Już w marcu, chwilę po zamknięciu kin, teatrów czy muzeów oraz odwołaniu koncertów, artyści pisali, że wielu z nich nie będzie miało za co żyć. - Wielu moich bezetatowych kolegów zostało bez środków do życia i bez możliwości zarobku, a mają rodziny, dzieci i rachunki do zapłacenia. Aktorzy etatowi są w odrobinę lepszej sytuacji, ale etaty są marne, trudno się z nich utrzymać i zapłacić rachunki, więc aktor zawsze liczy na spektakle - mówiła wtedy aktorka Aleksandra Popławska w rozmowie z Gazeta.pl. Część środowiska zapowiadała, że będzie występować o rekompensatę od ministra Glińskiego.
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przeznaczyło m.in. 60 mln na dotacje w ramach akcji "Kultura w sieci", zorganizowało pomoc socjalną dla twórców i artystów z Funduszu Promocji Kultury, rząd zdecydował o wprowadzeniu podatku cyfrowego. W czerwcu zniesione zostały pewne obostrzenia, pracownicy i widzowie zaczęli - nadal w ograniczonym stopniu i z zachowaniem reżimu sanitarnego - wracać do kin i teatrów. W branży rozrywkowej pracują nie tylko artyści czy twórcy, a organizacja koncertów w obecnej sytuacji nie pozwoli zarobić większości z nich. Jeśli ogóle będą organizowane.
- "'Krzysztof Zalewski' to nie tylko ja na scenie. To jeszcze 10 osób, które tworzą moją ekipę, równie ciężko pracujących przy każdym koncercie na różnych stanowiskach: muzycy, technicy, realizatorzy dźwięku i światła oraz menedżment. Oni też chcą wrócić do pracy" - napisał w mediach społecznościowych pod koniec czerwca Krzysztof Zalewski, jeden z częściej koncertujących w ostatnich latach artystów. Kayah wspomina o muzykach, realizatorach światła, dźwięku, wizualizacji, technikach, kierowcach, menedżerach i osobach, które dbają o to, jak prezentuje się na scenie, o ludziach budujących scenę, tych, którzy stawiają nagłośnienie, wieszają światła, dbają o bezpieczeństwo na koncertach itd. - "38 miejsc pracy" pisze wokalistka. Te informacje to element akcji Nasza Ekipa Koncertowa Izby Gospodarczej Menedżerów Artystów Polskich.
Pewnym rozwiązaniem na pewno jest częstsza organizacja większej liczby eventów online. Krzysztof Zalewski w najbliższy weekend będzie gwiazdą Białystok New Pop Festival - w całości będzie można go oglądać online. Dostępne będą wersja bezpłatna podstawowa (streaming SD) oraz premium (full HD, z opcją wyboru kamer). Wersja premium kosztuje 20 zł, ale festiwalowicz może zdecydować o wyższej opłacie - 50 proc. tej kwoty przekazywane jest artystom. Jednak to nie jest rozwiązanie idealne - zarówno dla widzów, którzy nie poczują w pełni koncertowej atmosfery, siedząc przed komputerem, jak i dla części ekipy technicznej, która po prostu nie znajdzie zajęcia przy koncertach bez publiczności.
Organizatorzy akcji, której hasła to #otwieramykoncerty i #gramybezpiecznie przekonują, że w sektorze kultury pracę znajduje 300 000 osób, czyli co najmniej tyle co w hotelarstwie i gastronomii. "Prawie 150 000 osób pracuje każdego roku, żeby przygotować i wyprodukować koncerty oraz zadbać o bezpieczeństwo publiczności. Wszystko to po to, żebyśmy mogli dzielić się z Wami naszą muzyką i wspólnie ją przeżywać" - podkreślają artyści zaangażowani w kampanię. Zauważają, że wśród osób związanych z organizacją wydarzeń artystycznych znajdują się nie tylko gwiazdy, ale także instrumentaliści, chórki, menedżerowie, tancerze, fachowcy od nagłośnienia i oświetlenia, twórcy scenografii i opraw wizualnych, dostawcy i monterzy sprzętu, budowniczy scen, kierowcy i logistycy, pracownicy ochrony, wizażyści, styliści , fryzjerzy, pracownicy firm sprzedających bilety. Ogromna większość z nich w marcu, w momencie wprowadzenia obostrzeń w związku z pandemią, straciła źródło dochodów. Od tego momentu minęły prawie cztery miesiące.
