Czekali godzinami, by ją zobaczyć. Solange dała perfekcyjny koncert, choć jednego zabrakło [Z SXSW]

Solange zaprezentowała w Austin mistrzowski, dopracowany do najmniejszego szczegółu koncert, ale zupełnie nie pasował on do istoty festiwalu SXSW.

Choć SXSW skupiony jest przede wszystkim na młodych, często debiutujących, z reguły mało znanych wykonawcach, co roku pojawia się tam kilka gwiazd wielkiego kalibru, grających kameralne koncerty w niewielkich klubach, na scenach nieporównywalnych z kolosami, na których występują na co dzień. W tym roku nie było inaczej, a największą spośród kilku gwiazd, które postanowiły zaprezentować się publiczności w takiej formule była Solange.

Wszędzie niebiesko

Jej koncert odbywał się pod szyldem firmy YouTube, która w jednym z klubów w centrum miasta otworzyła działające przez kilka dni miejsce, gdzie od rana prezentowane były jej najnowsze propozycje związane z muzyką, a wieczorem odbywały się koncerty. Żeby dostać się do klubu na koncert Solange, niektórzy czekali kilka godzin. Tłum był tak wielki, że kolejka okrążała budynek i ciągnęła się daleko w głąb ulicy.

Wreszcie kilkaset osób stłoczonych w klubie dostało to, na co tak długo czekało: artystka wyszła na scenę wraz ze sporym zespołem, złożonym z instrumentalistów, sekcji dętej i trzyosobowego chórku. Od razu było więc jasne, że muzyka podczas tego koncertu będzie wykonywana całkowicie na żywo. I że kolorem wieczoru będzie niebieski: takiej barwy były stroje wszystkich członków zespołu, cała scenografia i światło. Ta konsekwencja i spójność sprawiała, że pod kątem wizualnym występ robił wrażenie pieczołowicie przygotowanego i dopracowanego do ostatniego szczegółu.

SolangeSolange YOUTUBE @ COPPERTANK

Solange była w znakomitej formie, zarówno wokalnej, jak i fizycznej - znakomicie radziła sobie nawet z najtrudniejszymi fragmentami piosenek, udowadniając że w przypadku jej płyt bogata produkcja nie musi maskować jej niedociągnięć głosowych. Na dodatek ani przez moment nie stała w miejscu. Świetnie sprawdzała się jako część nietypowego i robiącego spore wrażenie układu choreograficznego, którym był cały ten koncert.

Solange już od dawna przesunęła się dość mocno od typowego tanecznego popu w stronę dużo spokojniejszego r’n’b. Nie mogło to oczywiście nie wpłynąć na oprawę taneczną jej występu. Zamiast dynamicznych, rozbuchanych figur tanecznych, artystka zaproponowała coś o wiele bardziej stonowanego i dopasowanego do swojego repertuaru: członkowie jej zespołu poruszali się bardzo powoli, z dystynkcją i dostojnością, jakby tańczyli w zwolnionym tempie. Choć w zasadzie dość prosty, pomysł ten był na tyle nietypowy, żeby mocno przyciągać uwagę.

Perfekcja, ale...

Mocno rozczarowujące było natomiast to, że artystka zdawała się być tak mocno skupiona na wokalnej i wizualnej warstwie swego występu, że nawet nie próbowała nawiązać kontaktu z publicznością. Tym samym zupełnie zniknęła wielka siła jej najnowszej płyty, którą jest jej bardzo mocna wymowa polityczno-społeczna. Na albumie jej nośnikiem są umieszczone między utworami wypowiedzi zwykłych ludzi, na koncercie oczywiście ich zabrakło, a sama wokalistka nie podejmowała tego tematu, zajęta wyłącznie perfekcją wykonania kolejnych utworów i tworzeniem bezbłędnego scenicznego widowiska.

SolangeSolange YOUTUBE @ COPPERTANK

Nawet kiedy podeszła do brzegu sceny, żeby wykonać nieco bardziej dynamiczną sekwencję taneczną, szybko okazało się, że nie chodzi o bliskość z publicznością, ale z obiektywem stojącej tam kamery. Był właściwie tylko jeden moment, kiedy artystka zdawała się zerwać niewidzialną zasłonę oddzielająca ją od widzów: kiedy pod koniec koncertu wygłosiła przemówienie o tym, jak bardzo jest im wdzięczna za to, że ją wspierają. Bardzo wyraźnie było jednak widać, że tak naprawdę to nie jest żadne szczere wyznanie, ale kolejna część odgrywanej roli. To nie było przyjacielskie zwierzenie, ale mistrzowsko wykonany teatralny monolog.

Koncert oparty był bardzo konsekwentnie na założeniu istnienia teatralnej „czwartej ściany”, oddzielającej artystów od widzów i sprawiającej, że ci pierwsi tworzą widowisko dla tych drugich, ale jednocześnie w zupełnym oderwaniu od nich. Było to bardzo zgodne z charakterystyczną dla sceny popowej koncepcją artysty jako swego rodzaju kreacji, odrębnego bytu, funkcjonującego we własnym, autonomicznym świecie.

Na występie Solange w Austin było to widać jeszcze wyraźniej niż zwykle: na festiwalu SXSW zasadą, która rządzi praktycznie wszystkimi koncertami, ze względu na ich kameralny charakter, jest pełna bliskość między muzykami, a widzami i całkowity brak gwiazdorstwa. Solange pokazała swoim festiwalowym koncertem, że jest zupełnie gdzie indziej niż cała reszta festiwalowych wykonawców.

A teraz zobacz: Nawet na wielkiej gali zdarzają się potknięcia. Oto największe oscarowe wpadki

Nawet na wielkiej gali zdarzają się potknięcia. Oto największe oscarowe wpadki

Więcej o: