Zapomnijcie o depresji, posłuchajcie muzyki. "Jezus Maria Peszek" mocnym kandydatem do płyty roku [RECENZJE]

Zaczęło się od wywiadu w "Polityce", skończyło na depresji w Bangkoku. A gdzieś po drodze zginęła muzyka. Niesłusznie. "Jezus Maria Peszek" zbiera świetne recenzje i wszystko wskazuje na to, że to jeden z poważniejszych kandydatów do tytułu polskiej płyty roku.

Na początku było tak: - Przez rok wszystko było bólem i chaosem. Chciałam umrzeć. (...) U mnie ból ulokował się w kręgu, który bez żadnych powodów wypadał. Bolało tak, że w Bankgoku godzinami leżałam pod prysznicem przekonana, że to się nigdy nie skończy - mówiła Peszek w wywiadzie dla Jacka Żakowskiego w "Polityce".

Bóle egzystencjalne artystki błyskawicznie zrobiły furorę w sieci. Jej niefortunną wypowiedź wyśmiewała/wytykała/krytykowała połowa polskiej populacji podpięta do sieci. Na bok odeszły inne szczere (i niepoprawne) wypowiedzi piosenkarki: o patriotyzmie, niechęci do macierzyństwa, religii.

I o tym właśnie Peszek śpiewa na nowej płycie.

Jezus Maria, spowiedź Peszek. Więcej o wywiadzie "Polityki >>

Peszek celebrytką? Spore nadużycie

Wyśmiewanie celebrytów ma już w polskiej sieci długą tradycję. Gwałtowne reakcje pod wypowiedziami artystów, którzy na co dzień stronią od brukowców, to w serwisach społecznościowych, dotychczas traktowanych jako świetne narzędzie promocji dla muzyków, wciąż nowość. Tak samo jak to, że po raz pierwszy tabloidowy dyskurs narzuciły nie media, ale internauci.

- Mam poczucie, że rzeczywiście to oni nakręcili tę zadymę, aczkolwiek nie można zapomnieć, że i sami dziennikarze próbując ścigać się z fenomenem serwisów społecznościowych brali w tym udział - komentuje Robert Sankowski, krytyk muzyczny "Gazety Wyborczej". - Zdumiewa mnie, jak wiele osób, które na ten temat dyskutują czy wypowiadają się na Facebooku, zupełnie świadomie i spokojnie deklaruje, że tej płyty nie słuchało .

Wrzucenie Peszek do jednego worka z innymi celebrytami? Zdaniem Sankowskiego to spore nadużycie. - Przy całym tym zamieszaniu absolutnie nie mogę zgodzić się z tym, żeby stawiać Peszek na równi z gwiazdkami serwisów plotkarskich. Po to wymyśliliśmy termin "celebryci", żeby odróżnić ich od ludzi, którzy są znani nie z tego, że są znani, tylko coś robią, a to jednak płyta, a nie promocja jakiegoś luksusowego butiku, była punktem wyjścia dla tej dyskusji - dodaje.

Ale zamieszanie na forach, nawet jeśli nie dotyczyło samej muzyki, przyniosło wymierny skutek. Krążek zaledwie tydzień po premierze osiągnął status złotej płyty , co znaczy, że do tej pory rozszedł się w nakładzie 15 tys. egzemplarzy.

 

"Chodzi o muzykę, a nie doła w Tajlandii"

Dwuznaczna gra z mediami to w branży muzycznej nic nowego. Przypomniał o tym niedawno zespół Muchy, umieszczając w sieci nagranie, przedstawiające rzekomą rozróbę muzyków w jednym z hotelowych pokoi. Informacja błyskawicznie obiegła serwisy, co stało się tematem paradokumentu o grupie zrealizowanego przez filmowców ze Sky Piastowskie.

- Prowokacja zawsze dobrze robiła promocji muzyki, co udowodniło ostatnie zamieszanie wokół płyty Kukiza, który ni stąd ni zowąd ukazał się na okładce "Uważam Rze". Ta płyta, podobnie jak nowy album Marii Peszek operuje dosłownością przekazu, jego wyrazistością . Takie albumy są po to, by były głośno omawiane publicznie - komentuje wokalista formacji Michał Wiraszko w rozmowie z portalem Gazeta.pl.

- Wiadomo, że to jest jedna z dróg, przynosząca wydźwięk promocyjny. Prawdziwe wyzwanie to nie zgubić przy okazji wartości artystycznej, zachować proporcję i nie zapominać, że to tylko dodatek do muzyki. Jeżeli tak jest, no to dobrze, bo przecież tak naprawdę tu chodzi o to, żeby twoja muzyka zwalała z nóg, a nie o to, czy miałeś doła w Tajlandii - twierdzi.

Drażliwy manifest średniego pokolenia

Tymczasem krytycy są zgodni: niech Peszek buja się na hamaku i cały rok, pod warunkiem, że będzie nagrywać tak dobre płyty. Szczere, naładowane emocjonalnie, z odważnym tekstem.

Bartek Chaciński z "Polityki" na swoim blogu stwierdził, że rzadko słyszy się "tak dobrze zbudowaną muzykę pop" i albumy, na których "przełożenie emocji na teksty jest tak bezpośrednie". Zdaniem Jacka Cieślak z "Rzeczpospolitej" od czasu "antypeerelowskich albumów Kultu nie było równie krytycznej wypowiedzi muzycznej artystki średniego pokolenia". Łukasz Jaroń z serwisu Kulturaonline.pl okrzyknął go "jedną z ważniejszych krajowych premier płytowych tego roku".

Największe atuty krążka? Świetne przemieszanie stylistyk (od melodyjnej elektroniki, przez kabaretową piosenkę, po melancholijne, przejmujące kołysanki) i przede wszystkim teksty. Tytuły mówią same za siebie: "Sorry Polsko" , "Pan nie jest moim pasterzem" czy "Nie wiem czy chcę" o niezgodzie wpisania się w tradycyjną rolę kobiety w społeczeństwie. Dlaczego więc to Bangkok, a nie te tematy stały się zarzewiem dyskusji w sieci?

- Wszyscy chyba w Polsce nie mamy jeszcze do końca świadomości, jak działają nowe media, a przy okazji przerabiamy ten kurs w przyspieszonym tempie. Brytyjski rynek tabloidowy, a więc krainy absolutnie bezwzględnej prasy, ale też wyjątkowo szczerych albo przynajmniej grających szczerością artystów i celebrytów, rozwijał się znacznie spokojniej, jeszcze w analogowych czasach. Dziś tam jest to na porządku dziennym - komentuje Sankowski.

A to znaczy, że nie tylko my kochamy "nienawidzić" nasze gwiazdy. Chaciński: - To oczywiście kwestia gustu i wrażliwości, można Peszek lubić lub nie, ale trzeba przyznać, że ten "tajski mem", czyli wypowiedź zupełnie wyjęta z kontekstu, niesłusznie przysłoniła wartość jej płyty. Sankowski: - Jeśli teraz o tym mówimy, to tylko dlatego, że jeszcze tego nie przerabialiśmy. Przerabiamy to intensywnie właśnie w tej chwili.

FRAGMENTY RECENZJI

Czy wyznania o depresji przeżywanej na hamaku w Tajlandii, które internetowy vox populi uznał za promocyjną ściemę, zaszkodzą płycie Marii Peszek? Mam nadzieję, że nie, bo "Jezus Maria Peszek" to świetna płyta - Robert Sankowski, "Gazeta Wyborcza" .

Bez wchodzenia w szczegóły: byłem entuzjastą pierwszej płyty Marii Peszek i sceptykiem, jeśli chodzi o drugą. Jestem też fanem trzeciej płyty, która jest najlepszą, najważniejszą, namocniejszą ze wszystkich - Bartek Chaciński, "Polityka"

Dużo na tym albumie smutku, mroku, goryczy, ale nie w histerycznym, rozlamentowanym wydaniu. To raczej coś podskórnego, na swój sposób nieprzyjemnego. I naprawdę dobrego - Anna Szymla, Megafon.pl

Jako się rzekło, "Jezus Maria Peszek" to bardzo dobry album. Na tyle dobry, że wcale nie potrzebował promocji za pomocą historii o depresji spędzonej na tajskim hamaku - Łukasz Jaroń, Kulturaonline.pl

"Jezus Maria Peszek" jest zapisem depresji i emigracji wewnętrznej młodych Polaków. Myślę, że gdy pod koniec października wokalistka rozpocznie tournée po kraju, nie będzie musiała śpiewać, bo zrobią to za nią młodzi fani, sfrustrowani tak jak ona - Jacek Cieślak, "Rzeczpospolita"

Więcej o: