Natalia Zastępa: Uznałam, że nie żałuję w momencie, w którym zaczęłam często narzekać. Przy pracy nad płytą miałam dużo momentów zwątpienia, zadawałam sobie sporo pytań, czy to w ogóle ma sens, czy nie mogłam pewnych rzeczy zrobić inaczej… Ale doszłam do wniosku, że chociaż rzeczywiście mogłabym wiele rzeczy zrobić inaczej, nie powinnam żałować, bo to wszystko sprawia, że jestem w miejscu, w którym jestem. Czuję się z tym dobrze i jestem spełniona.
Nie lubię tego (śmiech). Co to właściwie znaczy "dojrzała jak na swój wiek"? Że jest jakiś konkretny model człowieka w określonym wieku, który narzuca, czym ta dojrzałość jest? Nie biorę tych komentarzy za bardzo do siebie - jestem po prostu sobą i już.
A mnie się właśnie wydaje, że sporo naszych wokalistek czerpie od światowych ikon soulu. W moim przypadku było tak, że od małego lubiłam śpiewać "duże" piosenki. Myślę, że najwięcej techniki i muzykalności można zaczerpnąć właśnie od tych artystek. Jeżeli chodzi o moje utwory, nie są one aż tak bardzo utrzymane w tej stylistyce, ale uwielbiam taki sposób śpiewania i bardzo często go wykorzystuję. Na płycie chciałam połączyć retro soul z gitarowym graniem, bo uwielbiam np. klasyczne brytyjskie zespoły - moja ulubiona grupa to Pink Floyd. Mam nadzieję, że mi się to udało.
Przez moment martwiłam się, czy nie będzie to od siebie zbytnio odbiegało, bo "Nie żałuję", bardzo często grane w rozgłośniach radiowych, było retro soulowe, a później najczęściej grano "Rudego". Zaczęłam się wtedy martwić, jaki będzie mój słuchacz, kto to poczuje, ale kiedy płyta została już złożona w całość, okazało się, że dobrze to wypada.
Trochę tak mam. To dziwne uczucie - wydajesz płytę i zaraz uderza cię myśl: "to już?". Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia, nie zatrzymam się tutaj. Pamiętam, jak bardzo zależało mi, żeby wystąpić na festiwalu w Opolu - pochodzę z tamtych okolic i to dla mnie niezwykle ważna impreza. Dwa lata temu miałam okazję się tam pojawić pierwszy raz w konkursie Debiutów i utkwiło mi w pamięci, jak sobie zdałam sprawę z tego, że to minęło, że spełniłam to marzenie. Człowiek czasem inaczej sobie wyobraża pewne rzeczy, idealizuje, tymczasem bywa, że sama sytuacja okazuje się taka… po prostu, wcale nie niemożliwa do zrobienia.
O dużych festiwalach, koncertach. No i żeby płyty poleciały na pierwsze miejsca OLiS! (śmiech) Idę w moich marzeniach coraz dalej. Nie jestem osobą, która się wstydzi i zarzeka się, że się jej nie uda, bo może mi się uda, i co wtedy?
Tak, ludzie boją się o tym mówić, wstydzą się, bo zaraz usłyszą: "nie, nie przesadzaj, nie uda ci się". Panuje u nas bardzo krytyczne podejście do rzeczywistości. Oglądałam kiedyś fajny wywiad z Ralphem Kamińskim, który przeprowadzał z nim w CGM Artur Rawicz. Ralph w pewnym momencie powiedział do pana Artura, że też chciałby kiedyś poprowadzić program z wywiadami - i zaraz dostał zaproszenie i został tym współprowadzącym. To tylko taki przykład na to, że warto mówić o swoich marzeniach, bo nigdy nie wiadomo, kto nas usłyszy. Może to będzie osoba, która będzie w stanie nam pomóc?
Jakoś ogarnęłam! (śmiech) Każde z tych wydarzeń miało swoją datę, wszystko rozłożyłam. Potrafię oddzielać szkołę od muzyki i robiłam to, co musiałam. Muzyka jest dla mnie w jakimś sensie ważniejsza, bo to z nią wiążę swoją przyszłość, ale maturą też się spięłam. Stresowałam się zwłaszcza matematyką, ale dałam radę - docisnęłam w ostatnich tygodniach i jest po wszystkim. Czekam na wyniki, ale mniej więcej wiem, czego mogę się spodziewać i jestem zadowolona. Mam to szczęście, że szybko przyswajam wiedzę, więc bardzo mi to pomogło w połączeniu mojej pracy ze szkołą.
Tak jest. Ale nie mogę powiedzieć, że jestem pewna, że będę całe życie śpiewać. Chciałabym, żeby tak było, ale w tym momencie, kiedy jestem młoda, nie mogę się fiksować na myśli: "kurczę, może mi nie wyjść, więc lepiej pójdę na jakieś studia, po których będę mieć pewną pracę". Po żadnych studiach nie ma dziś pewnej pracy, więc nie ma sensu zmuszać się do czegoś na siłę. Jeśli teraz, w wieku 19 lat, wybiorę źle, to nie będzie koniec świata. Jeżeli będę tylko chciała, mogę iść na studia kiedykolwiek. Moim priorytetem jest muzyka i postawiłam na nią już dawno - kiedy szłam do liceum, powiedziałam rodzicom, że zdam maturę, ale nie będę walczyć, żeby z każdego przedmiotu mieć dobre oceny. Teraz kiedy już zdobyłam te podstawy, zależy mi, żeby poświęcić się temu, czego chcę się uczyć, wyedukować się muzycznie.
