Hotel Mandarin Oriental. John Malkovich wychodzi na chwilę ze swojego pokoju. Gdy wraca brakuje całego sprzętu elektronicznego, laptopa, filmów, zdjęć dzieci, telefonów...
John Malkovich: Czy nie mam potrzeby zemsty? Nie chcę być traktowany specjalnie, ale nie rozumiem też, dlaczego mam być traktowany gorzej. Pytałem dyrekcję hotelu: czy naprawdę nie robilibyście międzynarodowego skandalu, gdybym to ja spakował sobie teraz do walizki kilka waszych plazmowych telewizorów i po prostu wyszedł?!
Kino Bałtyk. Tłum gapiów rzuca się na samochód Malkovicha, a potem na samego aktora. Przyparty do ściany nie może się ruszyć. Dlaczego to robicie? - pyta sucho i beznamiętnie.
J.M.: Dziś każdy jest paparazzim. (...) Pod Bałtykiem jakaś kobieta zapytała mnie, czy nie zostałbym ojcem jej dziecka. Chwilę potem reporterzy niemal poderżnęli mi gardło obiektywami. Przypadkowi przychodnie podchodzą, rzucają się, przystawiają mi komórkę do twarzy, wrzeszczą: "Ostatnie zdjęcie proszę", "Widziałem wszystkie pana filmy, panie Hanks". Nie mam pojęcia na czym polega to szaleństwo.
Teatr Wielki. Widzowie "The Infernal Comedy" cały czas poddawani są testom. Nie wiedzą już kogo oglądają na scenie. Czy to Jack opowiada o swoim życiu, czy to już Malkovich wylewa swoją frustrację? Kto krzyczy ze sceny: - Ludzie! Jeśli sami nie potraficie zbudować autostrady, to sprowadźcie sobie Chińczyków!
J.M.: Jedyne rekwizyty w "The Infernal Comedy" to 11 egzemplarzy książek. Czasem zdarza się, że po spektaklu giną wszystkie. Ale ludzie, którzy je kradną, szybko przekonują się, że ryzyko się nie opłaciło. Bo te książki są w środku puste...
Cały zapis rozmowy Joanny Derkaczew z Johnem Malkovichem, wraz z czarno-białym fotoreportażem autorstwa Adama Golca można dostępny w czwartkowym Dużym Formacie - dodatku do Gazety Wyborczej.