Koncert punkowy gdzieś na Śląsku. Mała sala, mała scena, z głośników grzmi mocna, hymnowo brzmiąca muzyka. Pod sceną typowy obrazek: chłopak wiesza torbę na swojej dziewczynie i biegnie pogować. Potem wraca i zmusza ją do pocałunku, choć ona wyraźnie, nieśmiało, próbuje się bronić. Jak zwykle na koncercie. Nikt nie zwraca uwagi. Prawie nikt. Oprócz wokalistki zespołu. Nagle przerywa koncert w połowie piosenki i wola ze sceny: „Zostaw ją! Zostaw ją i wyjdź. Nie gramy dla ciebie”.
Pierwsza myśl: przesada, za mocno, za bardzo. Ale potem przychodzi druga: nie, to nie jest na wyrost, nie da się inaczej. Od tego się właśnie zaczyna. Od „niewinnych”, codziennych seksistowskich zachowań, od przekroczeń, na które nikt nie zwraca uwagi, a one rosną i poszerzają przestrzeń dopuszczalnej i akceptowanej przemocy wobec kobiet. I ktoś musi to głośno mówić. Kto jak nie wokalistka zespołu El Banda - jego najnowsza płyta jest katalogiem spraw, o których trzeba mówić jak najgłośniej, problemów, którymi trzeba się zająć jak najszybciej.
El Banda to warszawski feministyczny zespół punkowy, który istniał w latach 2003-2010, nagrał wtedy dwie płyty długogrające, wypełnione piosenkami radykalnymi i poruszającymi, wypełniając na tyle, na ile to było możliwe, lukę po nieistniejących już wówczas formacjach Post Regiment i Guernica Y Luno. Od tej pierwszej przejął melodyjność, przebojowość i jednego z muzyków, od tej drugiej: radykalizm tekstowy i ideowy oraz swoistą umiejętność dozowania podniosłości, która sprawiała, że każda piosenka brzmiała jak hymn.
Kilka lat po zakończeniu działalności, muzycy grupy postanowili wrócić na scenę. Powodów było kilka, a tym najbardziej znaczącym i bezpośrednim stał się Czarny Protest - walka polskich kobiet o ich prawa. Członkowie grupy wznowili działalność mocnym akcentem: singlem, na którym znalazł się utwór napisany specjalnie z myślą o ulicznych demonstracjach: krótki, mocny, znakomicie chwytający atmosferę tamtych protestów.
To był wyraźny sygnał, że powróciła grupa, której bardzo brakowało - zespół, który miał do powodzenia coś ważnego i radykalnego. Najnowszy album, „Wiatr sieje nas” jest znakomitym dowodem na to, że piosenki wciąż mogą coś znaczyć, zwracać uwagę na ważne sprawy, poruszać i inspirować. To jedna z najmocniejszych, najbardziej radykalnych i najważniejszych płyt, które ukazały się w Polsce w ostatnich latach.
Pod względem muzycznym niewiele się zmieniło w El Bandzie po kilkuletniej przerwie. Zespół nadal gra punk rock bardzo przystępny, na swój sposób wręcz przebojowy. To melodyjne piosenki z miękkim brzmieniem, które każdy miłośnik ostrego grania w Polsce zna bardzo dobrze - było przez długie lata charakterystyczne dla zespołów nagrywających płyty w słynnym studiu Złota Skała, prowadzonym przez nieodżałowanego Roberta Brylewskiego.
Ale, z całym szacunkiem dla pomysłowości i kunsztu instrumentalistów, na pierwszy plan na tej płycie wysuwają się teksty - wysuwają zresztą całkiem dosłownie: to rzadkie na punkowych płytach, żeby głos wokalistki ustawiony był w miksie aż tak bardzo „z przodu”. Jest w tym oczywiście bardzo wyrazisty cel: teksty tych piosenek muszą być wyraźnie słyszalne.
Anna Czeremcha, ich autorka i wokalistka zespołu, wyraźnie zmieniła swój styl w porównaniu z poprzednimi płytami grupy. Kiedyś pisała bardziej poetycko, budowała piętrowe metafory, tworzyła swoje małe światy, dziejące się gdzieś pod stołem albo pod dywanem rzeczywistości. Ale to się już skończyło. Na najnowszej płycie mówi o wiele bardziej wprost, wykrzykuje prosto w oczy, mówi jasno i wyraźnie słowa, które mają dawać do myślenia, mają boleć, mają zostawiać blizny.
Zostawiła sobie w arsenale słów trochę charakterystycznych dla siebie metafor, ale znacznie częściej używa sformułowań bardzo bezpośrednich, jednoznacznych i mocnych. Bo jak inaczej mówić o brutalnej rzeczywistości, o świecie pełnym codziennego zła, o takich sprawach jak gwałt, przemoc wobec kobiet, zakorzeniona bardzo głęboko nienawiść do wszystkich obcych.
Tę dosadność i bezpośredniość najbardziej słychać w tekście kończącego płytę utworu „Hańba”, który w pewnym sensie uznać można za kobiecą wersję i kontynuację słynnego „Hymnu miłości”, prawdziwego opus magnum zespołu Guernica Y Luno. Ten tekst momentami brzmi jak wiadomości z nieistniejącej telewizji, zupełnie innej niż te, które działają w rzeczywistości. Ale ważniejsze są w nim fragmenty, w których wokalistka grupy mówi o tym, że kobiety, te doznające przemocy i te, którym udaje się tego uniknąć, nie są same, że zawsze mogą liczyć na pomoc innych kobiet.
„Prawie cztery lata temu w Iławie, w fabryce przetwarzającej mięso indyków, kobieta urodziła dziecko na zmianie, w łazience. Wyrzuciła to dziecko za płot i wróciła do taśmy produkcyjnej. Odbył się na niej medialny lincz. I nikt z was się nie zapytał, jaką miała umowę, ile pracowała, czy miała prawo do zasiłku macierzyńskiego, czy miała jakąkolwiek pomoc. Kilka lat temu koleżanka ze związku zawodowego opowiedziała mi, że poroniła w łazience i wróciła do pracy na taśmie w fabryce cukierków. Tak wygląda nasze życie, a wy macie je w dupie. Zmuszacie nas do pracy i zostawiacie same. Ale my same nie jesteśmy. W związku zawodowym Inicjatywa Pracownicza i w dziesiątkach kolektywów kobiecych wspieramy się, zbieramy pieniądze, wymieniamy się informacjami, jesteśmy ze sobą.”
I nawet jeśli nie brzmi to jak tekst piosenki, ale fragment odbijanego na powielaczu biuletynu jakiejś podziemnej organizacji, nie sposób przecenić wartości tych słów, zwłaszcza dla tych, którym przyszło żyć w rzeczywistości, w której horyzont wiedzy o świecie wyznaczają istniejące stacje telewizyjne.
Jednym z najmocniejszych utworów na płycie są „Gwałtgłosy”. To utwór o gwałcie, a raczej o tym, jak żyć z traumą, która po nim zostaje. To piosenka o tym, że nie można milczeć, chować się w sobie przed złem, ale też o tym, że to doświadczenie, którego doznało mnóstwo kobiet: „zamiast zbiórki kwiatów / dla wszystkich ofiar gwałtów / idę na ulicę i krzyczę / dziś nastał koniec przemocy / są nas tysiące / idziemy naprzód nieskromnie / przerywamy milczenie / my, słowa jak kamienie”.
Ogromne wrażenie robią teksty piosenek „Korpus Kristi” i „Walc”, będące jednym wielkim ostrzeżeniem, a może już oskarżeniem wobec tych wszystkich, którzy powtarzając patriarchalne stereotypy dotyczące męskości i kobiecości utrwalają schematy przemocy, przyczyniają się do nieustannego podtrzymywania kultury gwałtu. „A twój synek ma być dzielny, i silny i nie bać się i nie mazać się on też będzie molestował / Bo przy nim śmiejesz się, śmiejesz się z grubych dziewczynek śmiejesz się a na chude cmokasz / Podsycasz jego wyższość a jej wstyd, jego wyższość a jej wstyd, jego wyższość… / A twoja córka będzie gwałcona bo ma nie krzyczeć, ma nie krzyczeć, delikatna ma być, ładnie ubrana, taka perełka, taka perełka / Bo przy niej śmiejesz się, śmiejesz się, z grubych dziewczynek śmiejesz się a na chude cmokasz / Podsycasz jej niepewność jego wzwód, jej niepewność jego wzwód, jej niepewność…”
Swego rodzaju przeciwwagą katalogu złych myśli, słów, uczynków i zaniedbań, którym są piosenki na tej płycie jest otwierający ją utwór „Kulka”, będący wzruszającym wyrazem nadziei, że inny świat jest możliwy. Czeremcha lepi w nim nową planetę, która składałaby się z miłości, empatii, współczucia, szacunku do innych, wyrozumiałości i zrozumienia. Byłaby „nowa, lepsza, bez honoru, boga i ojczyzny”.
Nowa płyta El Bandy to wielkie wydarzenie na rodzimej scenie muzycznej czy szerzej - w rodzimej kulturze. To dzieło, które mówi o rzeczach bardzo ważnych, a o których rodzima kultura albo nie mówi wcale, albo mówi w sposób dużo bardziej ostrożny, zawoalowany albo hermetyczny.
Z punkową dezynwolturą Czeremcha przekracza granice przyjętego konsensusu na temat tego o czym i jak można mówić, żeby nie skwasić atmosfery i nie zepsuć nikomu dobrego samopoczucia. El Banda bardzo skutecznie przebija balon najróżniejszych społecznych kompromisów i konwencji. Mówi o rzeczach kluczowych w sposób, który może trafić do wszystkich. Porusza tematy, które - owszem - od zawsze żyją na punkowej scenie, ale zwykle podane są w sposób niemożliwy do przyjęcia, a nawet do odczytania dla większości potencjalnych odbiorców.
Poruszając się w obrębie nieco łagodniejszej formy, zespół sprawia, że jego twórczość może trafić do znacznie szerszego kręgu odbiorców. A powinna, bo na najnowszej płycie grupy znalazły piosenki, mówiące o sprawach, o których trzeba wiedzieć, o których trzeba krzyczeć i z którymi trzeba walczyć na każdym kroku.