"Tak, mam 80 lat. Czy moja rzeczywistość wygląda tak, jak sądziłam, że będzie wyglądała? Niekoniecznie. Wyglądam świetnie. Czuję się dobrze. Przebyłam kilka bardzo poważnych chorób, z których wychodzę, więc to trochę tak, jakbym dostała drugą szansę, żeby żyć. Jestem bardzo szczęśliwa, będąc 80-letnią kobietą" - tak oto Tina Turner wypowiedziała się w specjalnym wideo opublikowanym na Facebooku.
Turner w ciągu kariery trwającej 50 lat dała się poznać kilku pokoleniom słuchaczy. Zdążyła sprzedać ponad 200 milionów płyt, zdobyć osiem nagród Grammy i na dobre zapisać się w historii popkultury. Niewielu artystów może się chwalić, że jeszcze za życia napisano o nich musical grany na Broadwayu i West Endzie. W tym szczególnym dla Tiny Turner dniu warto odświeżyć sobie kilka jej utworów, w czym ochoczo wam pomożemy.
Pochodząca z Tennessee Anna Mae Bullock po raz pierwszy weszła do studia w 1958 roku, kiedy pod pseudonimem "Little Ann" udzieliła się wokalnie na singlu "Boxtop" grupy Kings of Rhythm, założonej przez Ike'a Turnera. Hitem, którym Bullock zaznaczyła swoją obecność na scenie, był nagrany z Ike'em Turnerem utwór "A Fool In Love".
W duecie z mężem Turner wylansowała takie przeboje jak "River Deep-Mountain High", "Nutbush City Limits" czy słynny cover piosenki Creedence Clearwater Revival "Proud Mary". Mało kto wiedział, że za kulisami małżeństwa Tiny i Ike'a działy się rzeczy straszne - artystka w latach 80. ujawniła, że przed separacją w 1976 roku była ofiarą regularnej przemocy domowej ze strony małżonka. W swojej biografii wspominała:
Nasze wspólne życie opierało się na przemocy i strachu. W najgorszym momencie przekonywałam samą siebie, że jedyną drogą wyjścia jest śmierć.
Wokalistka udowodniła jednak i sobie, i całemu światu, że nawet po przejściu piekła można się podnieść - i to jak. Sama napisała: "Każdemu, kto jest w związku pełnym przemocy, mówię tak: nic nie może być gorsze niż to, w czym teraz tkwisz. Nic. Jeśli wstaniesz i odejdziesz, jeśli powstaniesz z popiołów, życie ponownie się dla ciebie otworzy".
W latach 80., odkąd Turner powróciła na scenę po rozstaniu z Ike'em, w jej hitach można po prostu przebierać. Najpierw, w 1983 roku, artystka przypomniała o sobie coverem przeboju Ala Greena "Let's Stay Together". Dosłownie kilka miesięcy później ukazała się płyta "Private Dancer", którą promowała m.in. piosenka "What's Love Got To Do With It?". Utwór ten do dziś pozostaje największym hitem Turner - artystka otrzymała za niego nagrodę Grammy dla nagrania roku 1984. W 1985 roku Tina Turner stanęła przed kamerą, partnerując Melowi Gibsonowi w filmie "Mad Max pod Kopułą Gromu", który spotkał się z pozytywną reakcją widzów i wylansował kolejny przebój, "We Don't Need Another Hero (Thunderdome)".
Następne lata przyniosły takie szlagiery jak "Typical Male" z albumu "Break Every Rule", "I Don't Wanna Lose You" czy absolutnie kultowa już wersja "The Best" z 1989 roku. Piosenkę tę w oryginale wykonywała Bonnie Tyler, ale to właśnie w wydaniu Turner utwór zyskał ogromną popularność. Trudno znaleźć osobę, która nie umiałaby zanucić tego niezapomnianego refrenu...
Wspomniany wcześniej "Mad Max" nie był jedyną przygodą Tiny Turner z soundtrackami do kinowych przebojów. W 1995 roku premierze filmu "GoldenEye" z serii o Jamesie Bondzie, w którym główną rolę zagrał Pierce Brosnan, towarzyszył skomponowany przez Bono i The Edge'a z U2 utwór o tym samym tytule. Nie boimy się stwierdzić, że tym wykonaniem Turner wykręciła bardzo wysoko poprzeczkę wszelkim kolejnym kompozycjom do "Bonda".
Niedługo przed 60. urodzinami, w 1999 roku, Tina Turner wyruszyła w trasę "Twenty Four Seven Tour", podczas której odwiedziła Amerykę Północną i kilkanaście krajów Europy. 15 sierpnia 2000 roku dała swój trzeci koncert w Polsce - artystka odwiedziła Sopot. Wcześniej prezentowała się w 1981 roku w katowickim Spodku i na Torwarze w Warszawie, a w 1996 roku wystąpiła na warszawskim stadionie Gwardii. Promując trasę "Twenty Four Seven Tour", Turner zarzekała się, że po jej zakończeniu uda się na emeryturę. Mówiła wtedy:
Występuję od 44 lat i naprawdę powinnam już odwiesić moje buty do tańca. Nie mogę nadążyć za Janet Jackson. Nie jestem divą jak Diana Ross. Jasne, że żyję rock'n'rollem, ale cieszę się, że będę mogła zrobić to wszystko jeszcze jeden raz - tak, żeby wszyscy zapamiętali mnie w mojej najlepszej formie.
Na szczęście tak się jednak nie stało - Tina Turner pożegnała się z występowaniem dziewięć lat później, w 2009 roku, podczas tournée z okazji pięćdziesięciolecia kariery.
Od tamtej pory wokalistka prowadzi życie z daleka od świateł reflektorów. Na przestrzeni ostatnich lat Turner walczyła ze sporymi problemami zdrowotnymi. W książce "Tina Turner: My Love Story" artystka ujawniła, że w 2013 roku doznała udaru mózgu, trzy lata później zachorowała na raka jelita grubego, a dwa lata temu przeszła przeszczep nerki. Jak jednak twierdzi "Królowa Rock'n'Rolla", pomimo wielu trudności, w swoje 80. urodziny może się tylko cieszyć.
Spuścizna, uhonorowana niezliczonymi liczbami nagród i wyróżnień, pozostawiła trwały ślad na muzyce rozrywkowej. Energia, z jaką występowała Tina Turner, rezonuje do dziś w nagraniach z jej koncertów i nie pozostawia cienia wątpliwości, że drugiej takiej Tiny już nie będzie. "Babci Tinie" życzymy wszystkiego, co najpiękniejsze, bo jest... simply the best!