Chcieli wjechać do Stanów, żeby zagrać na festiwalu. Trafili do aresztu [Z SXSW]

Kilku wykonawców z różnych krajów, którzy mieli zagrać na festiwalu w Austin, zostało zawróconych na amerykańskich lotniskach. Dzieje się tak co roku, ale tym razem jest o tym wyjątkowo głośno.

W mediach pojawiło się już kilka informacji dotyczących muzyków z różnych stron świata, którzy mieli wystąpić na festiwalu South By South West w Teksasie, ale zostali zatrzymani na granicy przez amerykańskie służby imigracyjne i odesłani do domu.

Chcą grać muzykę? Do aresztu z nimi!

Szczególnie nieprzyjemna sytuacja spotkała muzyków włoskiego zespołu Soviet Soviet. Według ich własnej relacji, zostali dość brutalnie potraktowani na granicy - polegało to przede wszystkim na długotrwałym przesłuchiwaniu i podważaniu wszystkich podawanych przez nich argumentów. Ale to jeszcze nie było najgorsze. Na koniec napięcie sięgnęło takiego poziomu, że policjanci obecni przy kłótni urzędników z muzykami zdecydowali, że zamiast podlegać - jak zwykle w takich wypadkach - natychmiastowemu odesłaniu do kraju, z którego przyjechali, trafili... do aresztu. Spędzili tam całą noc, po czym wrócili do Włoch.

 

Najgorsze jest to, to wcale nie tak, że tegoroczny festiwal SXSW jest w jakiś specjalny sposób dotknięty tego typu problemami. Dzieje się tak od lat, przy okazji najróżniejszych amerykańskich festiwali i tras koncertowych. Najróżniejsi wykonawcy nieustannie muszą odwoływać występy, bo nie są w stanie przekroczyć amerykańskiej granicy.

Przepisy w tego typu sprawach nie są do końca precyzyjne, co często oznacza, że kosztujące grube tysiące dolarów przedsięwzięcia wiszą na włosku i potrafią zależeć od arbitralnej decyzji urzędnika na granicy. Nic dziwnego, że na niemal każdej konferencji branży muzycznej z udziałem Amerykanów, czy to w Europie czy w USA, pojawia się panel albo warsztaty poświęcone problemom wizowym.

Oni? Nie wjadą...

Według najnowszego zestawienia tak przykre sytuacje dotknęły w związku z tegorocznym SXSX też kilkorga innych artystów. Wśród nich znaleźli się: mieszkający w Londynie muzyk arabskiego pochodzenia, Yussef Dayes, perkusista zespołów Yussef Kamaal i United Vibrations oraz członkowie: włoskiej formacji Soviet Soviet i międzynarodowego zespołu funkcjonującego w Kanadzie, Massive Scar Era.

Przypadek zespołu Massive Scar Era pokazuje, że dla amerykańskich urzędników pilnujących granic pochodzenie nie ma wielkiego znaczenia - wśród trójki osób zatrzymanych na lotnisku jedna urodziła się w Egipcie, a dziś ma prawo stałego pobytu w Kanadzie, druga jest obywatelem tego kraju, a trzecia ma specjalny status, przyznawany ze względu na pochodzenie z jednej z północnoamerykańskich grup ludności autochtonicznej. Całej trójce odmówiono prawa wjazdu do Stanów Zjednoczonych z tytułu posiadania nieodpowiednich wiz.

 

Według służb granicznych artyści występujący w USA powinni posiadać wizy P-2. W sytuacji festiwali showcase’owych, takich jak SXSW sytuacja jest jednak szczególna: wykonawcy nie otrzymują wynagrodzenia za występy w jego ramach, nie zarabiają na terenie Stanów Zjednoczonych, a więc powinny wystarczyć im wizy turystyczne, B-1.

Sytuacja się jednak komplikuje, bo wielu muzyków oprócz koncertów umieszczonych w programie festiwalu, gra także na wielu nieoficjalnych showcase’ach, które bywają bardzo ciekawe, są bardzo oblegane i uważane przez wielu uczestników festiwalu za jego największą atrakcję. Zasady rozliczeń z uczestnikami takich koncertów bywają różne, a urzędnicy na granicy zwykle nie bawią się w rozstrzyganie takich niuansów, tylko odmawiają wjazdu.

Koreańczyków uratowała muzyka

W tym roku sprawa była bardziej gorąca niż zwykle. Wiąże się to przede wszystkim z przejęciem władzy przez Donalda Trumpa i błyskawicznymi zmianami, których dokonał w przepisach imigracyjnych. Działania nowej administracji sprawiły, że sytuacja na granicach stała się znacznie bardziej napięta niż kiedykolwiek, a urzędnicy służb imigracyjnych - o wiele bardziej skrupulatni, a wręcz podejrzliwi.

Z drugiej strony zabezpieczali się też organizatorzy festiwalu, żeby uniknąć posądzeń o ułatwianie przedostawania się do Stanów osób, które według nowych przepisów nie powinny się tam dostać. Doczekali się zresztą z tego powodu potężnej krytyki ze strony części amerykańskich artystów.

Afera wybuchła kilka dni przed festiwalem, kiedy jeden z wykonawców ujawnił fragmenty umowy, którą organizatorzy proponowali artystom. Znalazły się tam paragrafy mówiące nie tylko o tym, że muszą oni sami zatroszczyć się o to, żeby ich sytuacja prawna była jasna i że organizatorzy nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za problemy wynikające z niedopełnienia tych wymogów. Mało tego - pojawiła się tam groźba zgłoszenia przez organizatorów wszystkich wątpliwości do stosownych władz.

Kilkudziesięciu amerykańskich uczestników festiwalu zareagowało bardzo mocno: podpisali list do organizatorów, domagając się wycofania tych fragmentów umowy i zadbania o to, żeby festiwal był dla wszystkich przyjazną przestrzenią. W odpowiedzi organizatorzy zadeklarowali, że w przyszłym roku zmienią treść umowy.

A kiedy do mediów przedostały się informacje o artystach, którzy nie zdołali przekroczyć granicy, organizatorzy SXSW wyrazili żal i ujawnili historię z prawdziwym happyendem: chodziło o muzyków jednego z koreańskich zespołów, którzy w drodze na festiwal zostali zatrzymani na lotnisku. Kiedy powiedzieli, że jadą na SXSW i zaprezentowali urzędnikom swoją muzykę z płyty, ci wpuścili ich natychmiast i życzyli powodzenia na festiwalu.

A teraz zobacz: Nawet na wielkiej gali zdarzają się potknięcia. Oto największe oscarowe wpadki

Nawet na wielkiej gali zdarzają się potknięcia. Oto największe oscarowe wpadki