James Blake ma jedno marzenie. Chce, żebyśmy wszyscy coś poczuli [PŁYTY TYGODNIA]

Piątek to jak zwykle czas muzycznych premier - 8 października prym wiedzie James Blake, który wydał pierwszą od trzech lat studyjną płytę, "Friends That Break Your Heart". Artysta zapewnia, że nie znalazła się na niej ani jedna słaba piosenka (byłoby zresztą dziwne, gdyby twierdził odwrotnie). Waszej uwadze polecamy również m.in. nowe wydawnictwo BADBADNOTGOOD i debiut synth popowego duetu Magdalena Bay.

W piątki na Gazeta.pl podsuwamy wam płyty, na które warto zwrócić uwagę choćby po to, by wyrobić sobie o nich własną opinię.

Zobacz wideo Popkultura odc. 86

James Blake - "Friends That Break Your Heart"

James Blake twierdzi, że zwyczajnie chce, by dzięki "Friends That Break Your Heart" słuchacze coś poczuli. - Podczas słuchania tego albumu nie powinniście być obojętni - mówi artysta. - Mam nadzieję, że ludzie zastanowią się nad tematami, które poruszam na płycie w kontekście własnego życia. Podoba mi się koncepcja, że muzyka prowokuje rozmowę, prowadzi do wyciągania wniosków i pomaga w dochodzeniu do konkluzji - dodaje. "Friends (...)" to pierwszy od trzech lat pełnowymiarowy album studyjny Blake’a. Jedni nazywają to indie popem, inni - podszytym elektroniką r&b. Tych nietypowych wokalnych rozwiązań i robiących wrażenie dźwiękowych przestrzeni nie da się jednak uchwycić pod jednoznacznym gatunkowym kloszem. 

BADBADNOTGOOD - "Talk Memory"

Najnowszy album BadBadNotGood mocno podkreśla, że muzyka z natury bazuje na dialogu, współpracy i improwizacji. "Talk Memory" w pewnym sensie wychodzi od klasycznego momentu na koncertach, gdy lider zespołu przedstawia każdego muzyka i zaprasza do oklasków. To zderzenie muzycznych indywidualności, które spotykają się gdzieś na styku elektroniki i jazzu, z domieszką inspiracji pochodzących m.in. z hip-hopu, i tworzą spójne muzyczne dzieło. Kanadyjskiej grupie towarzyszą goście reprezentujący różne brzmienia - wymienić można choćby mistrza brazylijskiego folk jazzu Arthura Verocai, producenta i multiinstrumentalistę Terrace’a Martina czy jednego z czołowych przedstawicieli new age’u Laraaji. 

The Alchemist - "This Thing of Ours, Vol. 2"

W jednym z wywiadów Alan Maman stwierdził, że gdyby tylko mógł, odpuściłby sobie spanie, bo w czasie, który spędza w łóżku, mógłby przecież dłubać przy beatach albo przeszukiwać muzyczne zbiory w poszukiwaniu nowych sampli. Nie bez powodu The Alchemista, wiernie hołdującego klasyce, zalicza się do najbardziej cenionych producentów w świecie współczesnego hip-hopu. Jego najnowsza EP-ka, "This Thing of Ours, Vol. 2", to niewiele ponad 10 minut świetnie skrojonych instrumentali, do których dograli się m.in. Vince Staples, Bruiser Brigade oraz Mavi. Takie krótkie, a takie dobre!

Magdalena Bay - "Mercurial World"

Chociaż Mica Tenenbaum i Matthew Lewin zaczęli wspólną muzyczną podróż ponad dekadę temu, na premierę ich debiutanckiego albumu pod szyldem Magdalena Bay fani czekali aż do teraz. "Mercurial World", owoc pandemicznej izolacji, eksperymentuje z popem i filtruje go przede wszystkim przez dźwięki syntezatorów, które towarzyszą filozoficznym rozważaniom duetu. - Spędzamy razem każdą chwilę i "Mercurial World" właściwie opowiada o tym wyjątkowym wydaniu szaleństwa w zamknięciu. Żyjemy razem i razem tworzymy sztukę; ta płyta zanurzy was w naszym kreatywnym wszechświecie - zapowiadają Tenenbaum i Lewin.

Co jeszcze? Warto sprawdzić m.in.:

Więcej o: