"My Słowianie" na Eurowizji? Hirek Wrona chwali, Donatan zapowiada: "Pojedziemy tam i zrobimy swoje" [WYWIAD]

Najpierw plotki, teraz to już oficjalna wiadomość: popularny hiphopowy producent Donatan i wokalistka Cleo, autorzy internetowego hitu "My Słowianie", będą reprezentować Polskę w maju na Eurowizji. - Nie było opcji, żeby powiedzieć: "Nie, dziękujemy, mamy inne plany". To jest reprezentacja kraju - opowiada Donatan w rozmowie z Gazeta.pl. - Akurat ten utwór może zajść bardzo wysoko w konkursie - komentuje Hirek Wrona.

Mariusz Wiatrak: Wciąż "wódeczka lepsza niż whisky i gin"?

Donatan: Lepsza, bo nasza, ale wciąż nie mogę tego stwierdzić obiektywnie. Nie piję w ogóle - pod tym względem nic się nie zmieniło.

Pamiętasz, jak przyniosłeś wódkę do krakowskiej redakcji na Szewskiej?

- Stare dzieje, ciężkie początki... Ja robiłem jakieś pierwsze rzeczy i pierwsze koncerty, ty byłeś jedyną osobą, która chciała o tym napisać.

Czyli nie jesteś autorem jednego przeboju na YouTube!

- No właśnie, ludzie, którzy się śmieją, że zrobiłem jeden numer, nie wiedzą, że ja zrobiłem więcej kawałków niż oni mieli frytek w gębie. Ostatnio liczyłem i wyszło mi, że moja muzyka znalazła się na 50 płytach hiphopowych, a dopiero ta "Równonoc" gdzieś tam wybiła. I dopiero teraz doprawiliśmy to kawałkiem "My Słowianie".

 

Kiedy się dowiedzieliście, że będziecie reprezentować Polskę na Eurowizji?

- Paradoksalnie długo po tym, kiedy zaczęły pisać o tym media. Wcześniej były spekulacje, przypuszczenia, nikt tak naprawdę nas nie zapraszał. Zwykłe gdybanie - równie dobrze ktoś mógł napisać, że Donatan będzie prezydentem za 20 lat.

Tak naprawdę nic nie wiedzieliśmy do momentu, kiedy TVP nie zaprosiła nas na spotkanie - to było tydzień temu, tego samego dnia napisałem na Facebooku: "Słuchajcie, coś się dzieje". Wtedy zaczął się dialog, a nawet nie dialog, bo oni po prostu powiedzieli, że dużo osób do nich pisze o nas i o tym, że to my powinniśmy pojechać na Eurowizję. Tak zapadła decyzja, żeby nie robić w tym roku żadnych preselekcji w kraju, tylko powołać nas do broni. Nie było opcji, żeby powiedzieć: "Nie, dziękujemy, mamy inne plany". To jest reprezentacja kraju, rzecz chwalebna, która nie podlegała żadnej dyskusji. Bardziej zaczęliśmy się zastanawiać z Cleo, jak to teraz zrobimy.

I jak zrobicie?

- Cały czas nad tym pracujemy. Ja jestem zdania, że utwór powinien zostać wykonany po polsku, Cleo, że po angielsku... Racja jest i po jej stronie, i po mojej, więc myślę, że spotkamy się gdzieś w połowie drogi. Chodzi o to, żeby z jednej strony reprezentować Polskę, nasz język słowiański, piękny, szeleszczący, z drugiej, żeby rozumieli nas widzowie, bo przecież nie każdy w Europie, jeszcze, mówi po polsku...

 

Kulisy? Jedna osoba, pan dyrektor czy cały sztab ludzi?

- Cały sztab, śmiało 10 osób. Wcześniej sam się zastanawiałem, jak to będzie wyglądało, czy na zasadzie: przychodzi uczeń do pana dyrektora. Było inaczej i to było pozytywne zaskoczenie. Usłyszeliśmy, że nie będzie żadnego głosowania internetowego, ponieważ ludziom się to podoba i im też. Świeże podejście, bardzo zaskakujące.

Bez przepytywanek w rodzaju: "A jaki pan ma pomysł?".

- Zupełnie.

Czyli wychodzi na to, że to bardziej ciebie musieli przekonywać.

- Powiedziałbym raczej, że panowała atmosfera pozytywnego luzu. Rozmowa w stylu: "Razem coś wypracujemy i razem coś wymyślimy".

No to teraz Europejczycy przekonają się, jaki z ciebie satanista i "wielbiciel Armii Czerwonej".

- No i Hitler! Nie zapominaj proszę o Hitlerze.

Twoja reakcja na te komentarze?

- Śmiech i nic więcej. Pamiętam, że w dniu, w którym ukazał się artykuł o zakamuflowanym satanizmie w kawałku "My Słowianie", Polsat zaprosił mnie na jakąś dyskusję. Odmówiłem, szkoda mi było czasu. Później zobaczyłem to w telewizji i wcale nie żałowałem. Zresztą, mamy wolność - każdy może w tym teledysku zobaczyć, co chce i co komu jest bliższe. Jeden widzi szatana, drugi coś innego.

Marzę jeszcze tylko o jednym, żeby każdy ksiądz z każdej ambony w Polsce powiedział: "Nie oglądajcie teledysku Donatana!". Wtedy każdy parafianin przyjdzie do domu i od razu go odpali.

Widziałeś już symboliczną oglądalność tego klipu?

- Właśnie dostałem informację, ze statystycznie już każdy Polak go widział.

A wiesz, jaką oglądalność ma najpopularniejszy klip zeszłorocznej triumfatorki Eurowizji?

- Nie mam pojęcia.

14 mln i to właśnie z nagraniem z konkursu - słabo w porównaniu z 38 mln teledysku do "My Słowianie".

- OK, ale YouTube nie jest żadnym wyznacznikiem. To tylko punkt zaczepienia. Liczby w żaden sposób nie świadczą o jakości muzyki czy zapotrzebowaniu na nią.

 

A wiesz, kto w ogóle wygrał w zeszłym roku?

- Powiem ci szczerze, że od dziewięciu lat nie mam telewizora w domu i nigdy nie oglądałem Eurowizji w całości ani nawet we fragmencie. Jedyne, co widziałem, to ten występ babć buranowskich, który odbył się dwa lata temu. I to mi się podobało - pozytywna aparycja, pomysł, fajny utwór. Czyli chyba będę musiał nadrobić zaległości.

Ostatnio tylko narzeka się na Eurowizję - że to nie to, co kiedyś, że nie ma takiej siły przebicia, że to skansen i czy w ogóle warto.

- Nie mam zdania - raz, że nie jestem specjalistą, dwa, że mam zupełnie inne podejście do tematu. Poza tym to wciąż jednak jedno z najchętniej oglądanych wydarzeń muzycznych na świecie.

 

Przygoda?

- Przede wszystkim. Mamy już gotowy utwór, lekko go okrasimy, nie będzie ani lepszy, ani gorszy. A czy wejdziemy do tego finału, czy nie wejdziemy? Czy zajmiemy jakieś zaszczytne miejsce, czy nie? To jest poza nami. Eurowizja to też jednak konkurs polityczny i ja bym się wcale nie zdziwił, gdyby się okazało, że w tym roku wygra Ukraina. Ktoś wyjdzie na scenę, powie, że się jednoczy z Majdanem, wszyscy podniosą zapalniczki w górę - to byłby piękny widok.

To kiedy premiera tego ostrego teledysku?

- Cierpliwości. Jeśli w "My Słowianie" ktoś widział szatana i Hitlera w jednym, to ja nie wiem, co zobaczy w naszych nowych rzeczach. Nie ukrywam, troszkę pomęczę tych ludzi, bo autorzy tych komentarzy to zazwyczaj goście z rozbudowanymi mięśniami nadgarstka. Mówiąc krótko: brakuje im cielesności w życiu, więc starają się wyładować frustracje. Co ja mogę zrobić? Polecić im wizytę u Lwa Starowicza, ponoć bardzo dobrego specjalisty w tych sprawach, albo zaproponować im obejrzenie teledysku - niech nabijają mi te wyświetlenia, niech się frustrują. Mogę nawet ostrzegać w nich przed chorobami wieńcowymi, jeśli ktoś sobie tego zażyczy.

 

Donatan na Eurowizji? Bardzo dobry pomysł - Hirek Wrona komentuje dla Gazeta.pl:

Przede wszystkim, Donatan już teraz ma wyodrębniony wizerunek i, co najważniejsze, ma już gotowy produkt. I to produkt, który z wielu powodów jest bardzo dobry: już teraz jest wielkim przebojem w Polsce, staje się przebojem w niektórych krajach ościennych, zainteresowali się nim i Niemcy przez swoje media, i Anglicy przez BBC. Jednocześnie spełnia wszystkie wymogi formalne, które musi spełniać utwór wysłany na Eurowizję, w tym najważniejszy - został opublikowany po 1 listopada. Wreszcie najciekawsze jest to, że sam Donatan jest bardzo rozsądnym człowiekiem i artystą, który mocno stąpa po ziemi, dlatego wierzę, że tam zostaną podjęte bardzo mądre ruchy promocyjne, które zadziałają na jego korzyść.

Najważniejszy w tym wszystkim jest jednak ten utwór, który nam się może podobać albo nie, to jest absolutnie rzecz gustu i w to nie wnikajmy, ale nie da się zaprzeczyć, że został zrobiony niezwykle nowocześnie i jednocześnie inteligentnie odwołuje się on w szerszym stopniu nie tylko do tradycji polskiej wsi, ale w ogóle do tradycji słowiańskiej. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że nasi bracia Słowianie w innych krajach - zwłaszcza na fali tej rewolucji ukraińskiej - mogą na niego zagłosować.

Poza tym melodia, piękno słowiańskich kobiet - istnieje mnóstwo elementów, które składają się na to, że ten utwór może bardzo wysoko zajść w całym konkursie i ma szanse na to, żeby godnie reprezentować Polskę. Naprawdę, nie musimy się tego wstydzić, bo nie oszukujmy się: festiwal Eurowizji nie jest festiwalem muzyki undergroundowej, tutaj nie chodzi o to, kto stworzy bardziej ambitny i alternatywny projekt muzyczny. Tutaj nie wpływa się na świat muzyki, tylko gra się piosenki. A to jest piosenka i to zrealizowana na bardzo przyzwoitym poziomie.

Więcej o: