Hit, w który nikt nie wierzył, powstał przez przypadek. "Ta krowa wszędzie sikała"

4 stycznia 1983 roku Eurythmics wydali płytę "Sweet Dreams (Are Made of This)", która po wypuszczeniu tytułowego singla z tego duetu w błyskawicznym tempie zrobiła globalnie rozpoznawane supergwiazdy. Ale na samym początku niewiele wskazywało na to, jaki odniesie sukces. Muzycy tonęli w długach i mieli wyraźny kłopot z tym, żeby się przebić ze swoją muzyką. Hitowa piosenka też powstała trochę przez przypadek, a producenci nie uważali, że nadaje się na pierwszy singiel promujący album, bo nie ma refrenu.

Eurythmics to Dave Stuart i Annie Lennox. Poznali się jeszcze w latach 70., kiedy oboje należeli do rockowego zespołu The Tourists. Byli także parą, ale ten związek, podobnie jak ich pierwsza wspólna muzyczna grupa, nie przetrwał próby czasu. Kiedy jednak ich prywatne drogi się rozeszły, ciągle wiodła ich ta sama muzyczna ścieżka.

Zobacz wideo Cenzura w MTV zaczęła się od Queen. Jakie teledyski wzbudziły największe kontrowersje?

Trudne początki Eurythmics

Na początku lat 80. zainteresowali się muzyką elektroniczną i kupili sobie kilka syntezatorów. Nad nową muzyką pracowali w małym londyńskim studiu. Lennox nie ukrywa, że na tamtym etapie życia była w dołku. Nie dość, że kilka lat wcześniej jeszcze podczas trasy koncertowej rozpadł się ich poprzedni zespół, to pierwsze próby przebicia się z muzyką Eurythmics były bardzo nieudane. Debiutancki album duetu przeszedł bez większego echa, a branża boleśnie ich doświadczyła, o czym piosenkarka otwarcie opowiadała w licznych wywiadach.

Pierwszy beat i riff wielkiego przeboju powstał, kiedy Dave Stuart bawił się w studiu nowym syntezatorem. W tym czasie Annie Lennox akurat leżała skulona na podłodze i pogrążała się w depresyjnych myślach. Z tego odrętwienia wyrwały ją właśnie dźwięki, które testowo złożył ze sobą Stuart. "Co to do cholery jest?" - zapytała, po czym wstała i zaczęła plumkać na klawiszach coś od siebie. Jak muzycy opowiedzieli po latach w rozmowie z "The Guardian" - właśnie tak powstał uderzający początek piosenki. Lennox też błyskawicznie zaczęła pisać na kartce tekst piosenki.

Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

W tekście dała wyraz wszystkim swoim frustracjom i lękom, które ją wtedy męczyły. Dlatego też w piosence zaśpiewała o tym, że czuje się jak we śnie - niekoniecznie dobrym, bo też wszystko, o co się starali jako zespół, wydawało się niemożliwe do osiągnięcia. "Spójrzcie na to, w jakim jesteśmy stanie, czy może być jeszcze gorzej?" - wyjaśniła "Guardianowi" swój tok myślenia i dodała, że słowa przebojowej, jak się później okazało, piosenki były dokładnym odzwierciedleniem jej stanu: czuła się jednocześnie pozbawiona nadziei i bardzo nihilistycznie nastawiona do życia. Niemniej dosadnie zaprzeczyła, że linijka, w której śpiewa, że niektóre "sny chcą cię wykorzystać, inne chcą zostać wykorzystane przez ciebie" odnosi się do seksu lub praktyk sado-maso. "To tekst o czymś zupełnie innym" - podkreśliła. Stuart wspomina, że w przeciwieństwie do Lennox był wtedy w stanie maniakalnym - przeszedł wcześniej operację po przebiciu płuca, czuł więc, że dostał nową szansę od życia.

Kiedy piosenka i płyta były gotowe, muzycy musieli też przejść jeszcze przez branżową ścieżkę zdrowia. Wytwórnia nie chciała wypuścić tytułowej piosenki jako singla, bo zdaniem producentów brakowało tam ponoć refrenu. Jak pisał sam Stuart w tekście dla "Guardiana", na szczęście pewien radiowy DJ z Clevland nie przestawał puszczać kawałka u siebie na antenie. Kiedy tylko piosenka leciała, w radiu rozdzwaniały się telefony.

Producenci w końcu odpuścili. "Sweet Dreams (Are Made of This)" wydana została jako czwarty i ostatni singiel. Zgodnie z przysłowiem "do trzech razy sztuka, za czwartym nauka", decydenci przekonali się, jak bardzo nie mieli racji. Szybko okazało się, że utwór stał się międzynarodowym przebojem oraz trafił na pierwsze miejsce amerykańskiej Billboard Hot 100, a w rodzinnej Wielkiej Brytanii uplasował się na drugiej pozycji UK Singles Chart. "Rolling Stone" niedługo po tej premierze nazwało piosenkę synthpopowym arcydziełem, a Lennox i Dave'a Stuarta ogłosił supergwiazdami MTV.

