Planował karierę sportową, ale w pewnym momencie przekonał się, że to muzyka jest dla niego ważniejsza. Na scenie debiutował w 1969 roku jako wokalista zespołu Dżamble. Niedługo później zespół zawiesił swoją działalność, ale na początku lat 70. związał się z zespołem Anawa, gdzie zaczął śpiewać zamiast Marka Grechuty. Jednak największą karierę zrobił, gdy zaczął występować solo w 1980 roku. A od 1985 roku występował także jako aktor w krakowskim Teatrze STU.
Więcej ciekawych tekstów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>
Był otwarty na różnorodne brzmienia. W 1983 roku w wywiadzie dla Polskiego Radia mówił o swoim eklektycznym podejściu do muzyki: "Uważam, że trzeba się spróbować wszędzie. Ponieważ jestem piosenkarzem rozrywkowym, to śpiewam po prostu z różnymi kompozytorami piosenek rozrywkowych. Uważam, że jest to manifestowanie mojego zachowania się jako jazzman. Człowiek, który jest jazzmanem, gra ze wszystkimi i nie czuje się związany konwencjami".
Ciekawe, czy gdyby dzisiaj żył, to nadal miałby tak nieszablonowe podejście do muzyki. A zwłaszcza tej współczesnej, w której można usłyszeć jego głos. Wojtek Sokół, czy chłopaki z grupy PRO8L3M w swoich rapowych utworach wykorzystali archiwalne nagrania z udziałem legendarnego wokalisty. To dzięki nim najmłodsze pokolenia Polaków mogły odkryć twórczość Zauchy i zapoznać się lepiej z jego historią. A ta przez wielu jest uznawana za gotowy materiał na scenariusz.
PRO8L3M - Backstage / gościnnie: Andrzej Zaucha
Andrzej Zaucha do 1989 roku był kochającym mężem i ojcem. Wówczas nagle zmarła jego żona Elżbieta, która była dla niego całym światem. Miała tętniaka mózgu i doznała wylewu. Wokalista załamał się i przez wiele miesięcy nie mógł dojść do siebie. Podobno zwierzał się swoim znajomym, że nie widzi już sensu, aby dalej żyć i myślał o tym, żeby sobie coś zrobić. Jedyne, co miało go trzymać przy życiu, to jego 15-letnia córka Agnieszka.
Mówi się o tym, że w najgorszym okresie chciał nawet zakończyć swoją karierę artystyczną, ale wszyscy radzili mu, że powrót na deski teatru sprawi, że poczuje się lepiej. Po jakimś czasie właśnie tak zrobił i otrzymał tytułową rolę w "Panu Twardowskim" w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego. W przedstawieniu grała także Zuzanna Leśniak, która była od niego młodsza o szesnaście lat. To nie był pierwszy raz, kiedy się z nią zetknął, bo w 1988 roku wspólnie grali w operze "Kur zapiał".
Po jakimś czasie oboje się sobie spodobali i zaczęli się spotykać. Na przeszkodzie w całkowitym rozkwicie ich szczęścia stał tylko fakt, że kobieta była mężatką. Jej małżonkiem był francuski reżyser Yves Goulais, który notabene znał się z Zauchą, ponieważ obracali się w krakowskim środowisku artystycznym. W ogóle nie domyślał się, że jego żona może mieć z nim romans.
Piosenkarz ponoć namawiał kobietę na rozwód, ale ona cały czas odwlekała podjęcie ostatecznej decyzji. Postanowiła poinformować swojego męża o obecnej sytuacji w bardzo nietypowy sposób. Zaprosiła Zauchę do swojego mieszkania w tę noc, po której Goulais miał wrócić do domu nad ranem. Plan Zuzanny Leśniak się powiódł i mąż przyłapał parę na gorącym uczynku. Mężczyźni zaczęli się kłócić i doszło do rękoczynów. Pod koniec awantury Francuz miał powiedział do Zauchy, że będzie musiał go zabić. Nikt nie pomyślał, że mówił to na poważnie.
Mężczyzna dwa miesiące później wcielił w życie swój misterny plan. Sprawdził w gazecie, o której godzinie odgrywany jest spektakl "Pan Twardowski" w dniu 10 października 1991 roku i postanowił zaczekać na parkingu na wychodzącego z teatru Andrzeja Zauchę. Po skończonym przedstawieniu piosenkarz wraz z Zuzanną Leśniak opuścił budynek teatru i razem skierowali się do samochodu.
Gdy para chciała już wejść do auta, Yves Goulais zbliżył się do nich, wyjął z reklamówki broń, którą przywiózł z Francji i oddał w stronę piosenkarza cztery celne strzały. Po jednym z nich upadła także jego żona. Morderca myśląc, że kobieta zemdlała, przeładował magazynek i oddał jeszcze pięć strzałów do martwego już Andrzeja Zauchy. Gdy zemsta Francuza się dokonała, na miejsce zdarzenia momentalnie przybył parkingowy, któremu zaczął grozić.
Goulais nie zamierzał się ukrywać i od razu chciał oddać się w ręce policji. Roztrzęsiony mężczyzna z parkingu zostawił go w spokoju i Francuz udał się w stronę posterunku. Po drodze spotkał patrol, do którego podszedł i poinformował o tym, co zrobił, mówiąc w kółko: "Zabiłem człowieka". Mężczyzna został pojmany i dopiero podczas przesłuchania w areszcie dowiedział się, że jego niewierna żona również nie żyje. Ta wiadomość załamała Francuza.
Proces mordercy Andrzeja Zauchy ruszył w kwietniu 1992 roku. Goulais przyznał się do nielegalnego posiadania broni i morderstwa z premedytacją Andrzeja Zauchy, ale wyznał przed sądem, że zabicie jego żony nie było w jego intencji i bardzo tego żałuje. Jednakże nie wnioskował o łagodniejszy wymiar kary, a wręcz przeciwnie. Powiedział, że jest gotowy oddać się każdej zasądzonej mu karze. Skazano go na 15 lat więzienia, gdzie sprawował się bardzo dobrze i często udawało mu się otrzymywać przepustki.
Po zapadnięciu wyroku Francuz sprzedał mieszkanie, które należało do niego i jego zmarłej żony, a całą kwotę przekazał osieroconej córce Zauchy, Agnieszce, która miała wówczas zaledwie 17 lat. Mężczyźnie ostatecznie udało się wyjść warunkowo z zakładu karnego 10 miesięcy przed skończeniem kary, czyli w grudniu 2005 roku. Wtedy też opuścił Kraków i przeniósł się do Warszawy, a także zmienił nazwisko.
Andrzej Zaucha został pochowany we wspólnym grobie z żoną Elżbietą na cmentarzu Batowickim w Krakowie. Zuzanna Leśniak spoczęła w Nowym Sączu, skąd pochodziła.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.