Oczarował ją głosem i szarmackimi manierami. Romuald i Dorota Lipko spędzili razem prawie 50 lat

W ostatnich miesiącach życia Romuald Lipko mógł liczyć na wsparcie ukochanej żony Doroty. Po jego śmierci wdowa wspominała, że choć fizycznie nie ma go obok, to wciąż czuje jego obecność.

Romuald Lipko przeszedł do historii muzyki rozrywkowej jako jeden z najwybitniejszych kompozytorów w Polsce. Twórca takich hitów jak "Jolka, Jolka czy pamiętasz", "Aleja gwiazd" czy "Za ostatni grosz" mówił, że muzyka jest jego ogromną miłością. Współzałożyciel i lider Budki Suflera nieustannie podkreślał, że swoją karierę i spełnienie zawodowe zawdzięcza przede wszystkim żonie Dorocie, na której barkach spoczęło zajmowanie się domem i wychowywanie syna. Muzyk wielokrotnie wspominał o ukochanej, która była wyrozumiała dla jego pasji i akceptowała trwające tygodniami wyjazdy w trasy koncertowe.

Zobacz wideo Romuald Lipko z Budki Suflera: Czuję się fantastycznie

Romuald Lipko był romantykiem. Na każde spotkanie przynosił ukochanej bukiet forsycji

Początki miłości Romualda i Doroty Lipko, to materiał gotowy na film. Kompozytor poznał swoją przyszłą żonę w domu kultury, w którym prowadził zespół Mirabelki. Dorotę urzekł jego czarujący głos, lecz nie od razu dała po sobie poznać, że jest nim zainteresowana. Muzyk długo zabiegał o względy ukochanej, a na każde spotkanie przynosił bukiet forsycji, które były ulubionymi kwiatami kobiety. W jednym z wywiadów lider Budki Suflera wspominał, że jego transportem na randki były lokomotywy spalinowe. Tory prowadzące do stacji przejeżdżały niedaleko domu rodzinnego Doroty. Nie mogąc doczekać się spotkania, Romuald wyskakiwał z pędzącego wagonu. — Z szoferki od tego maszynisty zeskakiwałem na dziedziniec mojej narzeczonej. Zawsze miałem ze sobą bukiet forsycji — mówił w programie "Uwaga" TVN. W końcu obydwoje zrozumieli, że nie mogą bez siebie żyć. Postanowili się pobrać i szybko doszli do wniosku, że są sobie pisani. — Ona cała jest cudowna, cudowny seks, cudowna miłość, wszystko, co jest treścią związku — mówił Lipko o żonie.

Życie u boku muzyka nie było łatwe. Romuald Lipko był gościem w swoim domu

Życie u boku artysty nie było jednak łatwe. Gdy Lipko założył Budkę Suflera, coraz rzadziej bywał w domu. Liczne koncerty sprawiły, że zaczął być gościem ich wspólnego gniazdka. Mimo to Dorota starała się wspierać męża. Nie robiła mu wyrzutów, wiedziała bowiem, że muzyka jest jego prawdziwą pasją, a scena żywiołem. — Moja żona to nie jest typ zołzy, zresztą z taką bym nie wytrzymał, bo ja nie lubię się kłócić. W trudnych kwestiach zawsze dochodziliśmy rozmową do rozwiązania sprawy. Myślę, że Dorota wiedziała, jak bardzo kocham to, co robię — mówił artysta w wywiadzie dla tygodnika "Świat i Ludzie". Lipko żartował nawet, że to dzięki częstym wyjazdom, jego małżeństwo przetrwało tak wiele lat.

Wkrótce na świecie powitali syna Remigiusza. Wtedy również podjęli decyzję, że Dorota przejmie obowiązki związane z wychowywaniem dziecka, a Romuald zadba o finanse. — Taki mieliśmy podział i on się dobrze sprawdził — przekonywał wokalista.

Rodzinną sielankę przerwała najpierw choroba, a później śmierć muzyka. Wdowa po artyście do dziś czuje jego obecność

Choć przez cztery dekady tworzyli szczęśliwe małżeństwo, to wkrótce sielankę przerwała informacja o chorobie muzyka. W lipcu 2019 roku lekarze zdiagnozowali u Romualda Lipko nowotwór dróg żółciowych wątroby. Kompozytor poddał się leczeniu, lecz rak był w zaawansowanym stadium. 6 lutego 2020 roku ceniony artysta zmarł. W chwili śmierci miał 69 lat.

Wdowa po muzyku wspominała, że Lipko, mimo iż był zdeterminowany, by pokonać chorobę, to był przygotowany na każdy scenariusz. — Z jednej strony wierzył, że będzie żył, ale jednocześnie przeczuwał, że może się to nie udać — wyznała w Plejadzie. Dorota Lipko przyznała, że pogodzenie się ze śmiercią męża było dla niej bolesnym i długim etapem. Starała się odnaleźć w nowej rzeczywistości, lecz pamiątki przypominały jej o zmarłym ukochanym. Wyznała, że przez długie miesiące nie była w stanie uprzątnąć rzeczy, które zostały po Romualdzie. Kołdra na łóżku, w którym spał przed wyjazdem do szpitala, pozostała w takiej formie, w jakiej zostawił ją artysta, a garnitur, w którym wystąpił na ostatnim koncercie, wciąż wisiał w przedpokoju. — Najbardziej brakuje mi Romka głosu — skwitowała wdowa po artyście.

Więcej aktualnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Więcej o: