego.

Piotr Guszkowski

A o filmach, które można zobaczyć w kinach, informujemy Was co tydzień mailowo - zapisz się na nasz newsletter, szczegóły TUTAJ

Więcej o: