Rammstein nawiązał w teledysku do Holokaustu. Nic dziwnego, że polska prawica jest zachwycona [ANALIZA]

Polskie media od kilku dni rozpisują się o tym, że zespół Rammstein wywołał kontrowersje swoim najnowszym teledyskiem, który opisuje w dość metaforyczny, choć i dosadny sposób historię Niemiec. Pojawiają się w nim między innymi sceny, w których część z muzyków jest przebrana za żydowskich więźniów obozu koncentracyjnego, a część za nazistów. Ba, teledysk ten wywołał nawet entuzjazm wśród przedstawicieli polskiej prawicy, którzy są zachwyceni, że artyści nie uciekają od "trudnej prawdy". Sęk w tym, że krytykom - zwłaszcza tym z Niemiec - nie chodziło o cały teledysk, a raczej o jego zapowiedź, w której ukazane są właśnie te najbardziej drażliwe sceny z obozu koncentracyjnego.

Najnowszy teledysk zespołu Rammstein do piosenki "Deutchland" liczy sobie ponad dziewięć minut i od swojej premiery 28 marca został już obejrzany kilkadziesiąt milionów razy. To o tyle imponujące, że produkcja bardziej przypomina artystyczną etiudę filmową niż standardowy muzyczny klip.

Zarówno słowa piosenki, jak i sam teledysk nawiązują do trudnej, często niechlubnej historii Niemiec - w tekście usłyszymy strawestowane słowa hymnu III Rzeczy, a w filmie zobaczymy sceny nawiązujące do II wojny światowej, w których czterech z muzyków ma na sobie obozowe pasiaki z doszytymi emblematami, których używano do oznaczenia Żydów, homoseksualistów czy więźniów politycznych.

 

I właśnie te sceny stały się zarzewiem kontrowersji i sprzeciwu środowisk żydowskich jeszcze przed premierą samego teledysku, a o sprawie jest głośno nawet poza Niemcami. W polskich mediach pojawił się jednak nieco uproszczony obraz sprawy. 

Z większości artykułów wynika, że m.in. rządowy rzecznik do spraw antysemityzmu Felix Klein, przedstawiciele Jad Waszem czy przedstawiciel ambasady Izraela zarzucają zespołowi przekroczenie granicy swobody artystycznej, trywializację Holocaustu i "bezczeszczenie zwłok". Nie do końca jednak chodzi o to, że w całym teledysku ukazującym historię Niemiec bez lukrowania i unikania trudnych tematów znalazły się takie właśnie sceny z obozu, a o to, że te sceny wykorzystano w celach promocyjnych klipu.

"Przekroczenie czerwonej linii"

Rzecznik izraelskiego ministerstwa spraw zagranicznych Emmanuel Nahshon napisał na Twitterze:

Ten klip wykorzystujący Holocaust w celach reklamowych jest haniebny i nieuzasadniony. Przyłączamy się do wielu głosów i nawołujemy do jego natychmiastowego usunięcia.

Jak z kolei donosi BBC, Felix Klein powiedział, że faktycznie, jeśli sceny nawiązujące do Holocaustu zostały użyte tylko do zwiększenia sprzedaży, było to "pozbawionym smaku wykorzystaniem wolności artystycznej", a jak donosi  z kolei Deutche Welle, dodał też w rozmowie z dziennikiem "Bild", że "Taka inscenizacja jako skazanych na śmierć więźniów obozu koncentracyjnego jest przekroczeniem czerwonej linii".

Z kolei Iris Rosenberg, rzeczniczka Instytutu Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu Jad Waszem w Jerozolimie, powiedziała temu samemu "Bildowi", że co do zasady Jad Waszem "nie krytykuje generalnie prac artystycznych przypominających o Holokauście". Podkreśliła jednak, że sposób prezentacji powinien być pełen szacunku oraz nie powinien obrażać, dyskredytować ani bezcześcić pamięci o Holokauście. Nie może też być "zwykłym narzędziem" wykorzystanym do "nakręcania" marketingu i zwykłego zwracania uwagi opinii publicznej.

W podobnym tonie wypowiada się dyrektor Fundacji Bawarskie Miejsca Pamięci Karl Freller, który z kolei podkreślił, że "nie wolno wykorzystywać cierpienia i nieludzkości Holokaustu dla celów reklamowych czy efektów mających na celu popularyzację produktów niezależnie od ich rodzaju". Jak donosi Deutche Welle, zaprosił już muzyków zespołu Rammstein do odwiedzenia Miejsca Pamięci w byłym niemieckim obozie koncentracyjnym Dachau. 

Część większej całości

Podkreślmy zatem, że najbardziej kontrowersyjna scena jest tylko częścią większej całości - zespół w teledysku pokazuje najbardziej przełomowe, często mało chwalebne fragmenty swojej narodowej historii, której bynajmniej nie gloryfikuje. Teledysk zaczyna się jeszcze w czasach barbarzyńskich, w trakcie historycznej Bitwy w Lesie Teutoburskim, kiedy związek germańskich plemion pokonał rzymskie oddziały.

Później mamy nawiązania do innych epok historycznych, a nawet sceny na statku kosmicznym. Muzycy po kolei wcielają się w różne postaci związane z niemiecką historią, a przez cały ten czas towarzyszy im Germania - narodowy symbol niemieckiej ludności, kobieta tradycyjnie przedstawiana w zbroi. W teledysku niemieckich "prowokatorów" zagrała ją czarnoskóra Ruby Commey.

Reżyser teledysku, Berlin Spectre, nie zapomniał, żeby pokazać w nim także sceny z czasów krwawych krucjat, Wielkiego Kryzysu, palenia książek, współpracy Kościoła z nazistami czy Zimnej Wojny. W teledysku pojawiają się m.in. przebitki z NRD, popiersie Marksa i Lenina czy sobowtóry Ericha Honeckera i kosmonauty Sigmunda Jähna, pierwszego Niemca w kosmosie, który był uczestnikiem programu kosmicznego Związku Radzieckiego.

Germania!

Dodajmy też, że twórcy postanowili symbolicznie rozprawić się z nazistami - ci sami więźniowie w pasiakach, którzy czekali na powieszenie na szubienicy, strzelają w twarze kolegów z zespołu przebranych za SS-manów.  No i sam tekst jest niemniej symboliczny, czy prowokacyjny. Refren dość jasno daje do zrozumienia, że muzycy mają wysoko krytyczne i ambiwalentne podejście do historii swojej nacji:

Germanio - moje serce w płomieniach

Chce Cię kochać i potępiać

Germanio - Twój oddech zimny

Tak młoda - a jednocześnie tak stara

Germania!

Ty (Ty, Ty, Ty, Ty)

Nigdy Cię nie opuszczę (płaczesz, płaczesz, płaczesz, płaczesz)

Można Cię kochać (kochasz, kochasz, kochasz, kochasz)

I chcieć Cię nienawidzić (nienawidzisz, nienawidzisz, nienawidzisz, nienawidzisz)

Arogancki, wyniosły

Przejmować, poddawać się

Zaskakiwać, napadać

Germania, Germania ponad wszystkimi

Jak łatwo przy tym zauważyć, w tekście znalazł się wers "Deutschland, Deutschland über allen", czyli dość łatwe do rozszyfrowania nawiązania do wersów "Deutschland, Deutschlan düber alles", które po II wojnie Światowej zniknęły z oficjalnego hymnu Niemiec.

Trudno więc mówić tutaj o faktycznym instrumentalnym traktowaniu Holocaustu w kontekście całości dzieła, choć głosy sprzeciwu są jak najbardziej zrozumiałe. Użycie akurat tej wybranej sekwencji do promocji teledysku było chwytem tanim, ale niewątpliwe skutecznym.

"Mogli zaaranżować odbieranie mydeł"

Nic też dziwnego, że polski prawicowy publicysta Piotr Cywiński opublikował na łamach portalu wPolityce  tekst, w którym nie kryje swojej aprobaty dla najnowszego dzieła niemieckich muzyków. Bardzo mu się podoba, że Rammstein nie tuszuje tych najtrudniejszych fragmentów niemieckiej historii (zresztą faktycznie sobie trudno wyobrazić, że teledysk opowiadający o historii tej nacji nie zawiera scen nawiązujących do II wojny światowej - wyobrażacie sobie, co by się działo, gdyby takich scen nie było?), a nawet żałował, że muzycy nie poszli jeszcze dalej. Zasugerował, że mogli "np. zaaranżować odbieranie mydeł i wejście do łaźni, gdzie zamiast wody z pryszniców uwalniano cyklon B…". I to już jest pomysł dużo bardziej skandaliczny i balansujący na granicy jakiejkolwiek przyzwoitości.

Ale spokojnie, zachwyt Cywińskiego nad grupą długo nie potrwa, już jakiś czas temu zespół pokazał zdjęcia z planu innego, jeszcze nieopublikowanego, teledysku, w którym wykorzystano rozliczne akcesoria związane z chrześcijańskim obrządkiem rytualnym, a poczesne role przypadły statystkom w strojach zakonnic.

Biorąc pod uwagę, że teledysk wyreżyserował Jonas Akerlund - ten sam człowiek, który stworzył z Rammsteinem teledysk porno, - raczej nie można się spodziewać, że będzie to film pochwalny. Spodziewałabym się raczej czegoś w rodzaju "Kleru".  

Skandal - chleb powszedni                                                                              

Przy czym, to nie pierwszy raz, kiedy Rammstein wywołał swoją twórczością skandal. Zespół ma w swoim dorobku m.in. teledysk do coveru utworu Depeche Mode "Stripped", w którym reżyser wykorzystał sceny z filmu "Olimpia" Leni Riefenstahl, reżyserki, która kręciła dla Hitlera filmy propagandowe. "Olimpia" była kroniką berlińskiej olimpiady z 1936 roku, głośną dzięki zastosowanym przez Riefenstahl nowatorskich zabiegów estetycznych i technicznych, takich jak oświetlenie podkreślające kontrast i zdjęcia pod światło. Muzycy po latach podkreślali, że pomysł nie był ich, a sam film wydawał im się po prostu estetycznie zachwycający.

Muzycy w swoim dorobku mają też piosenkę "Mein Teil", która nawiązuje do głośnej w Niemczech sprawy  Armina Meiwesa i Bernda Jürgena Brandesa. Mężczyźni umówili się się, że Mewis zabije Brandesa. Wcześniej jednak odcięli temu drugiemu penisa, po czym wspólnie go skonsumowali. Później Meiwes poćwiartował ciało ofiary i metodycznie je zjadał. O sprawie kanibala głośno było w 2001 roku.

Muzycy Rammstein znani są też z tego, że na koncertach przy piosence "Buck Dich" ("Schyl się") wokalista i klawiszowiec symulują stosunek analny na scenie, dzięki czemu w USA trafili nawet do aresztu, zaś w Petersburgu w 2012 chciano za to samo wytoczyć im proces po tym, jak w życie weszły przepisy o "zakazie promowania homoseksualizmu".

Niespodzianki i premiera

Nawet przy okazji wydania poprzedniej płyty zespół wywołał nie mniej zamieszania - szósty album studyjny "Liebeist fur alle da" promował m.in. właśnie teledysk nakręcony z udziałem aktorek i aktorów porno, zaś z powodu utworu "Ich tu dirweh" ("Daję Ci ból") płyta znalazła się na liście materiałów nieodpowiednich dla nieletnich - poza tym, że piosenka ta traktuje o masochizmie i sadyzmie, we wkładce płyty znajdowało się zdjęcie, na którym gitarzysta zespołu daje klapsy nagiej kobiecie. Przez to płytę kupować mogą tylko osoby pełnoletnie. I zapowiada się na to, że także w przypadku najnowszej płyty Rammstein, czeka nas jeszcze niejedna niespodzianka.               

Oficjalna premiera odbędzie się dopiero 17 maja, a opublikowana track lista jest zaszyfrowana. Biorąc pod uwagę, jak zaczęła się promocja tego albumu, można śmiało założyć, że rozwój wydarzeń będzie obfitował w kolejne tematy do dyskusji na różne tematy. Może nawet na koncercie w Chorzowie, który odbędzie się 24 lipca zjawi się, podobnie jak było w przypadku zespołu Adama "Nergala" Darskiego, krucjata różańcowa. Pożyjemy, zobaczymy.

Więcej o: