Nie, nie krytykuję Opola dla samego krytykowania - na początku zaznaczę, że oglądam festiwal od lat, choćby koncert "Zielono mi" z piosenkami Agnieszki Osieckiej z 1997 roku do dzisiaj wspominam z rozrzewnieniem i uważam za naprawdę niezwykłe wydarzenie. W piątkowy wieczór po raz kolejny jednak miałam poczucie, że czas tej imprezy się skończył. "Młodzi" z pewnymi wyjątkami nie dają rady, a gwiazdy sprzed lat już też nie wystarczają.
Chociaż TVP lubi chwalić się Opolem, to pierwszy dzień potraktowała po macoszemu, po półgodzinnym koncercie "Opole na start" (z mało śmieszną kabaretową wstawką Marcina Dańca) wyemitowała mecz polskiej reprezentacji w piłce nożnej. Po nieudanym dla naszych spotkaniu było tylko gorzej. W "Od Opola do Opola" można było usłyszeć - jak wielokrotnie podkreślali prowadzący - największe przeboje ostatnich kilkunastu miesięcy. Dziś, po kilkunastu godzinach jestem w stanie z pamięci wymienić może dwa-trzy tytuły. Publiczności (w większości) w maskach na nosach i ustach nie porwały ani Viki Gabor, ani Enej, ani De Mono, choć wszyscy oni kiedyś rozgrzewali hitami widownię do czerwoności. Konkurs wygrała Sanah, ale czy ma charyzmę, by przetrwać w branży więcej niż jeden-dwa sezony? Jej wykonanie na żywo odbiega znacząco od technicznie dobrze wyprodukowanej płyty.
Sanah wygrała w Opolu. Nie docenili jej w talent show. Kim jest "księżniczka polskiego popu"? >>
Z kolei "Debiuty", dzięki którym na szersze muzyczne wody wypłynęli choćby Edyta Góniak, Justyna Steczkowska czy Mietek Szcześniak, stały na tak niskim poziomie, że aż przykro znęcać się nad uczestnikami konkursu. Jeszcze nie znamy zwycięzcy, ale zdziwiłabym się, gdyby był to ktoś spoza dwójki Izabela Zalewska (niczym Alicja Majewska zaśpiewała "Cień nadziei", choć to piosenka w stylu "starego" Opola, była zaśpiewana świetnie) czy jako jeden z nielicznych budzących emocje swoim wykonaniem "Burzy" Kamil Czeszel, laureat "Festiwalu Zaczarowanej Piosenki". Jury obraduje pod przewodnictwem Natalii Kukulskiej, która musiała najpierw z kamienną twarzą wysłuchać coveru piosenki "Radość najpiękniejszych lat" swojej mamy Anny Jantar, a potem zastanowić się, w czyje ręce ma trafić Karolinka, nagroda imienia Anny Jantar właśnie. Nie rozumiem, dlaczego artystka zgodziła się na kuriozalną zapowiedź piosenek swojej zmarłej tragicznie mamy w koncercie sobotnim. Zanim na scenie "Tyle słońca w całym mieście" zaśpiewała Anna Rusowicz, Kukulska przeprowadziła "wywiad" z samą sobą przebraną za Annę Jantar.
Opole to festiwal z wieloletnią i piękną historią. To dzięki niemu do dziś wiele osób nuci takie przeboje jak "Do lata" Bajmu, "Nic nie może wiecznie trwać" Anny Jantar, "Nie płacz Ewka" Perfectu, "Niech żyje bal" Maryli Rodowicz, "Dziwny jest ten świat" Czesława Niemena, "Gdzie ci mężczyźni" Danuty Rinn czy "Zakazany owoc" Krzysztofa Antkowiaka. Niektóre z tych utworów usłyszeliśmy w sobotnim koncercie "Festiwal, Festiwal!!! Złote Opolskie Przeboje" - idea była taka, że piosenki śpiewają oryginalni wykonawcy lub dzięki wykorzystaniu techniki usłyszeć będzie można największe przeboje tych, którzy odeszli, śpiewane w duetach z współczesnymi wokalistami.
Fantastycznie zaprezentowała się Natalia Nykiel, ale to klasa sama w sobie. Jej duet z Korą - "Szare miraże" - brzmiał naprawdę stylowo. Poza tym jednak praktycznie przy każdym duecie "kiedyś-dziś" lepsze wykonanie i większe emocje widzieliśmy na telebimach niż na scenie. Choć Halina Mlynkova ma głos, to serio, wolałabym obejrzeć po prostu przypomnienie całości występów Zbigniewa Wodeckiego, śpiewającego "Lubię wracać tam gdzie byłem". Jeśli zaś chodzi o równie niepowtarzalnego Andrzeja Zauchę i "Byłaś serca biciem", to Dawid Kwiatkowski tylko mu przeszkadzał.
Niestety, ze względu na wiek, nie wszyscy dali radę, ale i tak "stara gwardia" pokazała, że scena należy do nich. Beata Kozidrak mimo wielkich emocji (niedawno zmarła jej mama, wokalistka zadedykowała jej pierwszy utwór) czy Edyta Geppert śpiewały na swoim zwykłym-niezwykłym poziomie. Magia.
Edyta Geppert na festiwalu w Opolu w 2018 roku fot. Patrycja Wanot / Agencja Wyborcza.pl
Izabela Trojanowska zaczęła fenomenalnie od "Tyle samo prawd, ile kłamstw" - udowadniając świetnym aranżem, że przeboje sprzed lat nie muszą się starzeć. Aż szkoda, że zrobił się z tego miks jej hitów, chciałoby się posłuchać jej dłużej, albo przynajmniej dwóch piosenek w całości. A królowa Opola Maryla Rodowicz? Ten festiwal to jej naturalne środowisko, wie, że tam ją kochają jak nigdzie - a ona śpiewa jak zawsze. Można być lub nie fanem jej estetyki, ale profesjonalizmu nikt jej nie odmówi. A teksty takie jak "Wariatka tańczy" Agnieszki Osieckiej robią wrażenie, choć mają już po kilkadziesiąt lat, i budzą emocje bez wspomagania... Justyna Steczkowska jako jedyna podpierała się wyrazistymi efektami maskującymi niedociągnięcia głosu i zagłuszającą sekcją dętą.
Festiwal w Opolu już od lat nie wyznacza trendów muzycznych, a na scenie pojawiają się co chwilę te same gwiazdy - zarówno ze względu na sytuację polityczną, ale i strategię TVP. Szefowie telewizji wiedzą, że ich widzowie chcą nostalgii... Co będzie z festiwalem, gdy ławka skurczy się tak, że nie da się zapełnić trzech wieczorów w roku? Lansowany przez publiczną telewizję DJ Gromee może zagrać wszystkie opolskie hity z konsolety, ale czy naprawdę tego chcemy?
Gromee Fot. Wojciech Habdas / Agencja Wyborcza.pl
Bo na to, że na opolskiej scenie w koncercie transmitowanym na antenie TVP1 zobaczymy Dawida Podsiadło, Quebonafide, Krzysztofa Zalewskiego, Taco Hemingwaya i Darię Zawiałow raczej przez najbliższe lata nie mamy co liczyć. A to oni i im podobni są tym, co możemy nazwać dzisiaj polską muzyką. Tymczasem, w sobotę po pierwszym koncercie w festiwalowym programie telewizyjnej Jedynki jest jeszcze koncert piosenki literackiej, a w niedzielę m.in. recital "Majewska & Korcz Okrągłe 45", koncert "Premiery" oraz wspomnienie Romualda Lipki.