Taco Hemingway - recenzujemy nowy album. "Pocztówka z WWA, lato '19" przyszła priorytetem

Niezwykle popularny warszawski raper Taco Hemingway wszedł drugi raz do tej samej rzeki. Ta rzeka to Wisła, a wejście do niej okazało się bardzo udane. Na gorąco piszemy o tym, jak brzmi płyta "Pocztówka z WWA, lato '19".
Zobacz wideo

Premiera tej płyty była zaskakująca, ale jednocześnie w jakimś sensie mocno oczekiwana - o ile ktoś jeszcze wciąż czeka na nowe piosenki rapera modnego kilka sezonów temu. Warszawski artysta nie opublikował niczego nowego od wielu miesięcy. Można się więc było spodziewać, że przygotowuje jakiś premierowy materiał. I rzeczywiście, swego rodzaju tradycji stało się zadość: znienacka, we wtorkowy wieczór, w internecie ukazała się "Pocztówka z WWA, lato ’19".

Taco Hemingway zaskoczył fanów. Album "Pocztówka z WWA, lato '19" jest już w sieci >>

Taco Hemingway wraca do korzeni

To jedenaście nowych piosenek, w których Taco w jakimś sensie powraca do swoich korzeni. Już w pierwszej chwili uwagę zwraca miłe puszczenie oka do jego wczesnych, "warszawskich" płyt - to pojawiające się między utworami charakterystyczne sample z filmów z czasów PRL. 

Ale szybko okazuje się, że nie chodzi tylko o to: warszawski raper znów... rapuje o Warszawie. Po kilku płytach, na których mówił głównie o sobie, po raz kolejny pokazuje, że jest bystrym obserwatorem współczesności i potrafi ją opisać w bardzo błyskotliwy sposób. Znów pisze o warszawskich imprezach, o ludziach, których można spotkać na warszawskich ulicach, o modnych ciuchach, modnych lekach i modnych narkotykach, o dziewczynach szukających miłości, o deweloperach liczących pieniądze. Pojawiają się tu też nowe tematy i nowe perspektywy: zamiast piwa w nowych piosenkach Taco pije się już raczej wino, a warszawskie powietrze jest coraz bardziej zanieczyszczone smogiem.

Ten mocno ekologiczny wątek to zresztą wcale nie koniec społecznego zaangażowania rapera widocznego na tej płycie - nawet jeśli nie ma go tu zbyt wiele, w obliczu kompletnej obojętności rodzimej sceny muzycznej wobec problemów współczesności i tak warto zwrócić na to uwagę. W zamykających album "Kabrioletach" znaleźć można sporo wersów piętnujących polską ksenofobię, homofobię i kilka innych paskudnych fobii.

 

Zaskakuje "Wujkiem dobra rada", rapuje o prosecco

Jeszcze bardziej zaskakujący jest jednak tekst piosenki "Wujek dobra rada", w której - o ile to nie bezlitosny trolling - raper wchodzi w bardzo dydaktyczny ton i daje słuchaczkom i słuchaczom tytułowe "dobre rady". Tak jakby poczuł odpowiedzialność za tłumy dzieciaków uczących się na pamięć jego piosenek. To oczywiście o niebo lepsze niż wszechobecna w rapie mizoginia i kilka innych "konwencji", których zdecydowanie nie warto promować wśród nastolatków, pytanie tylko na ile to mądrzenie się starszego - starzejącego się? - idola będzie dla nich autentyczne i znośne.

Taco wspomina w nowych piosenkach kilku amerykańskich raperów i kilka amerykańskich wokalistek popowych, tu i ówdzie nawiązuje do popkulturowych fenomenów: słynnych filmów czy gier video, cytuje innych polskich twórców. To czasem cytaty zaskakujące, bo za takie trzeba przecież uznać odniesienia do twórczości artystów z kategorii "muzyka rodziców": Muńka Staszczyka czy Sidneya Polaka. Czasem zaś to cytaty tylko lekko zasugerowane - to choćby ten moment, kiedy raper śpiewa o Warszawie jak o kobiecie, którą kocha, zupełnie jak Obywatel GC o Polsce.

Trudno jeszcze dziś przewidzieć, czy wśród nowych tekstów Taco znajdą się wersy i sformułowania, które na chwilę albo na dłużej trafią do języka potocznego, ale wygląda na to, że co najmniej kilka fraz ma na to spore szanse: to choćby ciekawa obserwacja o "warszawskim chodzie", specyficznym sposobie spacerowania po stolicy, wymagającym meandrowania między zaparkowanymi wszędzie samochodami czy prosty, ale wpadający w ucho rym o "otwieraniu prosecco ze swoim kolegą". Uwagę zwraca też mocny pod względem narracyjnym i retorycznym pomysł porównania relacji z dziewczyną do oglądania wypożyczonego filmu na kasecie VHS.

"Pocztówka z WWA, lato '19" - gwiazdą jest Dawid Podsiadło

Jeśli chodzi o kwestie muzyczne, ta "pocztówka", przygotowana przez spory i różnorodny zestaw producentów, jest - jak przystało na pamiątkę z wakacji - raczej lekka, imprezowa i bezpretensjonalna. Momentami wręcz taneczna. I w zasadzie bardzo aktualna, skoro tu i ówdzie wyraźnie słychać nawiązania do latynoskich rytmów czy nawet reggaetonu. W zasadzie, bo kilka dni wcześniej królowa popu, Beyonce, na swojej płycie towarzyszącej nowej wersji filmu "Król Lew" wyznaczyła zupełnie nowy kierunek muzycznych poszukiwań. Będzie nim Afryka.

Na albumie nie mogło oczywiście zabraknąć gości: jest tu kilku raperów, choć raczej nie pierwszoligowych, ale i tak wszystkich przerasta Dawid Podsiadło. Pojawia się w dwóch piosenkach, które są znakomitą zapowiedzią wyprzedanego do ostatniego miejsca wspólnego koncertu tych artystów, we wrześniu na stołecznym Stadionie Narodowym.

 

Jeśli poprzednie płyty Taco uznać za raczej depresyjne, ta - mimo kilku wyraźnych depresyjnych odniesień - byłaby świadectwem, że artysta jest w fazie manii. I trzeba przyznać, że bardzo dobrze wpłynęła ona na jego nowe piosenki.

Więcej o: