Tak powstał polski świąteczny hit. "Miałem pisać o świętach bez religijnych akcesoriów"

"Dzień jeden w roku", który Seweryn Krajewski napisał w latach 60. dla Czerwonych Gitar, jest śpiewany przy wigilijnym stole do dziś obok klasycznych kolęd. To bez wątpienia największy polski bożonarodzeniowy przebój. Wokół samego tekstu, który początkowo miał być przeznaczony dla innej osoby, krąży jednak kilka kontrowersyjnych historii.

"Dzień jeden w roku", znany również jako "Jest taki dzień", zadebiutował w wykonaniu Czerwonych Gitar w 1966 roku. Muzykę napisał późniejszy lider zespołu. Bez tekstu Krzysztofa Dzikowskiego byłaby jednak pozbawiona bożonarodzeniowej magii. Jak powstawał przebój?

To ulubiony utwór samego autora

Choć Seweryn Krajewski napisał "Niech żyje bal", "Dozwolone od lat osiemnastu", "Nie zadzieraj nosa" czy "Ciągle pada", kamienie milowe w historii polskiej muzyki rozrywkowej, jeden z utworów jego autorstwa ma dla niego szczególne znaczenie. Były lider Czerwonych Gitar w wywiadzie udzielonym "Wieczorowi Wrocławia" w 2001 roku wyznał, że jest to "Dzień jeden w roku" - świąteczna kompozycja, która w Polsce jest dziś stawiana na równi z klasycznymi kolędami.

Dla mnie jest ideałem ze względu na melodyjność tej muzyki, ze względu na to, że o Bożym Narodzeniu już chyba nie można opowiedzieć prostszymi słowami. No i dochodzi fakt, że „Dzień jeden w roku" nie osłuchał się tak, jak „Anna Maria".

- argumentował Krajewski w 2001 roku. Popularnością przebój przebił jednak nawet "Annę Marię". Od czasu tej wypowiedzi minęło ponad 20 lat, a utwór wciąż jest śpiewany, czy to podczas transmitowanych w okresie świątecznym okolicznościowych koncertów z udziałem gwiazd, podczas szkolnych jasełek czy też w domowym zaciszu.

Świecka kolęda

Choć autorem znanej melodii jest Krajewski, tekst do utworu początkowo "zamówił" współzałożyciel Czerwonych Gitar, powstałych po rozpadzie gdańskich Pięciolinii - Jerzy Kossela. Seweryn dołączył do grupy w 1965 roku, na rok przed powstaniem "Dnia jednego w roku". Początkowo nie mógł jawnie działać w zespole, gdyż wówczas za udzielanie się w zespole big-bitowym groziło skreślenie z listy w szkole muzycznej.

Byłem przekonany, że kompozytorem będzie Jurek, więc mocno się zdziwiłem, kiedy okazało się, że w końcu muzykę napisał Seweryn.

- powiedział Krzysztof Dzikowski, autor słów do bożonarodzeniowej piosenki. Żaden z członków grupy nie odniósł się do sugestii, jakoby Krajewski miał przywłaszczyć sobie tekst przeznaczony dla kolegi z zespołu. Wszystko odbyło się za porozumieniem stron.

Miałem już pomysł na początek zaczynający się od słów „jest taki dzień, bardzo ciepły, choć grudniowy" i właściwie całą zwrotkę. Nie miałem jednak czasu tego dokończyć. Byłem wtedy wszystkim, kierownikiem administracyjnym, organizacyjnym, artystycznym. Poprosiłem o pomoc Krzyśka Dzikowskiego. Dałem mu moją część tekstu, a on dopisał to „niebo-Ziemi, niebu- Ziemia". Miałem też już jakąś gotową melodię, ale nie bardzo byłem z niej zadowolony, a kiedy przeczytałem to, co przyniósł Krzysiek, byłem zadowolony jeszcze mniej. Wtedy wziął się za to Seweryn i to był strzał w dziesiątkę. 

- przyznał Kossela. Dzikowski współpracował z nim już wcześniej - wspólnie napisali utwory „Moja droga wiodła mnie do ciebie" i „Byczek Fernando". Miał wówczas wolną rękę. Tym razem dał jednak tekściarzowi, jako kierownik artystyczny Czerwonych Gitar, konkretne wytyczne.

Napisz – powiedział – świąteczną piosenkę, ale żeby to było bardziej o nastroju, o klimacie, bez tych wszystkich religijnych akcesoriów.

- wspominał Dzikowski w wywiadzie cytowanym przez Cyfrową Bibliotekę Polskiej Piosenki. Tak też się stało. Powstał tekst poświęcony grudniowej atmosferze i relacjom międzyludzkim (a biorąc pod uwagę niektóre fragmenty - można powiedzieć, że również międzygatunkowym), z pominięciem dobrze znanych prawideł znanych już ze śpiewanych od lat religijnych kompozycji. To miała być "świecka kolęda".

 

Debiut w szczytowej formie

"Dzień jeden w roku" zadebiutował w telewizji w tym samym roku, w którym Czerwone Gitary wydały pierwszy znaczący album - "To właśnie my". Później uzyskał status złotej płyty.

Czerwone Gitary, były wówczas najpopularniejszą grupą w Polsce. Pewnym podsumowaniem tej popularności było zaproszenie nas przez Irenę Dziedzic do świątecznego wydania, niezwykle wtedy popularnego, dziś byśmy powiedzieli, talk show, „Tele Echa". Przygotowaliśmy dwie tradycyjne kolędy, jedną pastorałkę, ale ja chciałem wykorzystać tak wielkie audytorium, żeby pokazać coś „swojego". 

- wspomina Jerzy Kossela. Grupa wykonała "Mizerną cichą", "Przybieżeli do Betlejem" i "Mości gospodarzu". Zdaniem muzyka, w kwestii doboru repertuaru nie było żadnych nacisków ze strony produkcji, tym bardziej zależało mu więc na zaprezentowaniu autorskiego materiału, współgrającego z motywem przewodnim. Pierwszy raz "Tele Echa" nie transmitowano na żywo. Telewizja kupiła nowy sprzęt do rejestracji nagrań, muzykom pozostało więc kilka dni, by przygotować się do sesji. Presja była ogromna, ale mimo tego Sewerynowi Krajewskiemu udało się napisać muzykę w jedną noc. Czerwonym Gitarom udało się więc zdążyć z zaprezentowaniem przyszłego przeboju w świątecznym wydaniu programu. Nie zdążyli jednak... nauczyć się tekstu i w czasie nagrań śpiewali z kartki.

Święta nie okazały się życzliwe dla zespołu. Jeszcze przed Bożym Narodzeniem, 20 grudnia 1966. Jerzy Kossela zrzekł się pełnionych w zespole funkcji i w pierwszej połowie 1967 roku odszedł z Czerwonych Gitar. Twórczość grupy jest jednak ciągle żywa. "Dzień jeden w roku" coverowali m.in. Andrzej Piaseczny, Kombi czy VOX. Wciąż wykonuje go także Seweryn Krajewski.

Więcej o: