W połowie lutego odbyły się preselekcje, podczas których wyłoniono Alinę Pash jako reprezentantkę Ukrainy podczas tegorocznej Eurowizji. Wyszło jednak na jaw, że jej menadżer sfałszował dokumenty, które zapewniały, że wokalistka nie przekroczyła granicy ukraińsko-rosyjskiej. Po ujawnieniu tych informacji wokalistka została zdyskwalifikowana, a zespołowi Kalush Orchestra zaproponowano udział w Eurowizji.
Orkiestra Kalusha charakteryzuje się muzyką, która łączy rap z elementami ukraińskiego folku. Formację założył Oleh Psiuk - raper i frontman zespołu. Dołączyli do niego multiinstrumentaliści Tymofij Muzyczuk, Witałij Dużyk oraz DJ MS Kyłymmen. Zespół powstał kilka miesięcy przed konkursem. Ich pierwszy singiel "Shtomber Womber" stał się bardzo popularny w Ukrainie oraz zebrał pozytywne recenzje krytyków muzycznych. Podczas Eurowizji zespół zaprezentuje piosenkę "Stefania".
Kilka dni po oficjalnej zmianie reprezentanta Ukrainy, Rosja rozpoczęła wojnę, w wyniku czego występ zespołu nie był pewny. Teraz już wiadomo, że muzycy dotarli na konkurs i przeszli do finału, który odbędzie się 14 maja. Przed swoim występem muzycy komentowali sytuację polityczną swojego kraju. - Mamy nadzieję, że przyszłoroczna Eurowizja będzie mogła się odbyć w nowej, odbudowanej i zjednoczonej Ukrainie. Jeszcze piękniejszej, niż ta sprzed wojny - mówił wokalista grupy Ołeh Psiuk w rozmowie z dziennikarzem Onetu.
Muzycy przed występem konkursowym ćwiczyli w Kijowie. Zdaniem muzyków ich utwór "Stefania" stał się już nieoficjalnym hymnem ludzi walczących w obronie Ukrainy.
Sam utwór został napisany jeszcze przed wybuchem wojny. - Był dedykowany mojej matce. Po rozpoczęciu konfliktu ludzie widzą w tekście drugie dno. Tytułowa Stefania przestała być tylko moją matką, ale także Ukrainą. Utwór zaczął nieść ze sobą wiele pozytywnych wartości dla wszystkich Ukraińców. Mamy nadzieję, że wielu Europejczyków także zrozumie ten przekaz - mówił Psiuk.
Muzycy są przez bukmacherów wskazani jako faworyci tegorocznego konkursu. Artyści jednak nie ukrywają, że myślami są zupełnie gdzieś indziej. - Nie mogę się tym cieszyć, gdy martwię się o moich bliskich. Wojna rozdzieliła mnie i moją dziewczynę. Ona jest 300 km ode mnie. Nie możemy się spotkać, ponieważ jest bardzo niebezpieczne - przekazał Ołeh Psiuk w rozmowie z Reutersem. Powiedział także, że nikt nie może czuć się obecnie bezpieczny:
Jeśli sądzisz, że to się nie stanie w twoim kraju, nie ma na to gwarancji. Myśleliśmy też, że nie przydarzy się to nam. Dlatego zatrzymajmy to jak najszybciej. Chcemy, aby pokój w końcu zapanował na Ukrainie.
W trakcie wojny wokalista zespołu organizował zbiórki charytatywne na rzecz potrzebujących w Ukrainie, a Kyłymmen wspierał działania kraju w wojsku obrony terytorialnej.