- W czasach, gdy na naszej planecie dzieje się tyle zła, wszyscy łakniemy uzdrowienia i sprawiedliwości dla ludzkości. Tworzyłem tę płytę z myślą, by przynieść ukojenie; by tworzyć piosenki, z którymi ludzie będą mogli się utożsamiać i dzięki którym poczują się mniej samotni - mówi Justin Bieber. - Wiem, że nie rozwiążę problemów świata samym wydawaniem albumów, ale jestem przekonany, że gdy każdy z nas przekaże tej planecie jakiś prezent, znacznie zbliżymy się do jedności. To jest mój wkład. Chcę dalej prowadzić rozmowę o tym, co oznacza sprawiedliwość, tak byśmy mogli kontynuować nasze uzdrawianie - zapewnia natchniony artysta, który rzeczywiście może nieco przeceniać swoje siły, jeśli chodzi o "uzdrawianie świata" i szerzenie "sprawiedliwości". Trzeba mu jednak przyznać, że płytą "Justice" na pewno oddaje sprawiedliwość samemu sobie.
Pierwsze single promujące "Justice" - "Holy" z Chance The Rapperem, "Lonely" z Bennym Blanco i "Anyone" - zgromadziły dotychczas ponad dwa miliardy streamów i wszystkie znajdują się w Top 40 zestawienia Billboard Hot 100. W kontekście całego krążka to nic dziwnego, bo spod ręki Biebera i licznego sztabu współpracowników wyszedł album pełen chwytliwych, prawdziwie popowych numerów. Wygląda na to, że chociaż Bieber żachnął się na Akademię przyznającą nagrody Grammy za klasyfikowanie jego twórczości jako muzyki pop, zdążył się z tą łatką pogodzić i przekuł ją w mocną stronę. Jak to już bywało, również na "Justice" flirtuje m.in. ze swoim ulubionym R&B, trzymając się niemniej bezpiecznych gatunkowych ryz. Pewną nowością są np. brzmienia inspirowane latami 80., jednak to wciąż Justin, nieuciekający w ejtisowość pełną gębą (ani w jako taką przeszłość w ogóle).
Treść albumu nie ma za wiele wspólnego z głoszoną przez Biebera sprawiedliwością dla ludu - ewentualnie poza niespodziewanymi (i pasującymi do dokładnie niczego) wstawkami z przemówień Martina Luthera Kinga, w których Bieber być może widzi siebie o tyle, że King wzywa m.in. do szczerości wobec samego siebie i do wiary w walkę o wspomnianą sprawiedliwość. Lirycznie Justin na pewno jest szczery, lecz w jego przypadku oznacza to głównie śpiewanie o własnych doświadczeniach emocjonalno-zawodowych, a niekoniecznie głoszenie solidarnościowych haseł. Gdzieniegdzie wrzuca przemyślenia o Bogu, ale najwięcej miejsca jak zawsze poświęca miłości do żony (i miłości w ogóle). Taki jego urok - skądinąd naprawdę sympatyczny. Fani najpewniej będą zachwyceni.
Katalog Justina Biebera liczy ponad 75 miliardów streamów i ponad 70 mln sprzedanych egzemplarzy albumów. Wokalista jest najpopularniejszym artystą na YouTube, gdzie ma ponad 60 mln subskrypcji. Justin pobił światowy rekord Spotify, przekraczając 65 mln słuchaczy miesięcznych.