Gdy w październiku 2004 roku Maciej Silski zgłosił się na casting do czwartej edycji "Idola" nie przypuszczał, że nie tylko zwycięży w programie, ale też wystąpi z legendarnym Bogusławem Mecem czy zostanie laureatem 44. Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu. Kariera stosunkowo zapomnianego laureata programu jest pełna również niezwiązanych z muzyką zaskoczeń.
Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Silski wygrał telewizyjne talent show w 2005 roku. Wybierał głównie alternatywny repertuar, m.in. rockowe przeboje Temple of the Dog, The Doors czy Lennego Kravitza, którego coverował dwukrotnie. To właśnie jego utwór "American Woman", który zaprezentował w finale zapewnił mu zwycięstwo. Zyskał ponad 50% głosów publiczności. Nie stronił także od polskich twórców, prezentując kompozycje Czesława Niemena i Mieczysława Fogga. Jego głos porównywano jednak do gwiazd światowego formatu, szczególnie przedstawicieli sceny grunge'owej z lat 90., co najlepiej słychać w jego interpretacji "Hunger Strike". Ten gatunek wykonywał z pierwszym zespołem, Fluid Film, który założył już w liceum.
Dzięki zwycięstwu Silski podpisał wymarzony kontrakt płytowy z Sony BMG Music Entertainment Poland.
Wcześniej, wraz z zespołem nie mogliśmy dogadać się z firmami fonograficznymi. Tłumaczyły, że mają mały budżet, płyty się nie sprzedają, ludzie kopiują z internetu i że w związku z tym skupiają się raczej na znanych, zagranicznych artystach bądź popularnych i lubianych krajowych. Czy „Idol" pomógł mi się wypromować? Miał po prostu otworzyć przede mną inne możliwości.
- opowiadał laureat "Idola". Program wypromował rozpoznawalnych dziś w kraju artystów, m.in. Monikę Brodkę, Krzysztofa Zalewskiego, Szymona Wydrę czy Anię Dąbrowską. Nie wszyscy zajęli pierwsze miejsce jak Silski, a jednak to o nich częściej się słyszy. Nie była to kwestia talentu. Muzyk postanowił pozostać przy własnych upodobaniach muzycznych, zrezygnować ze studiów, poświęcić tworzeniu na własnych zasadach i nie dostosowywać się do mainstreamu. Mimo to współpracował z ważnymi nazwiskami polskiej branży muzycznej, m.in. Borysewiczem, Radulim i Kukizem przy projekcie "W Hołdzie Tadeuszowi Nalepie", a z Markowskim i braćmi Cugowskimi nagrał polską wersję świątecznego przeboju "Do they know it's Christmas". Nie obce były mu też występy zagraniczne.
Mieszkam w Szczecinie. Tam nie możesz nie grać z muzykami jazzowymi i bluesowymi czy muzykami z Anglii, Stanów Zjednoczonych, Holandii czy Francji. Jeździliśmy na koncerty do Berlina, bo to było najbliższe miasto. , Zespoły wydają płyty za granicą, co nie sądzę, że udałoby im się w Polsce. Tak było też w moim przypadku.
- opowiadał Silski w rozmowie z Kubą Wojewódzkim po wygraniu "Idola".
Maciej Silski w wywiadzie dla portalu szczecin.naszemiasto.pl przyznał, że nigdy nie chciał być wokalistą. Dużo lepiej czuł się jako stojący z boku gitarzysta rytmiczny. W czasach szkolnych nie stronił jednak od sceny i udzielał się w szkolnym teatrze, a jego nauczycielką w latach 80. była znana pisarka Monika Szwaja.
Szkoła nosiła imię Gałczyńskiego, wiadomo więc było, że natychmiast założymy teatrzyk i będziemy katować Zieloną Gęś. Trafiła mi się cudna klasa z utalentowanymi aktorsko dzieciakami – w tym niejaki Maciek Silski, obecnie muzyk rockowy, idol małolatek szczecińskich, wówczas uczeń klasy siódmej. Mój kochany Maciuś miał tak niesamowitą vis comica, że kiedy podczas przedstawień wychodził na scenę, sala milkła jak zaczarowana. Niewielu aktorów potrafi zamknąć paszcze trzystu uczniom szkoły podstawowej!
- wspominała pracę z młodym Silskim. Był dla niej na tyle ważnym uczniem, że postanowiła uwiecznić go w powieści "Jestem nudziarą". Stał się pierwowzorem postaci Maćka Milskiego.
Do dzisiaj, kiedy ma doła, przychodzi do mnie pogadać. Chciałabym, żeby mu się w życiu poszczęściło, a wtedy, kiedy go uczyłam, chciałam, żeby Wawrzynek wyrósł na kogoś podobnego.
- pisała Szwaja w autobiograficznej notce na swojej stronie internetowej.
Artysta zniknął jednak ze świata show-biznesu, nie prowadzi też mediów społecznościowych. Jedna z jego najnowszych wypowiedzi publicznych pochodzi z 2020 roku.
Marzy mi się płyta, przy której ludzie będą się bawili. I nie obchodzi mnie, czy ktoś zarzuci mi, że chcę iść w stronę komercji. W śpiewaniu liczą się emocje i... zabawa. Dobra, bardzo dobra zabawa.
- cytował jeden z portali plotkarskich. Silski eksperymentował w przeszłości z muzyką klubową, m.in. w zespole Watergate, który ewoluował do tej postaci z muzyki... bluesowej. Podobne zmiany nie są mu więc obce, choć rocka nigdy nie porzucił. Współpracował choćby z zespołem Azyl P.
<<Reklama>> Ebook "Jestem nudziarą" Moniki Szwai jest dostępny na Publio.pl >>