"Dlaczego nie ma dla nas jasnych przepisów oraz harmonogramu powrotu do pracy?" - pytają ludzie związani z akcją Nasza Ekipa Koncertowa. Zwracają też uwagę na "nierealne, odbiegające od rozwiązań w innych branżach wymogi", brak realnej pomocy i chęci dialogu. Podobne postulaty ma też Polska Izba Techniki Estradowej (PITE). Apelują o powołanie rządowego Okrągłego Stołu ds. przeprowadzenia i wyprowadzenie branży techniki estradowej z kryzysu, utworzenie funduszu pomocowego na rzecz wszystkich osób pracujących w branży scenotechnicznej oraz wdrożenie pilnych działań ustawodawczych w celu wstrzymania emigracji zarobkowej specjalistów z branży techniki estradowej.
- Wszystko, co wysłaliśmy [do polityków - red.] do tej pory, spotykało się z miłym przyjęciem na zasadzie "dzień dobry, dziękuję", ale często niewiele za tym szło. Byliśmy przyjęci przez posłankę Monikę Wielichowską, która sama była menedżerką zespołów. Być może przyjmie nas wicemarszałek Małgorzata Kidawa-Błońska. Działamy apolitycznie, zależy nam po prostu na pomocy dla ludzi z branży scenotechnicznej - mówi rzecznik prasowy PITE Piotr Zajkiewicz.
- Naszą branżę tworzą zarówno technicy, realizatorzy dźwięku i obrazu, to wysokiej klasy specjaliści. Jest tu wiele osób z wyższym wykształceniem, które jednocześnie wykonują ciężką fizyczną pracę, choćby przy podłączaniu głośników - mówi Zajkiewicz. Oni 7 lipca zorganizowali na warszawskim Placu Zamkowym pikietę, która ma zwrócić uwagę na problemy branży koncertowej. O jej wsparcie apelował np. muzyk i poseł Paweł Kukiz. Zajkiewicz mówi:
Niektórzy może zazdroszczą nam, że pojechanie w trasę koncertową to jedna wielka impreza, ale to trochę spojrzenie w stylu: fajnie mają ci górnicy, bo my musimy płacić za bilet, a oni do Wieliczki zjeżdżają za darmo. Tak naprawdę praca przy koncertach jest bardzo ciężka, czasem trwa nawet 38 godzin non stop.
Zaznacza, że przy tym 3/4 firm to działalności jednoosobowe, a to oznacza kredyty, leasingi. - Sprzęt nie jest tani, mała impreza w niedużej miejscowości to sprzęt za około 1,5 mln złotych, na większej wykorzystuje się taki za 5-10 mln, a podczas dużych festiwali nawet za kilkadziesiąt mln zł. My jako właściciele firm kupujemy to wszystko sami, a z przyczyn obiektywnych, niezależnych od nas, od kilku miesięcy nie możemy pracować. "Szczęściarze" w czerwcu zrobili procesje Bożego Ciała, ale dla firmy zarobienie dwóch tysięcy jest niczym, kiedy kredyty i leasingi mamy na kilkadziesiąt tysięcy. Kiedy banki zaczną egzekucje, ci ludzie z całymi rodzinami zostaną z niczym. Pozbędą się firmy i skończą z obciążeniami na całe życie - dodaje. Dlatego Izba także postanowiła działać. Próbuje dotrzeć do rządzących i nakłonić ich do przyjrzenia się sytuacji, dla wielu osób bardzo trudnej.
- Upominamy się o rozwiązania dla nas, bo jest nam ciężko. Nie mamy przychodów, mamy tylko zobowiązania. Tak się nie da. Musimy zacząć pracować, albo dostać jakaś sensowną pomoc. To, że nie jesteśmy np. górnikami, nie oznacza, ze nie zasługujemy na traktowanie ludzkie i sprawiedliwe - mówi Łukasz z Warszawy, pracujący przy imprezach muzycznych. - Prowadzę małą firmę z nagłośnieniem i z tego do tej pory żyłem: w marcu skończyły się imprezy, a wraz z nimi przychody osiągnęły zero złotych. Niestety, jednocześnie wszystkie comiesięczne zobowiązania pozostały na stałym poziomie - dodaje i tłumaczy:
Udało się odroczyć kredyt, przez trzy miesiące nie płacić ZUS-u, ale ta pomoc już się skończyła, a my w branży dalej nie mamy możliwości zarabiania pieniędzy porównywalnych z poprzednimi latami. To jest też praca sezonowa - obecnie mamy 'szczyt sezonu' i mnóstwo wolnego czasu. Nie pracujemy i nie zarabiamy. Bez pomocy z zewnątrz wiele firm tego nie przetrwa, upadnie.
Łukasz zauważa, że prawdopodobnie te najbogatsze firmy sobie poradzą, ale w bardzo trudnej sytuacji są pracownicy, zwłaszcza ci bez umowy o pracę. PITE przewiduje, że zastój w branży muzycznej potrwa przynajmniej do końca marca przyszłego roku, nawet po kolejnych poluzowaniach obostrzeń. - Za rok będzie problem z doświadczonymi scenotechnikami, będą już pracować w innych branżach. Na pewno będzie nam bardzo trudno, czeka nas ciężki czas i już teraz potrzebujemy pomocy, bo sytuacja jest tragiczna - podsumowuje Łukasz.
7 czerwca 2020 - koncert zespołu Shannon w olsztyńskim amfiteatrze. Pierwsza po lockdownie impreza plenerowa organizowana przez MOK Fot. Arkadiusz Stankiewicz / Agencja Wyborcza.pl
Pod koniec maja minister Piotr Gliński poinformował, że od 6 czerwca mogą być organizowane koncerty plenerowe do 150 uczestników, pozostał obowiązek zachowania odległości przynajmniej dwóch metrów między uczestnikami. Otwarto kina i teatry, ale tu także są spore obostrzenia sanitarne. 17 lipca mają wejść przepisy, dzięki którym kina, teatry, amfiteatry, sale koncertowe, hale widowiskowo-sportowe oraz muszle koncertowe będą mogły organizować wydarzenia w nowym reżimie sanitarnym. Zgodnie z nim udostępniona będzie tylko połowa dostępnych miejsc - ale może to być tym samym liczba większa niż dotychczasowe 150 osób. Pomiędzy uczestnikami wydarzenia powinno być zachowane jednak jedno wolne miejsce. Obowiązywać będzie też nakaz zakrywania ust oraz nosa.
Na obiektach sportowych na wolnym powietrzu (stadiony otwarte i półotwarte) udostępnionych zostanie 25 proc. miejsc. Uczestnicy wydarzenia zajmą co czwarte miejsce w rzędach naprzemiennie. Jeśli nie będzie wyznaczonych miejsc na widowni, to obowiązkowe będzie zachowanie dystansu dwóch metrów.
Imprezy masowe na nowych warunkach. Na Stadionie Narodowym może pojawić się nawet 14 tys. osób >>
Nasi rozmówcy podkreślają, że nowe przepisy nie rozwiążą ich sytuacji. - Zostają ograniczenia ilościowe, ale największe są ograniczenia w świadomości uczestników. Nawet teraz, gdy czasem imprezy muzyczne są organizowane, nie przychodzi nawet połowa ludzi. Organizatorzy nie mają więc odwagi organizować kolejnych wydarzeń, bo to zupełnie nieopłacalne - i będzie nieopłacalne w wielu przypadkach także po 17 lipca - mówi Zajkiewicz.
Napisaliśmy do rzeczniczki MKiDN Anny Bocian i zapytaliśmy, czy ministerstwo w jakiś sposób planuje wspomóc ludzi pracujących przy organizacji koncertów w związku z ich trudną sytuacją finansową. Prosiliśmy także o wypowiedź na temat prognozowanej sytuacji po 17 lipca. W nowych przepisach znalazły się w m.in. zapisy o wypełnieniu maksymalnie 50 proc. miejsc w salach koncertowych i halach sportowo-widowiskowych, a także o tym, że w trakcie organizacji imprez plenerowych należy zapewnić co najmniej pięć metrów kwadratowych przestrzeni na osobę. Spytaliśmy, jak w takich warunkach zdaniem ministerstwa powinny wyglądać koncerty klubowe, w których z założenia nie ma miejsc siedzących i jakie wytyczne będą obowiązywały w przypadku koncertów "stojących" np. w klubach czy na płytach stadionów.
MKiDN przesłało nam dokumenty, z których dowiadujemy się, że całkowita wartość wielowymiarowego wsparcia państwa dla kultury w Polsce jest szacowana na ponad 5 mld zł (w tym m.in. 80 mln przeznaczonych na "Kulturę w sieci", stypendia i wsparcie finansowe zarówno instytucji jak i np. osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą). Podkreśla, że w w zakresie znoszenia kolejnych ograniczeń, decydująca jest opinia Ministerstwa Zdrowia oraz Głównego Inspektora Sanitarnego oraz że ministerstwo kultury prowadzi obecnie konsultacje z MZ dotyczące kolejnych możliwych działań w tym zakresie.