W piątki na Gazeta.pl podsuwamy wam płyty, na które warto zwrócić uwagę choćby po to, by wyrobić sobie o nich własną opinię. Poniższe opisy zostały opracowane na podstawie materiałów wydawców.
"Dawn FM" to piąty studyjny krążek The Weeknda, zapowiadany singlem "Take My Breath". Na płycie, będącej następczynią przełomowej "After Hours", pojawili się tacy goście jak Tyler, the Creator i Lil Wayne. Jim Carrey występuje w roli spikera stacji Dawn FM, starającego się nas przestraszyć w ramach podróży na spotkanie z przeznaczeniem. Krótka sonda przeprowadzona wśród znajomych mi słuchaczy Abla Tesfaye tuż po premierze jednoznacznie wskazała na to, że Kanadyjczyk na najnowszym albumie "w końcu wydał na świat swojego wewnętrznego Michaela Jacksona".
Jest prawdopodobieństwo, że wpływ na taki obrót spraw akurat teraz miało bliższe spotkanie The Weeknda z Quincym Jonesem. Jego również usłyszymy na "Dawn FM" - ale nie w roli producenta, tylko narratora jednej z historii opowiadanych między piosenkami. Dla części odbiorców "jacksonowość" "Dawn FM" to zaleta, dla innych — wada związana z ogromnym apetytem po "After Hours". Do tego dołóżmy pewną przewidywalność, wszak The Weeknda mianowano następcą Jacksona już ponad dekadę temu.
Fale retromanii nadpływające od strony "Thrillera" i "Bad" wybrzmiewają poprawnie — ni mniej, ni więcej. Zdecydowanie lepiej wypada np. "Here We Go... Again" z udziałem Tylera, the Creatora, gdzie dostajemy namiastkę The Weeknda z "Trilogy" (przynajmniej pod względem wokalnym). Nawet, jeśli "Dawn FM" daleko do wywoływania takich iskier jak przy "Blinding Lights" czy "In Your Eyes", jest okazja, żeby się niezobowiązująco pobujać. A może i na moment zamyślić się nad tym nieszczęsnym przeznaczeniem. Zwolennicy zachęcają, by posłuchać przynajmniej dwa razy.
Płyta "Toy" powstała po występie Davida Bowiego na festiwalu Glastonbury w roku 2000. Artysta wszedł do studia z zespołem, żeby nagrać nowe interpretacje piosenek, które pierwszy raz zarejestrował w latach 1964-1971. Plan był taki, żeby przygotować płytę "oldskulowo": najpierw sesja nagraniowa z zespołem, potem — selekcja najlepszych ujęć i wydanie "Toy" najszybciej, jak to tylko możliwe. Niestety, w 2001 roku technologia nie była jeszcze w stanie wesprzeć wydania płyty z tygodnia na tydzień, co w dobie serwisów streamingowych stało się powszechną praktyką. Premiera "Toy" finalnie odbyła się ponad 20 lat później - w listopadzie ubiegłego roku. Teraz dostajemy "Toy: Box", gdzie oprócz wersji podstawowej znajdziemy alternatywne miksy oraz wersje "bez prądu, acz odrobinę elektryczne". Dla fanów - pozycja obowiązkowa.
Na wspólnym muzycznym gruncie spotykają się gitarzyści Henry Kaiser i Alex Varty oraz trębacz Wadada Leo Smith. "Wielowymiarowe doświadczenie, jakim jest 'Pacifica Koral Reef', narodziło się w niezwykłej wyobraźni trębacza i kompozytora Smitha, a następnie zamieszkało na pojedynczej kartce papieru. Widniały na niej wijące się linie, jasne bloki wiosennej zieleni i ziemistej ochry, promieniste kałuże błękitu i starożytne hieroglify, (...) czyli system Anhkrasmation" - pisze Varty. "Jego piękno polega na połączeniu, stymulacji wizualnej, notacji muzycznej i filozofii społecznej, która pobudza intuicję, wyobraźnię i współpracę" - dodaje muzyk i dziennikarz. Mówiąc krótko: zapowiada się improwizacja jazzowa we wciągającym i płynącym prosto z serca wydaniu. Przedsmaku tej 55-minutowej kompozycji możecie posłuchać poniżej.
"'Antidawn' redukuje muzykę Buriala do samych oparów" - czytamy w opisie najnowszej EP-ki jednego z najważniejszych artystów brytyjskiej sceny muzyki elektronicznej. "Płyta bada strefę pośrednią między rozproszonym, patchworkowym pisaniem piosenek a niesamowitą, otwartą atmosferą przestrzeni gry. Na powstałej ziemi niczyjej teksty mają wyższość nad piosenką, samotne frazy zabarwiają mgłę, a surowa i fragmentaryczna struktura sprawia, że czas zwalnia. 'Antidawn' wydaje się opowiadać historię zimowego miasta i czegoś, co zachęca do zanurzenia się w mroku nocy. Rezultat jest zarówno uspokajający, jak i niepokojący, wytwarza cichy i niesamowity blask na tle zimna. Czasami, gdy wchodzi w 'złe miejsce', zapiera dech w piersiach. A czas po prostu się zatrzymuje". Intrygujące, prawda?