Tak dziwnego wywiadu jeszcze nie czytaliście. A my go przeprowadziliśmy. Panie i panowie - Xiu Xiu bez tajemnic!

Xiu Xiu to grający eksperymentalnego rocka zespół założony w 2002 r. przez Jamiego Stewarta. Aktualnie jego stały skład tworzą jeszcze Angela Seo i Shayna Dunkelman. Z Jamiem i Shayną rozmawiałem przed ich koncertem na OFF Festivalu, na który grupa przyjechała z muzyką z "Miasteczka Twin Peaks", zaaranżowaną przez nią na nowo z okazji specjalnej wystawy poświęconej serialowi i jego twórcy, którą odsłonięto w kwietniu w Brisbane.

Marek Kuprowski: Trzy miesiące temu byłem na weselu przyjaciół. Pośród innych utworów grano tam m.in. muzykę z "Miasteczka Twin Peaks". Na weselu! Przerażające?

Shayna Dunkelman: Nie, powiedziałabym, że mają po prostu dobry gust.

Jamie Stewart: Dokładnie! To znaczy, że ich małżeństwo przetrwa. Co najmniej dwa sezony.

Shayna: No właśnie. A po kilkunastu latach ich uczucie będzie czekać reboot. Albo coś w tym stylu...

Skoro przy tym jesteśmy: będą nowe odcinki "Twin Peaks". Podekscytowani? Zaniepokojeni?

Shayna: Po prostu chcę je obejrzeć. Nie chcę, żeby okazały się złe i myślę, że im więcej się spekuluje i podgrzewa atmosferę, tym bardziej możemy sobie zepsuć z nich frajdę. Chcę tylko włączyć... cokolwiek, na czym będę je oglądała i to przeżyć. Poza tym, kocham wszystko, co zrobił David Lynch, więc nie wyobrażam sobie, że mogę się zawieść.

 

A co z waszym graniem muzyki Angela Badalamantiego? Nie czujecie się trochę, jakbyście tracili czas? Zamiast tworzyć własne kompozycje, odtwarzacie coś, co - koniec końców - nigdy nie będzie wasze.

Jamie: Jesteśmy w połowie prac nad nowym albumem Xiu Xiu, więc nie. Gdyby moim jedynym zajęciem było granie muzyki z "Twin Peaks" na kontrakcie w klubie w Las Vegas, mógłbym czuć, że marnuję czas. Ale jeździmy z tym po świecie, Angela [Seo] i Shayna to jedne z moich ulubionych muzyków, z którymi zdarzyło mi się grać, więc ani trochę nie mam poczucia straconego czasu. Poza tym jednocześnie pracujemy nad milionem innych rzeczy.

Jamie, jesteś z Los Angeles. Pewnie widziałeś "Mulholland Drive" i "Inland Empire"...

Jamie: ... wiele razy.

Czy to właśnie prawdziwe LA?

Jamie: LA to bardzo skomplikowane, niezwykłe miejsce. I to właśnie jest w nim takie pociągające. Niektóre aspekty są bardzo spokojne, piękne, inspirujące i estetycznie zachwycające, a inne niewiarygodnie płytkie, mdłe i kompletnie depresyjne. To też jedno z najbardziej niebezpiecznych miast na świecie. Niektóre dzielnice naprawdę mogą przypominać miejsca z filmów Davida Lyncha.

 

Wiesz, chyba mamy ze sobą coś wspólnego. Kilka lat temu napisałem powieść i dałem ją do przeczytania paru znajomym...

Jamie: Ha ha ha!

... a ich reakcją było, rzekłbym, kulturalne milczenie i raczej oszczędny komentarz.

Jamie: O rety... No tak, jeśli chodzi o moją literacką karierę, to też bez zmian. Napisałem od tego czasu parę tomików haiku, ale próby napisania powieści umarły wraz z tymi recenzjami, które nigdy nie nadeszły.

Czy są jacyś muzycy, którzy nigdy nie brali się za bary z literaturą, ale macie przeczucie, że byliby nieźli i chcielibyście przeczytać ich powieść?

Shayna: Taylor Swift.

Serio?

