Romuald Lipko przeszedł do historii muzyki rozrywkowej jako jeden z najwybitniejszych kompozytorów w Polsce. Twórca takich hitów jak "Jolka, Jolka czy pamiętasz", "Aleja gwiazd" czy "Za ostatni grosz" mówił, że muzyka jest jego ogromną miłością. Współzałożyciel i lider Budki Suflera nieustannie podkreślał, że swoją karierę i spełnienie zawodowe zawdzięcza przede wszystkim żonie Dorocie, na której barkach spoczęło zajmowanie się domem i wychowywanie syna. Muzyk wielokrotnie wspominał o ukochanej, która była wyrozumiała dla jego pasji i akceptowała trwające tygodniami wyjazdy w trasy koncertowe.
Początki miłości Romualda i Doroty Lipko, to materiał gotowy na film. Kompozytor poznał swoją przyszłą żonę w domu kultury, w którym prowadził zespół Mirabelki. Dorotę urzekł jego czarujący głos, lecz nie od razu dała po sobie poznać, że jest nim zainteresowana. Muzyk długo zabiegał o względy ukochanej, a na każde spotkanie przynosił bukiet forsycji, które były ulubionymi kwiatami kobiety. W jednym z wywiadów lider Budki Suflera wspominał, że jego transportem na randki były lokomotywy spalinowe. Tory prowadzące do stacji przejeżdżały niedaleko domu rodzinnego Doroty. Nie mogąc doczekać się spotkania, Romuald wyskakiwał z pędzącego wagonu. — Z szoferki od tego maszynisty zeskakiwałem na dziedziniec mojej narzeczonej. Zawsze miałem ze sobą bukiet forsycji — mówił w programie "Uwaga" TVN. W końcu obydwoje zrozumieli, że nie mogą bez siebie żyć. Postanowili się pobrać i szybko doszli do wniosku, że są sobie pisani. — Ona cała jest cudowna, cudowny seks, cudowna miłość, wszystko, co jest treścią związku — mówił Lipko o żonie.
Życie u boku artysty nie było jednak łatwe. Gdy Lipko założył Budkę Suflera, coraz rzadziej bywał w domu. Liczne koncerty sprawiły, że zaczął być gościem ich wspólnego gniazdka. Mimo to Dorota starała się wspierać męża. Nie robiła mu wyrzutów, wiedziała bowiem, że muzyka jest jego prawdziwą pasją, a scena żywiołem. — Moja żona to nie jest typ zołzy, zresztą z taką bym nie wytrzymał, bo ja nie lubię się kłócić. W trudnych kwestiach zawsze dochodziliśmy rozmową do rozwiązania sprawy. Myślę, że Dorota wiedziała, jak bardzo kocham to, co robię — mówił artysta w wywiadzie dla tygodnika "Świat i Ludzie". Lipko żartował nawet, że to dzięki częstym wyjazdom, jego małżeństwo przetrwało tak wiele lat.
Wkrótce na świecie powitali syna Remigiusza. Wtedy również podjęli decyzję, że Dorota przejmie obowiązki związane z wychowywaniem dziecka, a Romuald zadba o finanse. — Taki mieliśmy podział i on się dobrze sprawdził — przekonywał wokalista.
Choć przez cztery dekady tworzyli szczęśliwe małżeństwo, to wkrótce sielankę przerwała informacja o chorobie muzyka. W lipcu 2019 roku lekarze zdiagnozowali u Romualda Lipko nowotwór dróg żółciowych wątroby. Kompozytor poddał się leczeniu, lecz rak był w zaawansowanym stadium. 6 lutego 2020 roku ceniony artysta zmarł. W chwili śmierci miał 69 lat.
Wdowa po muzyku wspominała, że Lipko, mimo iż był zdeterminowany, by pokonać chorobę, to był przygotowany na każdy scenariusz. — Z jednej strony wierzył, że będzie żył, ale jednocześnie przeczuwał, że może się to nie udać — wyznała w Plejadzie. Dorota Lipko przyznała, że pogodzenie się ze śmiercią męża było dla niej bolesnym i długim etapem. Starała się odnaleźć w nowej rzeczywistości, lecz pamiątki przypominały jej o zmarłym ukochanym. Wyznała, że przez długie miesiące nie była w stanie uprzątnąć rzeczy, które zostały po Romualdzie. Kołdra na łóżku, w którym spał przed wyjazdem do szpitala, pozostała w takiej formie, w jakiej zostawił ją artysta, a garnitur, w którym wystąpił na ostatnim koncercie, wciąż wisiał w przedpokoju. — Najbardziej brakuje mi Romka głosu — skwitowała wdowa po artyście.
Więcej aktualnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.