"Trampolina", "ostra jazda" albo, bardziej przyziemnie, "wycieczka w kosmos" - tak mówią o nich sami muzycy. Etykietki etykietkami, ale jedno nie ulega zmianie: to wciąż Grammy pozostają najbardziej pożądanymi nagrodami w branży muzycznej i stąd wciąż aktualne porównywanie ich do filmowych Oscarów.
Grammy 2015: Zwycięzcy i nominowani w najważniejszych kategoriach >>
Zanim włączyliście dzisiaj rano smartfony albo komputery, świat muzyczny miał już swojego nowego bohatera. Jest nim Sam Smith , 22-letni Brytyjczyk, który zawojował świat, a już na pewno świat muzyczny po drugiej stronie Atlantyku, soulowym singlem "Stay With Me". Dotychczas Smith był gościem raczej bardziej specjalistycznych rankingów i plebiscytów (choćby Sound of 2014 stacji BBC, który ogłosił go wschodzącą gwiazdą zeszłego roku), po gali w Staples Center w Los Angeles wiadomo już na pewno, że usłyszy o nim cały świat.
W sumie Smith zgarnął cztery statuetki, z czego trzy w najważniejszych kategoriach - ogłoszony został najlepszym nowym artystą, a także autorem piosenki roku i nagrania roku. Co więcej, "Stay With Me" uznane zostało też najlepszą popową piosenką.
Zmieniają się mody, zmienia się sposób słuchania muzyki, zmienia się wreszcie sama muzyka, ale Grammy przez wiele lat odporne były na wszelkie unowocześnienia i od lat cieszyły się sławą wybitnie konserwatywnej nagrody. Czy coś się w tej kwestii zmieniło? Branżowe media jeszcze przed galą zwracały uwagę na natarcie nowego pokolenia muzyków, które miało zdominować tegoroczną imprezę. Było wiele nominacji (m.in. dla Eda Sheeran, Haim czy Taylor Swift, Iggy Azalea), ale większość najważniejszych wyróżnień zgarnęli mimo wszystko weterani.
Tytułem płyty roku został ogłoszony krążek "Morning Phase" Becka , który został jeszcze wywołany na scenę przy okazji zwycięstwa w kategorii najlepszy album rockowy. Oczywiście wśród tegorocznych laureatów nie mogło też zabraknąć Pharrella Williamsa i jego ogromnego przeboju "Happy" - na Grammy triumfował w kategoriach najlepsze wykonanie piosenki pop i najlepszy teledysk, zaś album "G I R L", na którym "Happy" się znalazł, zdeklasował konkurencję w kategorii płyta z urban music.
Inne kategorie? Też raczej bez zaskoczeń. Najlepszą wykonawczynią r'n'b została ogłozona Beyonce za piosenkę "Drunk In Love", autorem najlepszej płyty z muzyką rap Eminem , najlepszym rapowym numerem był "I" Kendricka Lamara , zaś Jack White triumfował jako autor najlepszego rockowego wykonania za utwór "Lazaretto", St Vincent to autorzy najlepszej alternatywnej płyty "St Vincent", a najlepszą rockową piosenką (dyskusyjny werdykt, bo wśród nominowanych byli The Black Keys, Beck czy Jack White) została "Ain't It Fun" Paramore .
Nagrody to jedno, sama ceremonia rozdania statuetek to coś zupełnie innego. Pod tym względem trudno cokolwiek Grammy zarzucić - to wciąż okazja do posłuchania na żywo ogromnej ilości znakomitych artystów. Na otwarcie wydarzeni zagrało AC/DC, później scena należała m.in. do Madonny, Sama Smitha, Mary J.Blige, Kanye Westa czy Paula McCartneya (tym dwóm ostatnim towarzyszyła jeszcze Rihanna).
W tym roku niestety zabrakło polskich akcentów. Przypomnijmy, że podczas zeszłorocznego rozdania statuetkę jako pierwszy polski jazzman w historii otrzymał Włodek Pawlik za album "Night in Calisia". Były za to inne, bardziej zaangażowane momenty, jak przemowa prezydenta Baracka Obamy na temat przemocy domowej. Nie zabrakło też miejsca na bardziej gorzkie, nawet jeśli rzucone żartem, refleksje. Zwrócił na to uwagę Robert Sankowski z "Gazety Wyborczej".
"Wszystko to przypominało, że Grammy to coraz bardziej przede wszystkim multimedialne show, w którym same nagrody schodzą na dalszy plan, ustępując miejsca coraz większej liczbie specjalnie przygotowanych na tę okazję występów gwiazd. Taki jest wymóg zmieniających się czasów. A że zmieniają się bardzo, najlepiej dał wyraz Prince, który zapowiadając nominacje w kategorii album roku rzucił do publiczności sarkastyczne pytanie: >>Album? Pamiętacie jeszcze coś takiego?<<" - pisze Sankowski .