"Gdy nie wiesz, co myśleć o nowym albumie... #niezłypasztet" - takie hasło pojawiło się w mediach społecznościowych na profilu poświęconemu pasztetowej. Obok znalazło się zdjęcie produktu z podpisem: "Pasztetowa mocy doNda!"
Kanye "Dondę" poświęconą matce zapowiadał od kilkunastu miesięcy ("'Donda’ nadchodzi w ten piątek" - napisał raper na Twitterze w lipcu 2020 roku, potem przesuwał premierę kilkukrotnie). Była to bardzo oczekiwana płyta, która po premierze budzi mieszane uczucia.
"Ponieważ 'Donda' ukazała się 29 sierpnia, pewnie powinnam wspomnieć również o niej, choć to projekt, o którym powiedziano już chyba wszystko. Mnie 'Donda' specjalnie nie przeszkadza. Być może powinna - po kilku odsłuchach stwierdzam jednak, że jest po prostu… zwykła" - pisała w Gazeta.pl Maja Piskadło. "Mnóstwo utworów, które West zdecydował się umieścić na trochę za długiej trackliście, przypomina mi coś, co już słyszałam - czy to płytę '808s & Heartbreak', czy 'Yeezusa', czy 'The Life of Pablo'. Czy to źle? Cóż - ci, którzy spodziewają się po Kanye łamania schematów i odkrywania nowych muzycznych lądów, są tym faktem mocno zawiedzeni. Ja w tej chwili spodziewam się po Kanye wszystkiego i niczego, dlatego 'Dondę' przyjęłam z dobrodziejstwem inwentarza (swoją drogą niewierna ze mnie fanka, bo nie oglądałam żadnego z trzech stadionowych odsłuchów, którymi Kanye kusił i zwiastował premierę, która nie nadchodziła)" - dodawała.
Przez wypuszczeniem "Dondy", dotychczasową dyskografię Kanye Westa zamykała płyta "Jesus is King" z 2019 roku.