21 lutego 2012 roku punkowa grupa Pussy Riot wykonała w moskiewskim soborze Chrystusa Zbawiciela utwór "Matko Boża, przegoń Putina". Jej trzy członkinie zostały w związku z tym zatrzymane i osądzone. W sierpniu Sąd Rejonowy w Moskwie uznał ich występ za przejaw "chuligaństwa motywowanego nienawiścią religijną" i skazał na dwa lata pozbawienia wolności. W październiku sąd drugiej instancji zawiesił wykonanie kary w przypadku Jekateriny Samucewicz, jednak pozostałe dwie artystki - Nadieżda Tołokonnikowa i Maria Alochina - trafiły do więzienia. Wyszły na wolność w grudniu 2013 roku, objęte amnestią uchwaloną przez niższą izbę parlamentu Rosji w związku z 20. rocznicą uchwalenia konstytucji.
Tołokonnikowa i Alochina postanowiły wnieść skargę na rząd rosyjski do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Według nich podczas śledztwa i procesu przed rosyjskim sądem wielokrotnie złamano prawa człowieka. Posiedzenia sądu trwały po kilkanaście godzin dziennie, a w ich trakcie oskarżone znajdowały się w szklanej klatce. Transport z sądu do aresztu potrafił trwać nawet cztery godziny, w tym czasie członkinie Pussy Riot znajdowały się w otoczeniu policji i psów policyjnych. - Ludzie widzieli je w szklanej klatce, w otoczeniu psów, to wszystko było jak dowód na to, że są winne, jeszcze przed tym, nim zostały osądzone - mówi Czichow.
Wedle skargi, Rosja złamała cztery artykuły Europejskiej Konwencji Praw Człowieka - zakaz tortur (art. 3), prawo do wolności i bezpieczeństwa osobistego (art. 5), prawo do rzetelnego procesu sądowego (art. 6) oraz prawo do wolności słowa (art. 10).
Wcześniej w tym roku Europejski Trybunał Praw Człowieka zwrócił się już do Rosji z pytaniem o proces Pussy Riot - zasugerował, że warunki, w jakich przetrzymywane i przesłuchiwane były oskarżone mogą być uznane za nieludzkie traktowanie. W 35-stronicowej odpowiedzi rosyjskiego rządu sugestie te nazwano "pomówieniami", wskazując na to, że szklanych klatek używa się także w innych krajach, a przetrzymując artystki w areszcie, starano się chronić prawo do wolności wyznania członków rosyjskiego kościoła prawosławnego.
Tołokonnikowa i Alochina domagają się od Rosji 240 tysięcy euro odszkodowania (i 10 tysięcy euro opłat sądowych). Jeżeli wygrają, zamierzają przekazać pieniądze organizacjom zajmującym się ochroną praw człowieka.
[źródło: Guardian ]