W piśmie, które dzisiaj trafiło do biura prezesa Radia Gdańska Adama Chmieleckiego, Syndykat Dziennikarzy Polskich wyraża "zdecydowany sprzeciw" wobec zakończenia współpracy z Marcinem Mindykowskim, dziennikarzem kulturalnym od 2012 roku współpracującym z Radiem Gdańsk, członkiem koła. W piśmie, do którego dotarła Gazeta.pl, można przeczytać:
Nagłe zerwanie umowy bez podania przyczyny uznajemy za niezasadne w obliczu działalności zawodowej naszego kolegi. Fakt zbieżności czasowej podpisania przez redaktora Marcina Mindykowskiego petycji w obronie wolności i niezależności mediów związanej z ustawą potocznie określaną Lex TVN, dyscyplinująca rozmowa z kierownikiem Konradem Mielnikiem na ten temat, a następnie sporządzenie jednozdaniowego pisma o rozwiązaniu 9-letniej współpracy podpisanego przez prezesa Radia Gdańsk Adama Chmieleckiego, nie pozostawiają wątpliwości, co do przyczyny utraty pracy przez naszego kolegę.
Podpisana pod listem Marta Czyż-Taraszkiewicz w imieniu członków koła decyzję o rozwiązaniu współpracy z Mindykowskim nazywa "niezrozumiałą" oraz "krzywdzącą dla dziennikarza". Podkreśla również:
Naszym zdaniem ingeruje też w jego prawa obywatelskie. Takie działania godzą również w wizerunek Radia Gdańsk, które może być postrzegane jako rozgłośnia sprzyjająca jednej opcji politycznej.
Zwracając uwagę na wieloletnią i praktycznie pełnowymiarową współpracę Mindykowskiego z Radiem Gdańsk, Syndykat podkreśla, że odbywała się od 9 lat na podstawie tej samej umowy o współpracy z przeniesieniem praw autorskich, zawartej 1 października 2012 roku. "Nie była odnawiana ani zmieniana, wynagrodzenie co miesiąc było wypłacane na jej podstawie. Wyżej wymieniona działalność oznacza wykonywanie obowiązków w wymiarze, który wyczerpywał cechy świadczenia stosunku pracy. W opinii Syndykatu taki rodzaj aktywności zawodowej powinien być przekształcony w zatrudnienie w rozumieniu Kodeksu Pracy. Kwestia ta była od roku podnoszona w rozmowach z bezpośrednim przełożonym Marcina Mindykowskiego, Konradem Mielnikiem" - czytamy w stanowisku przesłanym prezesowi Radia Gdańsk. Syndykat zauważa:
W oparciu o umowy o dzieło z przeniesieniem praw autorskich działają w Radiu Gdańsk także inni dziennikarze od wielu lat współpracujący z naszą rozgłośnią. Nagłe rozwiązanie umowy z Marcinem Mindykowskim bez podania przyczyny może budzić ich uzasadniony niepokój.
W ostatnich zdaniach pisma Syndykat Dziennikarzy Polskich podkreśla, że oczekuje przywrócenia współpracy z Marcinem Mindykowskim. "Inna decyzja Zarządu Radia Gdańsk mogłaby być postrzegana jako nieuprawniona ingerencja w prawa obywatela do swobodnego prezentowania poglądów, które gwarantuje Konstytucja RP" - czytamy.
W rozmowie z Gazeta.pl Mindykowski opowiadał, że po tym, jak 14 sierpnia jego nazwisko ukazało się pod apelem dziennikarzy ws. "lex TVN", pięć dni później dostał reprymendę od kierownika redakcji kulturalnej. - Rozmowę zakończyła uwaga, że teraz prezes podejmie w mojej sprawie decyzję. To było w czwartek, a w poniedziałek dostałem telefon z sekretariatu radia, że jest pismo do odbioru dla mnie - mówił. Kolejnego dnia odebrał jednozdaniowe pismo, bez podania powodu, rozwiązujące umowę, która obowiązywała od 2012 roku.
Radio Gdańsk w przesłanym 26 sierpnia do Gazeta.pl oświadczeniu twierdzi, że "nie dokonywano ustaleń czy i kto spośród osób zatrudnionych w Radiu Gdańsk S.A. lub osób współpracujących z rozgłośnią podpisał apel w sprawie tzw. ustawy medialnej".
W obronie Mindykowskiego stanęli także dziennikarze Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP. Wyrazili niepokój i apelowali o przywrócenie go do pracy. W proteście można przeczytać m.in. "Wg informacji CMWP SDP red. Marcin Mindykowski został zwolniony z Radia Gdańsk, w którym współpracował od 9 lat na tzw. umowie o dzieło, po tym jak podpisał apel dziennikarzy w obronie telewizji TVN (...) Zbieżność w czasie tych dwóch faktów – podpisanie apelu w obronie TVN i nagłe rozwiązanie umowy o współpracę, budzi najwyższy niepokój ze względu na naruszenie prawa każdego dziennikarza i obywatela do wyrażania swoich poglądów".
Protest dziennikarzy ws "lex TVN", którego inicjatorami byli dziennikarze oko.press i "Gazety Wyborczej" podpisało ponad tysiąc osób.