- Gdy w sierpniu zostałem zaproszony przez zarząd na prezentację nowej ramówki Trójki, byłem przekonany, że będziemy rozmawiać o jej promocji, tymczasem usłyszałem, że zapadła decyzja o moim odwołaniu. Nie bardzo miałem ochotę na zostanie w takim towarzystwie. I myślę tu o zarządzie. Wracając wówczas do Trójki na Myśliwiecką wiedziałem, że rozstanę się z Polskim Radiem. Okazało się, że mam jeszcze sporo urlopu, więc od następnego dnia zacząłem z niego korzystać. Pojechałem żeglować po Bałtyku - powiedział portalowi Wirtualnemedia.pl Kuba Strzyczkowski. Były dyrektor-redaktor naczelny Trójki zaangażował się teraz w projekt byłych dziennikarzy PR, Radio 357, któremu udało się osiągnąć drugi z założonych progów w ramach zbiórki crowdfundingowej. Okazuje się, że Strzyczkowski będzie wicedyrektorem spółki przy nowym radiu.
W poniedziałkowe popołudnie na koncie zbiórki na rzecz Radia 357, które zakładają m.in. Marek Niedźwiecki, Piotr Stelmach, Tomasz Michniewicz i Strzyczkowski, było ponad 220 tys. zł. Prawie 8700 patronów deklaruje miesięczne wpłaty na poziomie 215 tys. zł, co ma wystarczyć na uruchomienie serwisu podcastowego. Docelowo Radio 357 chce jako pierwsze w Polsce radio finansowane w całości społecznościowo wejść na fale FM. - Myślę, że my początkowo będziemy pracować za darmo. To będzie wolontariat. Ale z czasem, gdy pojawią się partnerzy biznesowi, stać nas będzie na skromne honoraria. Ale naprawdę skromne. Nikt nie przychodzi do Radia 357 z nadzieją zarabiania poważnych pieniędzy - mówił Kuba Strzyczkowski w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
Jak zaznaczył, koledzy zaproponowali mu stanowisko wiceprezesa spółki i że nie ma szefowskich ambicji, ale "jeżeli będzie taka potrzeba, to nie chce unikać ani pracy, ani odpowiedzialności". Pracując w Trójce, Strzyczkowski chciał m.in., by zarząd Polskiego Radia przeprosił Marka Niedźwieckiego za sytuację wokół unieważnienia 1998. notowania Listy Przebojów Trójki i posądzenie dziennikarza o manipulowanie głosami. - Byłem w sporze z zarządem, nie ukrywam tego. Musiałem pewne sprawy wyjaśniać słuchaczom. Jak to jest, że Strzyczkowski na antenie przeprosił Niedźwieckiego, ale nie pojawiły się one na stronie internetowej. Ale szef anteny nie ma wpływu na stronę, bo ona ma innego dyrektora, który podlega pod zarząd. Chociaż taki układ wydaje mi się dziwny - stwierdził.
W maju w centrum afery związanej z Trójką znalazł się Piotr Metz, który pokazał publicznie niesławne nocne SMS-y od Tomasza Kowalczewskiego, ówczesnego szefa rozgłośni. Po tym, jak dziennikarz na jakiś czas zniknął z anteny, powrócił do dawnych obowiązków, jednak 3 października poprowadził sobotnią audycję "Lista osobista" po raz ostatni. "Dzień dobry. To już. Szkoda. Beatlesowska mantra "The End" sprzed tygodnia okazała się być, jak przystało, ostatnią. Proszę pamiętać na co dzień o jej uniwersalnym przekazie. do usłyszenia. ukłony" - napisał na Instagramie 10 października.
Patrząc na najnowszy wpis Metza na Instagramie można typować, że dziennikarz pozostanie na pokładzie radiowej Dwójki, gdzie jest współgospodarzem wtorkowej "Nocnej strefy". Na dodanym w poniedziałek rano zdjęciu widnieją okładki trzech płyt z podpisem "Trójka na ścianie.Wypadałoby zostawić tylko Dwójkę.Trudny wybór".