Nie, w moim domu nigdy nie było takiego podejścia. Z całą moją rodziną mam dość bliski kontakt, jesteśmy mocno związani. Mam dwójkę rodzeństwa i nasi rodzice pozwalają nam robić, co chcemy, chociaż oczywiście się o nas martwią. Wiem, że stresują się np. moimi planami pójścia do szkoły muzycznej na wokalistykę estradową, ale wiedzą, że mam swoją rację w marzeniach o muzyce. Bardzo mnie wspierają - są na każdym występie, festiwalu. Jeszcze niedawno wozili mnie na lekcje śpiewu do Wrocławia, który jest od nas oddalony o ponad 100 km. Kiedy mój brat grał w piłkę, potrafili z nim jeździć dwa razy w tygodniu na treningi, również do Wrocławia. Są bardzo zaangażowani i zawsze poświęcali naszym pasjom dużo uwagi, dając przy tym wiele miłości. Jestem im za to bardzo wdzięczna.
Nie miałabym szans, gdyby nie rodzice, przynajmniej w takim młodym wieku. Nie mogłam być w niczym sama - nawet te pierwsze kontrakty, które podpisałam, to przecież odpowiedzialność rodziców, którzy musieli się przy tym mocno wystresować i natrudzić. To niełatwe decyzje i wcale się im nie dziwię. Sama się kiedyś zastanawiałam, czy pozwoliłabym własnemu dziecku iść do programu w wieku 15 lat - tak jak ja. I wahałam się, to wcale nie jest proste. Moi rodzice to zrobili, bo bardzo tego chciałam, a potem byli przy mnie na każdym kroku i wszystkiego pilnowali.
Pierwszą piosenkę pokazałam chyba właśnie w tym okresie, dwa lata temu. Do tej pory pisałam numery różnej jakości, ale w pewnym momencie powiedziałam sobie: Natalia, musisz mieć na debiutanckiej płycie utwór, który napisałaś sama, siedząc przy pianinie. Oczywiście pracowałam z producentami, którzy poprawiali mnie, dawali rady, z czego zresztą bardzo się cieszę, ale jeszcze bardziej cieszy mnie, że są na tej płycie rzeczy zupełnie moje. To m.in. "Błysk" i "Chłopak" - numery wyciągnięte z szuflady, z których jestem najbardziej dumna. Podczas pierwszego wywiadu w związku z płytą dziennikarka powiedziała mi, że "Chłopak" to jej ulubiona piosenka. To było niesamowite uczucie usłyszeć recenzję mojego własnego numeru od kogoś nieznajomego.
Mój management i wytwórnia Sanah to ta sama instytucja, więc miałyśmy okazję się poznać już jakiś czas temu, ale z Zuzią pracowałam jeszcze zanim wypłynęła. Kiedy się pierwszy raz spotkałyśmy, jej filmiki miały po kilkanaście tysięcy wyświetleń, więc przyznam ci, że mam jakąś satysfakcję, że wiedziałam o jej muzyce wcześniej niż cała Polska!
Pracowałyśmy razem nad kilkoma utworami, m.in. nad muzyką do piosenki "Kłopoty", i to był świetny czas. Podczas naszej pierwszej sesji Zuzia miała premierę piosenki "Idź" w Trójce. Przerwałyśmy na chwilę, żeby posłuchać i byłam w zupełnym szoku - jej głos w rozmowie brzmi zupełnie inaczej, niż kiedy śpiewa. Bardzo szanuję Sanah za dryg do pisania chwytliwych i bardzo wdzięcznych do śpiewania melodii. Niby zaczynamy tak samo - siadamy do pianina, zaczynamy grać, a jednak Sanah ma w sobie ten magiczny element, dzięki któremu melodia od razu do niej przychodzi.
Pani Jola była absolutnym strzałem w dziesiątkę. Reżyserem tego klipu jest Dawid Klepadło i to właśnie jego pomysłem było, żeby zaangażować panią Jolę. Dostałam sporo scenariuszy do teledysku i zazwyczaj w takich sytuacjach wprowadzam sporo zmian, a tutaj wszystko kliknęło. Zdjęcia powstały w szkole jako dość oczywista metafora mojego zakończenia nauki, ale pani Jola na pewno była nieoczywistą postacią w tym wszystkim.
Zanim się poznałyśmy, obejrzałam "Lekcję miłości" i byłam bardzo ciekawa, jaka ona jest na żywo. Przychodzimy na plan, ósma rano - pani Jola już na miejscu i od razu petarda! Przez cały dzień rozmawiała ze wszystkimi, opowiadała świetne anegdoty, które były totalnie ponad granicami międzypokoleniowymi. Jest przezabawna, zdradzę ci nawet, że kokietowała pana ze sklepu i dawała nam porady co do podrywu - sama nie skorzystałam, bo mam chłopaka, ale było ciekawie (śmiech). Cieszę się bardzo, że ją spotkałam. Mogę z ręką na sercu powiedzieć, że w przyszłości też chciałabym taka być - z dystansem i wielką pasją do życia.
Dziwnie tak mówić o sobie - myślę, że moi znajomi mogliby o tym więcej powiedzieć, ale staram się, żeby tak było. Wydaje mi się, że gdyby mogli się tu wypowiedzieć, to usłyszałabyś, że Zasta jest od słuchania. Śmieją się też, że zawsze filozofuję, bo kiedy pojawia się problem, rozkładam go na milion czynników albo podchodzę do niego naokoło i rozmyślam. Przez to nie jestem pewna, czy jestem pomocna, aczkolwiek zawsze staram się pomagać. A czy z sukcesami, to już nie do mnie pytanie (śmiech).
Właśnie na tym mi zależało - żeby ta płyta była o czymś, miała jakieś przesłanie; żeby kawałki przemówiły do kogoś, coś podpowiedziały, podniosły na duchu. O to właśnie po części chodzi w muzyce - żeby zmieniała światopogląd czy chociaż samopoczucie.