Katarzyna Taras: Tak wygląda, niestety, polskie kino. To nie jest nic odkrywczego. Pisało o tym wielu badaczy i krytyków przede mną i napisze jeszcze zapewne wielu.
Wybrałam do analizy specyficzne filmy. Chciałam sprawdzić, czy polscy reżyserzy zareagowali na traumę wielkiej zmiany , o której mówił socjolog Piotr Sztompka. W swojej książce na ten temat napisał, że Upadek komunizmu niewątpliwie zmienił świat, ale zmienił też radykalnie życie setek milionów ludzi zamieszkujących ziemie między Władywostokiem a Łabą . Oczywiście polscy twórcy filmowi zareagowali na te zmiany. Dostrzegli też ich społeczne koszta. Przykładem jest choćby twórczość Krzysztofa Krauzego . Tyle tylko, że w tym kinie kobiet nie ma. Wspominam w swojej książce o Marii z " Gier ulicznych " Krauzego, Halinie z " Żurka " Ryszarda Brylskiego. Można jeszcze wymienić Marysię z " Patrzę na ciebie Marysiu " Łukasza Barczyka i Tereskę z " Cześć Tereska " Roberta Glińskiego. Czyli raptem cztery kobiety , w tym jedna bardzo młoda.
Gdy porównywałam te filmy z filmami o stalinizmie zauważyłam, że w tych drugich starano się o ważnych sprawach opowiadać przez postać kobiety. " Matka Królów " Janusza Zaorskiego jest przecież taką opowieścią prezentowaną z perspektywy kobiety, której życie przeorała historia, a ona trwa, bo musi, nie poddaje się, bo inni mieli gorzej. I dlatego " Matka Królów " jest tak przejmująca i wiarygodna. Kobieta umożliwia zdjęcie historii z cokołu . Gdy przyglądamy się Łucji Król szorującej na kolanach podłogę - bo taka jest cena za wypuszczenie z łapanki, gdy towarzyszymy w jej peregrynacjach, by ocalić synów, to najpierw widzimy człowieka, a historię przez wielkie H później. W polskiej literaturze współczesnej jest trochę lepiej. Ostatnio pojawiły się dwie arcyciekawe powieści, w których dokonano odheroizowania historii i dlatego czyta się je z zapartym tchem, wierzy bohaterkom i dostrzega, że żyły/żyją w dramatycznych czasach. To oczywiście "Kieszonkowy atlas kobiet " Sylwii Chutnik i "Piaskowa Góra " Joanny Bator. Współczesne kino postępuje dokładnie odwrotnie.
Inspirują. Kobieta jest powodem, żeby mężczyzna dorósł, przejrzał na oczy, zdobył coś. To znany motyw w kulturze. Kobieta uruchamia proces inicjacji mężczyzny, nawet jeżeli ten jest już w wieku poinicjacyjnym. Mężczyzna wreszcie musi się określić! Zdecydować, czego i kogo chce. Janek Rosa z "Gier ulicznych" pojmuje sens ofiary dawnych opozycjonistów i ich rozgoryczenie po latach dzięki Marii, Wojciech w " Pręgach " Magdy Piekorz poznaje smak życia i spełnienia za sprawą Tanii. Rzeczywiście kobiety są akuszerkami . To straszne, ale tak jest. W polskim kinie oczywiście.
A przy tym młodsze. Bohaterki filmowe nie mają tych problemów, co faceci. Mocno stąpają po ziemi, bo wiedzą dokąd zmierzają. Te młode kobiety albo są w ciąży, albo chciałyby mieć za moment dziecko. Muszą więc sobie radzić i z facetami, i z życiem. Fantastyczna jest w nich ta obecność konkretnego, skrystalizowanego pragnienia. Wiedzą, co chcą osiągnąć , podczas gdy ich partnerzy cały czas się miotają.
Nasze kino ma, niestety, problem z pokazywaniem seksualności . Gdybyśmy chciały pomówić o scenach erotycznych w najnowszym filmie polskim, pojawiałyby się w naszej rozmowie raptem dwa, trzy tytuły. Takie uzasadnione użycie erotyzmu - nie mówimy o realizacjach, w których jak reżyser nie wie, co ma zrobić to wstawia scenę miłosną - to doprawdy rzadkość. Jeśli zaś chodzi o postać kobiety fatalnej, to jest ona fantazmatem, archetypem kulturowym. Chyba kinu polskiemu obcym. A zresztą, czy w kinie światowym pojawiły się w ostatnich latach kobiety fatalne?
" Malena " jest wielkim ukłonem w stronę " Amarcordu " Federico Felliniego. Film Giuseppe Tornatore to przykład kina cytującego samo siebie. Postać grana przez Monicę Bellucci jest tylko nawiązaniem do historii filmu. I aż nawiązaniem.
Gdy tak rozmawiamy, zdaję sobie sprawę, jak bardzo brakuje mi kobiet w kinie polskim. Nie ma konkretnych bohaterek z krwi i kości.
Oczywiście. Wspominałyśmy już o Marii z "Gier ulicznych", którą zagrała Grażyna Wolszczak - kobieta tajemnicza, kusząca i bohatera, i widzów. To jest jej najlepsza rola. Bardzo niedoceniona. Wspaniałą aktorką niewątpliwie jest Maja Ostaszewska , która cudownie zagrała u Łukasza Barczyka w " Patrzę na Ciebie Marysiu " i potem w " Przemianach ". Taką aktorką, która potrafi stworzyć krwistą postać, jest również genialnie obsadzona we wspomnianych "Przemianach " Katarzyna Herman , ciągle czekająca na swoją wielką rolę . To jest kobieta, którą kamera kocha. Ona potrafi być i chłopczycą i damą. Grała przecież w "Bożej podszewce " taką chłopczycę na początku, a później pokazała, że umie być cudownie zmysłowa. Jest w "Przemianach" niezwykła scena spotkania dwóch sióstr. Bohaterka Herman mówi o starzeniu się, o strachu przed samotnością. To według mnie jeden z lepszych i bardziej poruszających monologów w kinie polskim.
Łukasz Barczyk do pewnego momentu miał rękę do kobiet . W jego pierwszym filmie pojawia się temat ciąży, braku odpowiedzialności u facetów albo braku odpowiedzialnych facetów. I lęku przed dorosłością. I jeszcze tak mocno obecna potrzeba przemiany, przemontowania swojego życia. Michał z "Marysi" przypomina mi człowieka stojącego na półce skalnej, za nim ściana - przed nim przepaść. No, ale jest Marysia. U bohaterów Barczyka jest taka bardzo fajna dwuznaczność. Potem zrobił szalenie dojrzałe "Przemiany", czyli opowieść o kobiecości uśpionej, o jej kilku aspektach w zasadzie. O potrzebie macierzyństwa, akceptacji cielesności, prawdzie i kłamstwie, które tak samo kaleczą! No i bardzo optymistycznie pokazał w filmie "Przemiany", że kobiecie czasami potrzebny jest mężczyzna. Mówimy, że nie ma fajnych kobiet w polskim kinie. Za sprawą Łukasza Barczyka pojawiły się nie tylko ciekawe bohaterki, ale też arcyciekawy i arcywrażliwy mężczyzna, czyli Snaut, Jacek Poniedziałek w "Przemianach" .
Danuta Stenka też jest wielką aktorką. Jedna jej rola długo nie dawała mi jakiś czas temu zasnąć - ta z serialu "Pitbull ". Danuta Stenka gra matkę, która zabiła swoje kalekie dziecko. Kobieta jest przesłuchiwana przez policjantów i w trakcie tego przesłuchania mówi, że buty ją cisną. Kilka ujęć, mała rólka, krótka scena, a te za ciasne buty tworzą taki dramatyzm , że korki wysadza. W tym buty mnie cisną jest cała rozpacz sytuacji, która doprowadziła tę kobietę do czegoś takiego. Danuta Stenka pojawia się na ekranie niemalże na sekundę, a tworzy kreację, która opisuje to, co dzieje się w polskiej wrażliwości, w polskim życiu społecznym. Po prostu wielkie aktorstwo.
Należałoby wymienić jeszcze Ewę Kasprzyk , która zagra wszystko. Katarzynę Figurę . W "Żurku " była rewelacyjna. Potrafiła zrezygnować ze swojej urody , seksapilu, przekornie pograć swoim wizerunkiem, nie bojąc się przy tym obnażyć zmienionej już, ale nadal fascynującej, fizyczności.
Jak widzisz aktorki są. Nie ma dla nich ciekawych ról, nie ma scenariuszy.
Bardzo mocno trzymam kciuki za to, co robi Kasia Adamik , bo jej "Boisko bezdomnych " to po prostu nowa jakość w polskim kinie. Cały czas z uwagą przyglądam się temu, co robi Małgorzata Szumowska . Jej filmy mimo wszystkich zastrzeżeń mocno mnie inspirują i poruszają. A jeżeli kino porusza, to chyba dobrze?
Odczułam wielką nadzieję, gdy oglądałam etiudy w zeszłym roku na festiwalu w Gdyni. W konkursie krótkich filmów rzeczywiście pojawiło się kilka zrobionych przez dziewczyny propozycji, które były czasami o wiele ciekawsze niż to, co się znalazło w konkursie głównym. Nadzieją naszego kina jest Anna Kazejak-Dawid , którą pamiętamy jako reżyserkę jednej z części " Ody do radości ". Ale przecież ona jest autorką świetnej etiudy "Kilka prostych słów". Z koncertową Agatą Kuleszą , która również ciągle czeka na ważną rolę w filmie współczesnym. Rewelacyjną etiudę pokazała w Gdyni Julia Kolberger, "Trening". Bardzo ciekawy poruszający i prawdziwy film zatytułowany "Jak to jest być moją matką" zrealizowany w ramach programu "30 minut" zrobiła Norah McGettigan. Iza Kuna zagrała w nim genialną rolę: kobiety, która straciła nogi, ważny atrybut kobiecości. Rzadko kiedy w polskim kinie kobieta przyznaje się do problemów z własnym ciałem, do żalu za utraconą kobiecością, fizycznością. Kunie udaje się powiedzieć o tym w przejmujący sposób. Balansuje na granicy histerii, ale nie przekracza jej. Jest aktorką o wielu twarzach. Przekonuje mnie jako femme fatale i jako walczącą feministka. Mało kto zauważył, że w " 33 scenach z życia " Iza Kuna stworzyła najciekawszą, najbardziej konsekwentnie skonstruowaną postacią.
Przyszłość naszego kina należy więc do dziewczyn.
Jeszcze w szkole filmowej. Nie dzielę kina ma męskie i kobiece, ale na dobre i złe. Dlatego też nie dzielę reżyserów na mężczyzn i na kobiety. Mogę tak podzielić bohaterki, ale nie twórców. Widziałam mnóstwo filmów robionych przez mężczyzn, a tak cudownie opisujących kobiety.
Zawsze jest szansa na pojawienie się kina społecznego. Kilka takich filmów już powstało. Dorota Kędzierzawska zrobiła bardzo bolesny, ale piękny film "Nic". Wiele razy słyszałam, że to film o aborcji, a według mnie to opowieść o samotności, i to nie tylko w związku - bo co to za związek - ale o samotności w ogóle, o samotności w świecie.
Nie byłoby dobrze, gdyby teraz powstało całe mnóstwo dramatów psychologicznych o problemach kobiet w ponowoczesnym śmiecie. Najciekawsza jest różnorodność! Jeśli nawet takie filmy powstaną, to chciałabym, żeby wyrastały z wnętrza twórców, z potrzeby serca i umysłu, a nie były robione na zamówienie społeczne . Niech nie będzie tak, że mówimy o różowych słoniach i nagle wszyscy robią filmy o różowych słoniach. Kino musi mieć korzenie gdzieś głębiej. Wtedy porusza i uwodzi widza. A o to w tym wszystkim chodzi, czy nie tak?
Rozmawiała: Agnieszka Wiśniewska