1 maja wyjątkowo obrodził w muzyczne premiery. Drake zaproponował mixtape "Dark Lane Demo Tapes", którym zapowiedział nowe wydawnictwo na lato, heavy-metalowy zespół Umbra Vitae zaproponował krążek "Shadow of Life", Alanis Morrissette pokazała światu płytę "Such Pretty Forks in the Road", a lubiany w Polsce wokalista jazzowy Matt Dusk postanowił oczarować słuchaczy kompilacją wykonań klasyków Franka Sinatry. Ja pozwolę sobie polecić waszej uwadze trzy inne płyty, które dziś ujrzały światło dzienne i które bez wątpienia będą grane w moich słuchawkach podczas tegorocznej domowej majówki.
Zobacz też: HBO w maju. Wśród nowości "Zła edukacja" z "życiową rolą" Hugh Jackmana >>
Brenna Ehrlich z "Rolling Stone" napisała w recenzji "Dream Hunting...": "Fakt, że Kattner wypuścił swój najlepszy do tej pory album podczas pandemii ma mnóstwo sensu. Jego muzyczne alter ego, Honus Honus, ciągle jest na bakier z losem - jest ekscentryczny, samotny, nawiedzony. Trochę jak my wszyscy w tym momencie". Można do tej płyty z powodzeniem potańczyć ("Sheela", "Future Peg"), pogrążyć się w zadumie ("If Only", "Animal Attraction") albo pozachwycać się zawartą w tekstach rozbrajającą szczerością Kattnera. Muzyczne spotkanie rocka z łyżką jazzu czy domieszką popu przy obecności mnóstwa instrumentów, na czele z nieodłącznym pianinem Kattnera. Jest cudnie!
Cudowne dziecko R&B wczesnych lat 2000. to teraz dojrzała kobieta, która powraca z pierwszą płytą od opuszczenia kilka lat temu podwojów wytwórni Atlantic Records na rzecz własnej wytwórni Clover Music. Pewna siebie JoJo robi to, co umie najlepiej, czyli sypialniane, lekkie, zmysłowe R&B. Oddycha pełną piersią i śpiewa o tęsknocie ("Think About You", "Small Things"), o poszukiwaniach prawdziwego mężczyzny ("Man"), o imprezach ("Pedialyte") i seksie ("Comeback"). Świetna na leniwy majówkowy poranek.
Jeżeli lubicie twórczość Florence and the Machine, może wam się spodobać najnowszy krążek Katie Stelmanis, znanej jako Austra. Kanadyjka stawia na minimalizm, od którego Florence Welch zazwyczaj stroni, ale obie panie bez przeszkód mogłyby zamienić się stylami i wyszłoby tak samo smacznie. Jak zapowiedziała Austra, "HiRUDiN" opowiada o poczuciu zagubienia, które towarzyszy trwaniu w toksycznym związku. Półgodzinna płyta to studium trudnych emocji zahaczające o stonowany synth-pop ("Risk It"), ale przywodzące na myśl przede wszystkim dark wave. Do połknięcia na raz. Aha - jeśli życie w dobie pandemii w nadchodzących miesiącach będzie dla nas łaskawe, Austra zagra najnowszy materiał 4 listopada w warszawskim klubie Niebo.