"Dumka na dwa serca" w wykonaniu Edyty Górniak i Mietka Szcześniaka promowała sławne "Ogniem i mieczem". Śmiało można zaryzykować stwierdzenie, że to także dzięki niej do kina wybrała się spora część widzów - dzięki temu, że dzieło Jerzego Hoffmana obejrzało 7 151 354 osób, film ten do dziś ma miano polskiej produkcji z największą oglądalnością po 1989 roku.
"Jerzy Hoffman otworzył ramiona i powiedział, że kocha tę piosenkę"
Niewątpliwie utwór z muzyką Krzesimira Dębskiego i słowami Jacka Cygana jest jednak czymś znacznie więcej niż tylko towarzyszącym premierze singlem. Nie bez powodu "Dumka" była największym przebojem 1999 roku, w 2007 roku w konkursie magazynu "Film" w 2007 roku wygrała Złotą Kaczkę dla "najlepszej piosenki filmowej 50-lecia", a sam album ze ścieżką dźwiękową zdobył certyfikat poczwórnej platynowej płyty. Z okazji 22. rocznicy premiery "Ogniem i mieczem" rozmawiamy z autorem słów tego niepowtarzalnego przeboju, Jackiem Cyganem.
Jacek Cygan: Nie słyszałem o tym! Ale to chyba należy traktować w kategorii żartu, bo "Ogniem i mieczem" jest znakomitym filmem.
Kompozytor Krzesimir Dębski wyselekcjonował kilka tematów muzycznych i ostatecznie wspólnie wybraliśmy ten, do którego ma powstać piosenka. Pisałem więc słowa do muzyki.
Tak, tak, to prawda. Przede wszystkim spotkałem się też z Jerzym Hoffmanem i to chyba było najważniejsze. Bo mnie się wydaje, że Jerzy Hoffman to jest dzisiaj połączenie dwóch symbolicznych postaci: jednej prawdziwej, drugiej literackiej.
To jest połączenie Henryka Sienkiewicza z Zagłobą. Jego mądrość i dowcip, i celność wypowiedzi to jest absolutnie jakieś niepowtarzalne źródło - pewnie to już się nie powtórzy w historii. Jestem mu niezwykle wdzięczny, że się wtedy zwrócił do mnie, abym to wykonał. Oczywiście czytałem jeszcze raz "Ogniem i mieczem" - dużo uważniej niż w liceum.
To prawda, tak było.
Tak, czas gonił i tak trzeba było zrobić. Pracowaliśmy chyba trzy noce i było to dla wszystkich ogromne przeżycie. Zwłaszcza dla wokalistów, którzy to nagrywali, jak to się mówi: z serca. To było przeżycie także dla pana Rafała Paczkowskiego, który był tu aranżerem, realizatorem i inżynierem dźwięku - to on właściwie czuwał bezpośrednio nad tymi wersjami, które się finalnie znajdą w nagraniu. Było to też przeżycie dla mnie oczywiście. Ja tam pilnowałem każdego słowa, ale nie trzeba było nikogo pilnować, bo wykonawcy byli znakomici.
Nie było, ale nie wiem, czy pani wie, że pierwotnie to miała być pieśń wykonywana przez filmową Helenę. Ja to więc napisałem pod kątem Izabelli Scorupco, ale ona się nie zgodziła. To znaczy: powiedziała, że nie da sobie rady, chociaż ja wierzyłam w jej umiejętności wokalne. A potem już wytwórnia płytowa Pomaton EMI wybrała Edytę Górniak i Mietka Szcześniaka, którzy zaśpiewali finalną wersję - każda wytwórnia ma swoich liderów. I tak to się stało.
Samo nagranie było cudowne, pełne emocji. A najważniejsze było to, że kiedy po nagraniu nazajutrz spotkaliśmy się z Jerzym Hoffmanem i panem Michalukiem, producentem filmu, to Jerzy Hoffman otworzył ramiona i powiedział, że kocha tę piosenkę.
Edyta z Mietkiem wznieśli się tu na wyżyny sztuki wokalnej. To, że sobie "przeszkadzali" to lekkie uproszczenie. Zdarzyło się coś takiego, że kiedy śpiewali razem w studio, to te emocje były tak ogromne, że - my żartujemy - po prostu rozsadzały mikrofon. Dlatego inżynier dźwięku, Rafał Paczkowski, zdecydował, że niektóre partie będą nagrywali osobno. I często tak jest, że duety w ten sposób powstają.
W momencie, kiedyśmy tę piosenkę produkowali, nie było takiej przesłanki czy informacji. Ja na ten temat nie mogę więc nic powiedzieć. Oczywiście Ania wiele razy to śpiewała potem na koncertach i zapewne robi to też wspaniale, ale w momencie samego nagrania wykonawcy byli proponowani przez firmę płytową, w której ta płyta wychodziła, czyli Pomaton EMI. To oni zdecydowali.
Ta pieśń to miało być wyznanie Heleny, a dopiero potem dopisałem partię Jana. Stąd tytuł "Pieśń Heleny i Jana". Ale wydawał mi się zbyt oczywisty i ostatniej nocy przed pokazaniem piosenki wymyśliłem: "Dumka na dwa serca". Bo przecież utwory, które pisali m.in. Słowacki i Goszczyński, sławiące piękno i ducha Ukrainy to były dumki! Ale wie pani, piosenka wciąż żyje. Być może dojdzie kiedyś do tego, że przy kolejnej rocznicy premiery "Ogniem i mieczem" ktoś poprosi, by Izabella Scorupco z Michałem Żebrowskim wykonali ten utwór wspólnie.
Ale myślę, że o to może poprosić tylko pan Jerzy Hoffman. Darzę tę piosenkę i tę współpracę z nim i panem Michalukiem niezwykłym sentymentem. Zostawiłem tam też kawałek siebie – tak jak w tytule "Dumki", w piosence jest część mojego serca.
Wyciągnąłem sobie płytę, kiedy pani zadzwoniła, oglądam fotografie w książeczce. Patrzę teraz na Krzysztofa Kowalewskiego i po prostu chce mi się płakać. Ale na szczęście jest tak, że film jest taką skarbonką, takim sejfem, gdzie najpiękniejsze rzeczy przechowuje się na zawsze. Tutaj wiem, że to się już nie powtórzy. Zupełnie innym aktorem jest już Aleksander Domagarov, który tak wspaniale grał tu przecież Bohuna. Innym aktorem jest już znakomity Michał Żebrowski. A aktorem innego teatru i filmu jest już Krzysztof Kowalewski.
Krzysztof Kowalewski i Wiktor Zborowski na planie 'Ogniem i mieczem' w studio na Chełmskiej fot. JACEK MARCZEWSKI / Agencja Wyborcza.pl
Taki obraz przyśnił mi się w nocy. Ale określenia, których przecież nie używa się na co dzień, pochodzą z prozy sienkiewiczowskiej.
Jest ich wiele, opowiem jedno. Byliśmy kiedyś z przyjacielem we Lwowie, w restauracji "Wiedeńska". Odbywał się tak zwany dancing, kilka par tańczyło. I nagle orkiestra zagrała "Dumkę", a ukraińska wokalistka zaczęła śpiewać po polsku. Proszę mi wierzyć, wszyscy ludzie wstali od stolików i zaczęli tańczyć. Mój przyjaciel powiedział kelnerowi, że to ja napisałem słowa tej piosenki. Za chwilę pojawił się kierownik z bukietem róż i butelką szampana. Przekonałem się, że "Dumka" otwiera serca, nie tylko dwa!