9 października Matt Dusk zabierze słuchaczy w podróż do czasów, gdy u szczytu popularności był jego idol Frank Sinatra - do czasów zadymionych klubów Las Vegas z lat 60., kiedy na listach przebojów królowały dzisiejsze klasyki takie jak "Come Fly With Me", "I’ve Got You Under My Skin" czy "Fly Me To The Moon". - Moją rolą jest śpiewanie tych wspaniałych piosenek z fantastycznymi muzykami i dalsze szerzenie legendy, którą stanowi Frank Sinatra. Najważniejsza jest dla mnie atmosfera w żywym kontakcie z publicznością i dzielenie się tą piękną muzyką - powiedział wokalista Gazeta.pl. - Nigdy nie będę Frankiem ani nie chcę nim być... Chcę po prostu celebrować najlepszą muzykę, jaką kiedykolwiek napisano.
- "Sinatra (...)" to jest płyta, która wydarzyła się nagle. To było parę momentów, które bardzo chciałem uchwycić. Śpiewam te piosenki od prawie 25 lat, ale [wielu z nich - przyp. red.] nigdy nie nagrywałem. Zatrudniłem jednego dnia 18 muzyków, żeby wskoczyli do studia i nagrali tyle piosenek, ile się dało w osiem godzin. Z marszu zarejestrowaliśmy 18 piosenek i mieliśmy nasz album. Przez cały czas przybijaliśmy sobie piątki, podając z rąk do rąk parę butelek whisky. To było spełnienie marzeń - opowiada Matt Dusk.
Na liście gości znalazły się dwa doskonale znane Polakom nazwiska - jednym z nich jest Kuba Badach. Panowie wykonali dwujęzyczną wersję utworu "Learnin' the Blues", po polsku zatytułowaną "Już wiesz, co to blues". Stworzeniem wersji w naszym języku zajęła się Aleksandra Kwaśniewska, która wcześniej napisała m.in. tekst do utworu "Jestem kimś" z płyty Badacha zatytułowanej "Oldschool".
- Jazz ma wieloletnią tradycję, jeżeli chodzi o interpretacje i rozmaite formy współpracy. Dorastałem w nocnych klubach, w których nigdy nie było wiadomo, kto siedzi na widowni i kto jest tam na tyle pijany, że zechce zaśpiewać na scenie. Zawsze mi się to podobało, bo takie chwile się po prostu pamięta. Nie można zaplanować spontaniczności - wspomina Dusk i dodaje, że równie spontanicznie pojawił się pomysł na wspólne nagranie z Kubą Badachem.
Po raz pierwszy usłyszałem muzykę Kuby jakiś rok temu i zapytałem, czy moglibyśmy zrobić duet… to po prostu fajna sprawa. Kiedy spotkaliśmy się osobiście, był dokładnie taki, jak myślałem - zabawny, czarujący i przystojny. Kiedy występuję z kimś tak imponującym, zajmuję najlepsze miejsce na sali. Co oznacza, że mogę go podziwiać i wypić więcej whisky, a on może odwalić całą robotę
- śmieje się wokalista.
Jako pierwszy singiel z albumu "Sinatra" ukazał się duet Duska nagrany ze Zbigniewem Wodeckim. To wyjątkowa wersja "My Way", którą Kanadyjczyk bez wahania wskazuje jako swoją ulubioną piosenkę Sinatry. - Za każdym razem, gdy ją śpiewam, te słowa sprawiają, że zastanawiam się nad swoim życiem. Gdyby to był ostatni raz, kiedy ją śpiewam, za co mógłbym być wdzięczny? To jakby patrzeć, jak całe życie przebiega ci przed oczami - mówi Dusk.
Zbigniewa Wodeckiego poznał na gali magazynu "Pani" w 2016 roku, następnym razem spotkali się na koncercie z Rafałem Brzozowskim rok później. Nie zdążyli zaśpiewać w duecie. To dlatego Dusk zdecydował się upamiętnić Wodeckiego w szczególny sposób. - Nagrywanie piosenki z kimś po jego śmierci jest bardzo interesującą rzeczą, bo chcesz dać z siebie wszystko… chcesz, żeby stawały ci włosy na rękach za każdym razem, gdy to słyszysz. Mimo że Zbigniew odszedł, czułem się tak, jakby cały czas był ze mną w studiu. Naprawdę nieziemskie doświadczenie - podkreśla jazzman. Dusk odtworzył występ z Wodecki Twist Festiwal, gdzie niezapomniany głos z offu do jego "My Way" dośpiewywał polską wersję - "Szczęście jest we mnie".
Oprócz duetów z Wodeckim i Badachem na płycie "Sinatra with Matt Dusk" będzie można usłyszeć wykonania takich szlagierów jak wspomniane "Come Fly With Me" i "Fly Me To the Moon", ale i "Summer Wind", "Luck Be a Lady", "You Make Me Feel So Young" albo "Too Marvelous For Words". Fani artysty bez wątpienia mogą się spodziewać, że kiedy tylko będzie to możliwe, odwiedzi Polskę, by wykonać te kawałki na żywo. - Ludzie w Polsce zawsze byli świetną publicznością. Towarzyscy, radośni i uważni słuchacze. Polska to pierwszy kraj, który odwiedziłem tuż po pandemii! Cóż mogę powiedzieć - tęsknię za moją golonką - dopowiada z uśmiechem Dusk.