Shayna: Nie, tylko się nabijam. Poza tym, ona na pewno zdążyła coś już wydać.

Pewnie tak. Ale raczej wspomnienia.

Jamie: Przeczytałbym coś Pendereckiego.

Mówisz tak, bo jesteś w Polsce?

Jamie: Nie tylko. Na pewno byłoby to coś niezwykłego.

Co lubisz w muzyce Pendereckiego?

Jamie: Szszszszszszszszszszszszszszszszszszsz.

 

Nie jestem pewny, jak to potem zapiszę, ale dokładnie wiem, o co ci chodzi.

Shayna: A ja dalej nie wiem. Zabiłeś mi ćwieka tym pytaniem. Zastanowię się i... napiszemy o tym książkę.

Napiszemy książkę o muzykach, którzy powinni zostać pisarzami?

Shayna: Tak. I w każdym rozdziale opiszemy, o czym każdy z nich powinien pisać.

Jakie macie podejście do grania koncertów? Mam na myśli: trzeźwi, pijani czy pół na pół?

Jamie: Gdy jestem pijany, kompletnie nie umiem grać. To pewnie nie tyczy się każdego zespołu, ale nasz zespół - z góry przepraszam, bo za chwilę zabrzmię jak palant - stara się grać tak szczerze, jak tylko się da. Gdy jesteś pijany, krawędzie się zamazują, wszystko robi się trochę bardziej miękkie i nam nie udałoby się w ten sposób dotrzeć do miejsca, do którego w naszej muzyce podążamy. Miałem kiedyś taką trasę, na której nie śpiewałem i tylko grałem na gitarze. Siedem koncertów, z których sześć zagrałem pijany. Siódmy koncert zagrałem na trzeźwo i zdałem sobie sprawę, że podczas poprzednich koncertów byłem do bani, bo ten siódmy brzmiał tysiąc razy lepiej. Od tego czasu gram na trzeźwo, bo zdałem sobie sprawę, że po pijaku kompletnie nie umiem tego robić.

No wiesz, niektórzy twierdzą, że dopiero po pijaku człowiek robi się całkowicie szczery...

Jamie: Niektórzy pewnie tak mają, ale naszego zespołu to nie dotyczy. Czasami, gdy nagrywasz wokal, czyli nie masz kontaktu z publicznością, robienie tego w stanie nietrzeźwości może prowadzić do osiągnięcia ciekawych rezultatów, ale to rzecz, którą da się robić tylko na osobności, sam na sam ze sobą. Za to po koncercie - bum!

No właśnie, co robicie po koncercie? Zamierzacie kogoś tutaj obejrzeć?

Jamie: Zamierzamy obejrzeć bar.

Najlepszy w całym line-upie, co?

Jamie: Ha ha ha!

Shayna: W naszej lodówce są trzy piwa. Na tym się raczej nie skończy.

Jamie: Dopiero co widzieliśmy Huun-Huur-Tu, to było zapierające dech w piersiach przeżycie. Piękna sprawa.

Shayna: Tak! A my z Angelą poszłyśmy wczoraj na Sunn O))). To było szalone.

Zgadzam się - pokręcone doświadczenie.

Shayna: Byłeś na tym? I widziałeś tę Mechagodzillę...

Jamie: Statuę Wolności?

Shayna: Skrzyżowanie Mechagodzilli ze Statuą Wolności i tymi pulsującymi światłami... I gdy już myślałam, że skończyła, ona wróciła. W wersji 2.0. Niesamowite.

Tak, odniosłem wrażenie, że to bardziej rodzaj przeżycia niż koncert.

Shayna: No tak. W sumie przez większość czasu widać było tylko dym...

Shayna, czy czujesz, że jeszcze długo zostaniesz w Xiu Xiu? Prześwietliłaś przeszłość Jamiego? Masz świadomość, że dość często zmienia współpracowników?

Shayna: Przekonamy się...

Jamie: No bez przesady, od 2010 r. skład jest dość stabilny. Angela jest ze mną od pięciu lat, Shayna od trzech. Nie wyobrażam sobie kadrowych zmian. No chyba że zrobię coś, czym zniechęcę którąś z nich do siebie, ale bardzo się staram, by niczego takiego nie robić.

 

Wyglądacie na całkiem szczęśliwych.

Jamie: Bo jesteśmy! To mój ulubiony skład w historii zespołu. Dobrze się dogadujemy, jesteśmy przyjaciółmi, szanujemy się nawzajem. Nigdy wcześniej nie dogadywałem się tak dobrze z ludźmi z zespołu.

Shayna: Ale miałeś rację. Bardzo dokładnie przejrzałam wcześniej jego akta.

Jamie: Tak, a ci, którzy nie przeszli moich testów, zostali zesłani do Guantanamo.

Dziwne, ale wydaje mi się, że nie żartujesz.

Jamie: Mówię serio. Xiu Xiu to śmiertelnie poważna sprawa.

Macie jakieś marzenia o muzycznej współpracy z kimś konkretnym? Mogą być nawet fantazje, czyli osoby już nieżyjące.

Jamie: Zawsze uważałem, że fascynujące byłoby nagranie czegoś z jaskiniowcami. Sam pomysł tworzenia muzyki z kimś z epoki kamienia, dla kogo muzyka jest dopiero w początkowym stadium rozwoju, kto może nie mieć nawet świadomej definicji muzyki, ale w jakiś sposób i tak ją rozumie - to byłoby coś niesamowitego. Mogę sobie tylko wyobrażać, że brzmieliby cudownie. Wokale i rytm byłyby nieporównywalne z niczym, co dzisiaj znamy.

Shayna: Powinniśmy nagrywać to w jaskini?

Jamie: Jasne, przepraszam, że tego nie zaznaczyłem. Gdyby zaciągnąć ich tutaj, mogliby ześwirować.

Czyli koncerty też będą odbywać się w jaskiniach?

Jamie: A będą w ogóle jakieś koncerty? Czy ktoś by na nie przyszedł? To jest pytanie! Czy wehikuł czasu zabrałby nas w przeszłość, czy przeniósłby jaskiniowców do naszych czasów?

Nie chcę wyjść na kogoś, kto myśli tylko o sobie, ale... czy będę mógł przeprowadzić z nimi wywiad?

Jamie: I to też jest dobre pytanie! Czy "mógłbyś"? Czy to w ogóle byłoby możliwe? Czy jaskiniowcy byliby w stanie się z nami komunikować?

Shayna: Może za... pośrednictwem mamuta?

Widzieliście "Jurassic World"?

Shayna: Nie, tylko ten pierwszy, "Jurassic Park". Bardzo mi się podobał.

Jamie: Jak na mój gust - za mało jaskiniowców.

To może duet z dinozaurem?

Jamie: Byłoby wspaniale, ale nasze porozumienie pewnie nie trwałoby długo. Chociaż, gdyby udało się nagrać dźwięk bycia jedzonym przez dinozaura - wszedłbym w to!

Chyba tęsknicie do odległych czasów. Wolelibyście żyć w zamierzchłej przeszłości?

Shayna: Chyba za bardzo lubię internet.

Jamie: Mnie internet irytuje. Ale jeszcze bardziej nie chciałbym zmagać się z dżumą. Wydaje mi się, że wyszliśmy na plus.

Shayna: Tak, no i jeśli wstajesz rano i nie musisz martwić się, że ten tygrys może znowu zechcieć na ciebie zapolować, więc za chwilę możesz zostać zjedzonym, to też całkiem fajna perspektywa.

Ale wciąż nie mamy jaskiniowców.

Shayna: Może dałoby się zostać jaskiniowcem. Zainteresowany?

Jeśli mógłbym potem z wami coś nagrać...

Shayna: Zgoda, ale musisz mieć najpierw dwa lata doświadczenia jako jaskiniowiec.

No to do zobaczenia za dwa lata! I wrócimy do tematu.

Jamie: Jeśli naprawdę zostaniesz jaskiniowcem, to chyba nie będziesz w stanie wrócić do tematu?

Touche! Też macie wrażenie, że to była dziwna rozmowa?

Shayna: Zupełnie jak "Twin Peaks".

 
Więcej o: