Choć jako roczny chłopiec stracił wzrok, to muzyka była jego największą pasją. Od najmłodszych lat szkolił umiejętności gry na instrumentach, by jako dorosły mężczyzna pobić scenę. Płyty Jeffa Healeya sprzedały się w milionowych nakładach, a on sam zrobił międzynarodową karierę.
Gdy Jeff Healey był niemowlakiem, zdiagnozowano u niego złośliwy nowotwór oczu. Siatkówczak był w zaawansowanym stadium, przez co konieczna była amputacja gałek i zastąpienie ich sztucznymi. Miał wtedy zaledwie roczek. Jednak utrata wzroku nie przeszkodziła mu w rozwoju i zdobywaniu nowych umiejętności. Już jako 3-letnie dziecko potrafił znakomicie grać na gitarze, a także świetnie śpiewał. W wieku 9 lat wziął udział w telewizyjnym programie "Cucumber", podbijając serca widzów, a kilka lat później założył swój pierwszy własny zespół Blue Direction. Przed publicznością występował regularnie w lokalnych klubach i barach. W miarę wzrostu popularności, grupa przekształciła się w The Jeff Healey Band, a o współpracę z muzykami zaczęli ubiegać się cenieni w branży artyści.
W 1988 roku na rynku fonograficznym pojawił się debiutancki album zespołu Healeya, "See the Light" i niemal natychmiast stał się wielkim hitem. Krążek trzykrotnie pokrył się platyną w Kanadzie, a pochodzące z niego utwory szybko zaczęły podbijać listy przebojów. Muzycy szybko zaczęli odnosić sukcesy, nie tylko tworząc ścieżkę dźwiękową do filmu "Wykidajło", ale także występując na ekranie u boku Patricka Swayzego.
Druga płyta "Hell to Pay" ukazała się dwa lata później, a największym przebojem okazał się cover utworu Beatlesów "While My Guitar Gently Weeps", który powstał we współpracy z autorem oryginału Georgem Harrisonem. Na początku XXI wieku Healey zmienił gatunek muzyczny. Z rocka i bluesa przeszedł na jazz, a podczas koncertów grał nie tylko na gitarze, ale również na trąbce.
Niestety w 2005 roku stan zdrowia Jeffa Healeya zaczał się pogarszać. Z racji przebytego nowotworu w dzieciństwie, muzyk poddał się szczegółowym badaniom. Niedługo później zdiagnozowano u niego ponownie raka, lecz tym razem był to mięsak, a jego przerzuty były nawet w płucach. Choć muzyk skupił się na leczeniu, to jednocześnie nagrywał album "Mess of Blues", który miał być powrotem do blues-rockowych brzmień.
Niestety kanadyjski muzyk zmarł 2 marca 2008 roku. W chwili śmierci miał zaledwie 41 lat. Płyta, nad którą pracował przed śmiercią, pojawiła się na rynku fonograficznym niespełna dwa miesiące później.
Więcej aktualnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.