W piątki na Gazeta.pl podsuwamy wam płyty, na które warto zwrócić uwagę choćby po to, by wyrobić sobie o nich własną opinię. Poniższe opisy zostały opracowane na podstawie materiałów wydawców.
"Fragments" to najbardziej emocjonalna płyta, jaką nagrał Bonobo (aka Simon Green), jeden z kluczowych twórców muzyki elektronicznej i tanecznej. Na nowy album składa się 12 tanecznych groove'ów i poruszających piosenek, które niosą radość i nadzieję. Zrodzony z dźwiękowych eksperymentów "Fragments" zyskał ostateczny kształt w twórczym natchnieniu, w którym pomogła ucieczka Simona na łono natury. Brytyjczyk przyznaje, że nowe siły i inspiracje odnalazł podczas samotnego obcowania z przyrodą Kalifornii i Utah.
Simon miał wreszcie czas, by poeksperymentować z syntezatorami modularnymi, co nadało brzmieniu Bonobo nowego szlifu. Dużo świeżości wnieśli też harfistka Lara Somogyi i skrzypek Miguel Atwood-Ferguson. Utwór "Tides", z udziałem chicagowskiej piosenkarki i poetki Jamili Woods, zadziałał jak katalizator — to wokół niego zaczął się układać album. "Ta płyta niewątpliwie ma związek z parkietem. Przypomniałem sobie, jak bardzo kocham tłumy, ruch i ludzi łączących się ze sobą" - mówi Green. Tej znalezionej ponownie euforii nie brakuje w też introspektywnych i najbardziej melancholijnych utworach z "Fragments". Mówiąc krótko: kawał ciekawej płyty.
Artystka, która od lat przeciera szlaki w łączeniu elektroniki z brzmieniami art-popowymi, r&b i soulowymi, w piątek zaprezentowała mixtape "CAPRISONGS". Na liście gości twigs znaleźli się m.in. Jorja Smith, Daniel Caesar, Shygirl, Rema i Pa Salieu. "Jeśli czujesz się samotny, odizolowany lub pozbawiony wsparcia od najbliższego otoczenia, możesz się zwrócić do moich przyjaciół na tym mikstejpie" - pisze FKA twigs. "Myślę, że to moja odpowiedź na miejsce, w którym ostatnio znalazł się świat; na szum podcastu pełniącego rolę ścieżki dźwiękowej do naszego życia, gdy desperacko staramy się nie być sami".
Twigs podkreśla, że El Guincho, współproducent płyty, "dał jej wiele pewności siebie i wiary w to, że jako artystka może chcieć dla siebie lepiej niż dotychczas". "Zachęcił mnie przy tym, żebym przelała swój ból i lęk na muzykę, która brzmi bardziej inkluzywnie — ośmielę się nawet powiedzieć, że radośnie, czego nigdy wcześniej nie byłam w stanie zrobić" - wyjaśnia wokalistka i kwituje: "CAPRISONGS" to moja podróż powrotna do samej siebie za pośrednictwem niesamowitych współpracowników i przyjaciół".
"The Boy Named If" to 32. album Elvisa Costello, na którym znajdziecie piosenki okraszone jasnymi melodiami, kłującymi solówkami gitarowymi i szybkim, spacerowym rytmem. Costello mówi: "Pełny tytuł tej płyty to 'The Boy Named If (And Other Children's Stories)'. "If" ("Jeśli") to pseudonim dla zmyślonego przyjaciela; twojego sekretnego ja; tego, który wie wszystko, czemu zaprzeczasz; tego, którego obwiniasz za stłuczone naczynia i serca, które łamiesz, nawet jeśli mowa o twoim własnym sercu". Wyprodukowany przez Sebastiana Krysa i Elvisa Costello album jest zbiorem trzynastu winietek. "Przechodzimy od ostatnich dni szalonego dzieciństwa do tego upokarzającego momentu, kiedy każą ci przestać zachowywać się jak dziecko – co dla większości mężczyzn (i może kilku dziewczyn) może nastąpić w dowolnym momencie w ciągu najbliższych pięćdziesięciu lat" - twierdzi Elvis Costello.
Jeden z najbardziej lubianych brytyjskich zespołów powraca z pełną energii płytą "Fix Yourself, Not the World". Łączy ona charakterystyczne refreny i rytmiczną współpracę z funkowo-punkowymi rytmami – na pierwszy plan wysuwa się miłość do LCD Soundsystem i Talking Heads. Historia tego albumu zaczęła się we wspólnym pokoju, ale została napisana głównie podczas lockdownu w różnych miejscach na całym świecie – w Los Angeles, Oslo i Londynie. Dla frontmana Matthew Murphy'ego był to moment na pogłębioną samoocenę i refleksję. - Czuję, że lirycznym tematem albumu jest odpuzczanie sobie i bycie nieco bardziej obecnym. Mam wrażenie, że jestem trochę silniejszy i bardziej pozytywny - mówi wokalista.
Miłość, spontaniczność, nadzieja i hołd dla przyjaźni, wewnętrznego dziecka oraz tych prostych chwil w życiu, które warto docenić, choć uciekają nam przez palce. Wokół tych motywów obracają się The Lumineers na "Brightside", czwartej płycie w dyskografii grupy, która powstała w rozjazdach między Włochami a Stanami Zjednoczonymi. - Na początku drogi, gdy dopiero zaczynasz nagrywać, zakładasz, że najpierw robisz ujęcia próbne i walczysz ze sobą, aż dojdziesz do finalnej wersji. A po co z góry zakładać, że coś, co zaraz zagrasz, będzie do dupy? - zastanawia się Jeremiah Fraites w rozmowie z Gazeta.pl. - Postanowiliśmy się tym razem nie ograniczać, trochę popróbować, sprawdzić się. W studio sam gram na wielu instrumentach; Wes, który śpiewa i gra na gitarze, często ma pomysły na linię perkusji czy pianina, choć to nie jego działka... Jest między nami naprawdę piękna dynamika.
Co poza tym? Warto sprawdzić m.in.: