Doda: Na płycie z Virgin śpiewam o rzeczach, o których wstydziłabym się mówić [WYWIAD]

- ?Niebezpieczna kobieta? to efekt refleksji, że ja już naprawdę nie chcę być w żadnym związku - mówi Doda. Piosenka promuje film "Pitbull. Niebezpieczne kobiety" Patryka Vegi i jest pierwszym singlem Virgin po powrocie wokalistki do zespołu.

W rozmowie z Gazeta.pl Doda opowiada o tym, że zagra w następnym filmie Patryka Vegi, o powrocie do rockowego grania razem z Tomaszem Lubertem i zakończonych kłótniach oraz o nowej płycie Virgin.

Angelika Swoboda: Cieszę się, że wracasz z Virgin.

Doda: Ja też się cieszę. Ekscytuje się, że jarają się tym ludzie w moim wieku i starsi. Od 5-6 lat moje nowe projekty budziły zainteresowanie raczej młodszych ludzi. A teraz nawet mój kolega, który reżyserował moje DVD i jest starszy od lotnictwa mówi: „Jak ja się cieszę, że Virgin wraca!”

 

Brakowało ci grania z Tomkiem Lubertem?

- Zawsze chciałam być frotmanką zespołu rockowego. To było spełnienie moich marzeń. Potem zrobiłam karierę solową, ale ona nigdy nie była moim celem tylko jedynym wyjściem z sytuacji, w której się znalazłam. Może nie do końca był szczyt moich marzeń, ale robiłam to najlepiej, jak potrafiłam. Po 10 latach wracam do tego, co lubiłam najbardziej.

O co właściwie pokłóciliście się z Tomkiem?

- Wszedł między nas menadżer, stary wyjadacz. Trafił na kłótniogenny grunt, na szczęście dziś Tomek już nie jest zazdrosny o mnie jako o liderkę. Dojrzał. Wie, że to ja jestem siłą tego zespołu. I to daje mu siłę. Wtedy był inny. I zespół rozpieprzył się w dwa miesiące.

Nie odzywaliśmy się z Tomkiem do siebie przez rok. Potem się pogodziliśmy. A znamy się 17 lat, więc to i tak niezły wynik. Zresztą już nigdy więcej się ze sobą nie pokłóciliśmy, nigdy. Zrozumieliśmy, że jesteśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi. Jak pojawia się problem, wyjaśniamy go między sobą. Ja nie mam partnera ani partnerki, a Tomek nie włącza żony w nasze zawodowe sprawy.

On dojrzał, a ty?

- Mam większą cierpliwość do ludzi. Wciąż jestem temperamentna i mam krótki zapalnik, ale teraz szybciej mi przechodzi, szybciej macham ręką. A do przyjaciół to już w ogóle mam turbo cierpliwość. Częściej akceptuję ich wady. Za Tomka np. zawsze muszę zaparkować, a jak się spieszymy, to ja prowadzę. Kiedyś bym się darła i krzyczała: „Jak ty jedziesz?” A teraz po prostu mówię: „Dobra, przesiądźmy się”.

DodaDoda materiały prasowe

W Virgin też ty prowadzisz?

- Podzieliliśmy się obowiązkami, ja trochę menadżeruję. Zjadłam zęby na show biznesie. Tomek pomaga mi w produkcji muzycznej i oczywiście współkomponuje. Ja pierwszy raz też komponowałam piosenki na płytę. Wyszły mi fajnie, a do tej pory wydawało mi się, że potrafię tylko pisać teksty.

Jaka to płyta?

- Rockowa. Poprosiliśmy o pomoc Marcina Trojanowicza i Sebastiana Piekarka z zespołu Ira. Wiesz, byłam ciekawa, co o naszej płycie sądzi mój idol Slash. Wysłałam mu jeden kawałek i okazało się, że jest zachwycony. Byłam w ciężkim szoku, może dlatego, że w Polsce zawsze na dzień dobry wszystko jest na nie.

Wasza piosenka „Niebezpieczna kobieta” jest w nowym „Pitbullu”.

- Tak. Napisaliśmy ją, żeby zaczynała koncert, bo jest tak dziwna. To nietypowy singel, więc dobrze pasuje do filmu, który wyróżnia się na tle polskiej kinematografii. Jest inna, tak jak i film Patryka jest inny.

„Niebezpieczna kobieta” nie jest przypadkiem o tobie?

- Wszystkie piosenki na tej płycie są o mnie. Tyle się działo w moim prywatnym życiu, że jedną piosenkę pisałam w 10-15 minut. Dzikie żale, przemyślenia i powstawały ballady chwytające za serce. „Niebezpieczna kobieta” to efekt refleksji, że ja już naprawdę nie chcę być w żadnym związku.

Nie wierzę.

- Możesz myśleć co chcesz, ja cię nie przekonam. Ale czas pokaże. Posłuchaj moich piosenek, śpiewam o rzeczach, o których wstydziłabym się mówić.

Beata Kozidrak też podobno śpiewa o sobie na najnowszej płycie.

- Ja jestem ostrzejsza. Nie biorę jeńców.

To pasujesz do „Pitbulla”.

- Zamykam sagę Patryka, na wiosnę wchodzę na plan i zagram w trzeciej części. Rola została napisana chyba pode mnie. Gdy spotkałam się z Patrykiem, powiedział, że szukał aktorki, która byłaby jednocześnie brutalna i seksowna. Męska i zarazem sensualna. Ja łączę te cechy. Jestem prawdziwa.

Patryk zobaczył cię w teatrze w spektaklu „Słownik ptaszków polskich” Krzysztofa Materny?

- Tak. Zresztą po tym spektaklu dostałam kilka propozycji ról od różnych reżyserów. Jestem w szoku, że tak się dzieje. Sama zaczęłam się na tyle interesować filmem, że zacznę produkować. Wyprodukowałam Virgin, wyprodukuję moje nowe DVD. Polubiłam to.

Gdybym spytała - muzyka czy film?

- Muzyka. Bez zastanowienia. W filmie gra się inną osobę, a to się kłóci z moją ideą na życie, żeby zawsze być sobą. Poza tym w filmie nie ma żywej publiczności. Cały czas robi się duble do perfekcji wykreowanej przez reżysera. Muzyka pozwala mi się wyżyć. Każde potknięcie jest moim atutem, mam interakcję z publicznością. Nie muszę nic powtarzać. Robię raz, a dobrze.

Jakoś specjalnie dbasz o głos przed nową trasą?

- Nie piję alkoholu podczas trasy koncertowej. Wyżera struny głosowe. Śpię po 8-10 godzin, sama byłam w szoku. Gdybym tyle nie spała, spokojnie mogłabym przejść jakieś załamanie nerwowe, a tak łapię dystans. A poza tym chyba pomagają mi geny. Przez półtorej godziny koncertu drę się non stop co weekend przez 15 lat i nie mam żadnych problemów z głosem. Geny. Jak się wydarłam zaraz po narodzinach, to wszyscy się zdziwili.

Więcej o: