Nie sposób pomieścić w jednym miejscu całego dorobku Ennio Morriconego, niekwestionowanej legendy muzyki, nie tylko tej filmowej. Kompozytor od lat 60. miał w zwyczaju w ciągu jednego roku pisać muzykę do 20 lub więcej produkcji, często tworząc jedynie na podstawie scenariusza. Pracował nie tylko z filmowcami, ale i z takimi muzykami jak m.in. Joan Baez, Paul Anka, Zucchero i Andrea Bocelli. Pisał utwory na całe orkiestry - jest ich łącznie ponad sto - i koncertował na całym świecie (często odwiedzał Polskę). Wymieniać osiągnięcia Ennio Morriconego można bez końca - my przypominamy kilka motywów muzycznych jego autorstwa, które na dobre utkwiły nam w pamięci.
Ennio Morricone i Sergio Leone poznali się jeszcze za czasów szkolnych. Ich wieloletnią współpracę rozpoczęła tzw. "trylogia dolarowa", czyli filmy "Za garść dolarów", "Za kilka dolarów więcej" oraz "Dobry, zły i brzydki". Nie ma wątpliwości, że szczególnie w przypadku "Dobrego, złego i brzydkiego" Morricone stworzył coś legendarnego. Trudno znaleźć kinomana, którego po jednej nucie nie rozpoznałby motywu "The Ecstasy of Gold". Jeden z komentarzy pod poniższym klipem głosi: "W tym filmie są cztery postaci: dobry, zły, brzydki i muzyka":
Morricone po mistrzowsku połączył w trylogii instrumenty z takimi dźwiękami jak charakterystyczny skowyt kojota czy niepokojące tykanie zegarka. - Te realistyczne dźwięki wykorzystałem w sposób psychologiczny. W "Dobrym, złym i brzydkim" użyłem odgłosów zwierząt, na przykład wycie kojota, i ten odgłos stał się głównym motywem filmu. Nie wiem, jak wpadłem na ten pomysł. To po prostu wynik czerpania z własnych doświadczeń i podążania za awangardą - opowiadał Morricone w wywiadzie dla "Guardiana". W innej rozmowie stwierdził, że nie wie, jak to się stało, że "Za garść dolarów" zyskał status kultowego. - To jest najgorszy film, który zrobił Leone, i najgorsza muzyka, którą ja napisałem - powiedział.
Od czasów "trylogii dolarowej" Ennio Morricone był w Hollywood kojarzony przede wszystkim z westernami, co niezwykle go irytowało. Kompozytorowi wielokrotnie udało się dowieść, że jego muzyczna wyobraźnia nie zna granic gatunkowych. Kiedy John Carpenter kręcił horror sci-fi "Coś", nie mógł tak jak zwykle sam stworzyć soundtracku, dlatego zwrócił się po pomoc do Morriconego. To o tyle ciekawa produkcja, że Morricone bawi się tu muzyką elektroniczną - efektem tej zabawy jest słynny motyw, przywodzący na myśl bicie serca.
Producent Stuart Cohen napisał o współpracy z Morriconem przy "Coś": "Film był daleki od pełnego kształtu - John wciąż kręcił, brakowało mu większości scen zewnętrznych i efektów specjalnych. Morricone narzekał na brak ciągłości. Normalnie żadnemu kompozytorowi nie pokazalibyśmy filmu w tym kształcie, ale nie mieliśmy luksusu czasu - musieliśmy zabezpieczyć jego zaangażowanie. Powiedział, że jeśli przyjdziemy do niego do Rzymu, 'zobaczy, co da się zrobić'. Wątpliwości zostały definitywnie rozwiane dwa miesiące później, kiedy Morricone otworzył swoją poszarpaną walizkę i wyjął rolkę dwucalowej taśmy zawierającej symboliczny motyw 'bicia serca'. Kiedy usłyszeliśmy to po raz pierwszy, spojrzałem na Johna, na którego twarzy najpierw pojawiła się ulga, a następnie coś bliskiego zastanowieniu... Wydawało się, że Morricone doskonale go zrozumiał".
- Zdecydowanie czułem, że powinienem był za to dostać Oscara - mówił Morricone "Guardianowi" o muzycznej ilustracji do filmu "Misja" w reżyserii Roland Joffé. - Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że zdobywcą Oscara wtedy [w 1986 roku - przyp. red.] był "Około północy", który nie miał oryginalnego soundtracku. Miał świetne aranże Herbiego Hancocka, ale z wykorzystaniem istniejących utworów. Więc nie można było tego porównać z "Misją". To była kradzież! Ale oczywiście, gdyby to zależało ode mnie, dostawałbym Oscara co dwa lata - skwitował kompozytor.
Początkowo Morricone odmówił Joffé, bo stwierdził, że "obrazy w tym filmie miały taką moc, że obawiał się, że nie sprosta takiemu wyzwaniu". Po latach mówił jednak, że stworzenie soundtracku do "Misji" okazało się być jednym z ważniejszych doświadczeń w jego życiu. Produkcja z Robertem De Niro i Jeremym Ironsem została uznana przez Watykan za jeden z filmów "propagujących szczególne wartości religijne, moralne lub artystyczne". A skoro mowa o Watykanie, to warto przypomnieć, że Morricone skomponował piękną muzykę do filmów Giacomo Battiato o życiu Karola Wojtyły:
Choć Morricone w 2006 roku otrzymał honorowego Oscara, pomimo pięciu nominacji nie wygrał w plebiscycie. Nagroda przyszła dopiero w 2016 roku wraz z szóstą nominacją za muzykę do "Nienawistnej ósemki" Quentina Tarantino. Tarantino przed laty proponował Morriconemu współpracę przy "Pulp Fiction", jednak ten odmówił. Tym bardziej może dziwić fakt, że zgodził się na zilustrowanie "Nienawistnej ósemki", zważając za jego awersję do westernów po latach 60.
W jednym z wywiadów reżyser mówił o współpracy z legendą: - Ennio jest moim ulubionym kompozytorem, nie tylko jeśli chodzi o twórców muzyki filmowej, ale kompozytorów w ogóle. Kiedy zapytałem go, czy nie zechciałby napisać dla mnie muzyki, niestety był akurat zajęty. Dlatego miał na początku napisać tylko temat przewodni. Ale tak go ten projekt pochłonął, że napisał całą ścieżkę dźwiękową.
Oprócz dwóch Oscarów Ennio Morricone był też zdobywcą m.in. trzech nagród Grammy, trzech Złotych Globów, sześciu nagród BAFTA, dwóch Europejskich Nagród Filmowych i dziesięciu nagród David di Donatello, włoskich odpowiedników Oscarów. Łącznie stworzył muzykę do ponad 400 produkcji filmowych oraz telewizyjnych - pozostawił po sobie niemożliwy do zatarcia ślad.