 

No właśnie, słuchaczy i widzów zachwycił także teledysk do utworu, który niemal nieustannie pokazywała raczkująca jeszcze telewizja muzyczna MTV. Ten powstał jeszcze w styczniu 1983 roku - zdjęcia skończono krótko przed wydaniem płyty. Duże wrażenie robił odważny i charakterystyczny już wtedy wizerunek Annie Lennox. Piosenkarka, jak pamiętamy, miała wtedy włosy obcięte niemal na jeża i zafarbowane na ognisty rudy kolor. Do tego doszedł wyrazisty makijaż oczu i męski garnitur.

Chciałam być przeciwieństwem kliszy, tego stereotypowego wizerunku piosenkarki. Chciałam być tak silna, jak mężczyzna, równa Dave'owi, być w ten sposób postrzegana. Chodzenie w perukach i ich ściąganie było nawiązaniem do oczekiwania wobec kobiet, żeby były piękne dla mężczyzn, a także metaforą ściągania masek i tego, że nic nie jest prawdziwe

- tłumaczyła potem artystka. Samo BBC było zachwycone - pisano wręcz o "przepełnionym mocą androgynicznym wizerunku", dzięki któremu klip "roztrzaskał szufladki, w których upychano wokalistki pop".

"Ludzie oszaleli na punkcie teledysku, który ciągle leciał na MTV. Chciałem w nim zakpić z branży muzycznej, ale też zrobić coś na kształt artystycznego performance'u - dziwnego i niczym ze snu. Więc zakpiliśmy z sali konferencyjnej wytwórni muzycznej w studio na Wardour Street i wstawiliśmy tam krowę, żeby nawiązywała do rzeczywistości. Tak oto ja i Annie leżeliśmy plackiem na stole, a krowa wszędzie sikała" - opowiedział z kolei Dave Stuart.

Sukces piosenki był tak duży, że wydana na nowo piosenka "Love Is a Stranger" także szybciutko została międzynarodowym hitem. "Sweet Dreams (Are Made of This)" po 20 latach zostało przez "Rolling Stone" wpisane na listę 500 najlepszych piosenek wszech czasów, a w 2003 roku utwór został oficjalnie przyjęty w poczet Grammy Hall of Fame. Do dziś statystyki wyglądają imponująco. W 2010 roku teledysk trafił na oficjalny kanał grupy na YouTube i nabił tam 753 mln wyświetleń. Na Spotify utwór odtworzono już ponad 975 mln razy i niewiele brakuje do miliarda.

"Ta piosenka się nie starzeje", "Może i minęło 40 lat, ale ta piosenka nigdy się nie zestarzała i nigdy się nie zestarzeje. Ponadczasowy tekst, a Annie nieustannie zadziwia. Co za moment w historii muzyki" - piszą w komentarzach słuchacze.

Faktycznie, 1983 rok był wyjątkowo pod tym względem udany. Bo właśnie wtedy na rynek trafiły takie płyty jak "Let's Dance" Davida Bowiego czy "Synchronicity" zespołu The Police - to na tym krążku znajduje się przebój "Every Breath You Take". U2 wydało płytę "War" z "Sunday Bloody Sunday". Na rynek weszła Metallica z debiutancką płytą "Kill ’Em All", Slayer wydał swoje pierwsze "Show No Mercy". Pierwsze płyty wydały też grupy Marillion, Sonic Youth, a także szwedzki zespół Europe, który później dał światu "Final Countdon". W 1983 roku ukazał się pierwszy album Madonny z jej pierwszym globalnym hitem "Holiday".

Bonnie Tyler podbijała listy przebojów z "Total Eclipse of the Heart". Na listy przebojów trafiały kolejne hity z wydanego pod koniec 1982 r. albumu "Thriller" Michaela Jacksona. W Polsce też było nieźle: swój pierwszy album "Nowe sytuacje" wydała Republika (tam mamy takie hity jak "Śmierć w bikini", "Halucynacje" czy tytułowe "Nowe sytuacje"), Bajm wydał debiutancką płytę "Bajm" (ta zawiera tak pamiętne utwory, jak "Józek, nie daruję ci tej nocy", "Co mi panie dasz", czy "Nie ma wody na pustyni"). Na rynku płytowym debiutowali też: Lady Pank, Lombard, Oddział Zamknięty, Rezerwat i Urszula ("Dmuchawce, latawce, wiatr"). Zespół Turbo wydał "Dorosłe dzieci" (które mają żal), a TSA płytę "TSA". Działo się.

Więcej o: