Choć kariera Anny Jantar nie należała niestety do długich - w chwili śmierci artystka miała niespełna 29 lat - to zostawiła po sobie trwały ślad. Debiutująca na przełomie lat 60. i 70. piosenkarka zdążyła nagrać za życia blisko 160 utworów we współpracy z czołowymi polskimi muzykami i wylansować niezapomniane przeboje. Do dziś uważana jest za jedną z najważniejszych postaci polskiej kultury i czaruje głosem z nagrań, które po niej zostały. Po jej śmierci ogłoszono trwającą dwa dni żałobę, a w pogrzebie gwiazdy uczestniczyć miało nawet 40 tysięcy osób.
Anna Jantar urodziła się 10 czerwca 1950 roku w Poznaniu jako Anna Szmeterling. Muzyką zajmowała się w zasadzie już od najmłodszych lat. Mawia się, że piękny głos (śpiewała mezzospranem) odziedziczyła po babci, a po dziadku zamiłowanie do gry na fortepianie. Jeszcze, kiedy była dzieckiem, stwierdzono, że ma słuch absolutny - co zgodnie z badaniami jest kwestią odpowiednich genów. Badacze przypuszczają, że słuch absolutny mieli też np. Mozart i Beethoven.
Przyszła gwiazda estrady uczyła się w przedszkolu muzycznym, podstawowej szkole muzycznej, a poza standardowym liceum była także uczennicą średniej szkoły muzycznej w klasie fortepianu i rytmiki. O dziwo, nie została przyjęta do stołecznego PWST. Tutaj sprawa wiązała się ze zbyt szlachetnym pochodzeniem, pierwszeństwo przyjęcia miały osoby z rodzin robotniczych i wiejskich.
Scena to było jej środowisko naturalne. W wieku 14 lat zaczęła śpiewać w bigbitowym zespole Szafiry, występowała w poznańskich klubach studenckich i teatrach. Jeszcze jako nastolatka zdobywała wyróżnienia na rozmaitych (i prestiżowych!) festiwalach piosenki studenckiej i młodzieżowej. W 1969 roku dołączyła do zespołu Waganci, który zakładał Jarosław Kukulski - jej przyszły mąż i autor największych przebojów. Natalia Kukulska "Zwierciadłu" opowiedziała:
Tata miał charakter menedżera, walczył o mamę na festiwalach, w radiu, ale był też dominujący. Wciąż miał pomysł, jak powinna coś zrobić, dla mamy to było uciążliwe.
Jeszcze z Wagantami piosenkarka nagrała przebój "Co ja w tobie widziałam", ale szybko postawiła na solową karierę. W 1972 roku zdała odpowiedni egzamin i zyskała tytuł zawodowej piosenkarki. To właśnie wtedy zaczęła używać pseudonimu scenicznego - Anna Jantar.
Więcej informacji ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Już na 11. Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu udało się jej zaskarbić serca publiczności - zaśpiewała wtedy "Najtrudniejszy pierwszy krok". Utwór stał się jej pierwszym solowym przebojem i szybko zagwarantował miano jednej z najbardziej lubianych i rozpoznawalnych polskich piosenkarek. Debiutancki album artystki "Tyle słońca w całym mieście" ukazał się w 1974 roku (zyskał certyfikat złotej płyty), a tytułowy singiel dostał w Opolu nagrodę publiczności. Na liście największych przebojów Jantar znajdują się także takie utwory jak: "Nic nie może wiecznie trwać", "Staruszek świat", "Za każdy uśmiech", "Baju-baj proszę pana (Jambalaya)", "Radość najpiękniejszych lat", "Mój tylko mój", "Nie wierz mi, nie ufaj mi", "Wielka dama tańczy sama" (podobno płakała, kiedy zaśpiewała go w studiu nagraniowym) czy "Moje jedyne marzenie".
Poza ścisłą współpracą z Jarosławem Kukulskim Anna Jantar nagrywała i koncertowała także m.in. ze Zbigniewem Hołdysem, Stanisławem Soyką oraz zespołami Budka Suflera i Perfect. Właśnie z Perfectem grała koncerty w polonijnych klubach podczas swojej ostatniej w życiu trasy koncertowej. Zbigniew Hołdys w rozmowie ze "Zwierciadłem" wspominał:
Wyróżniała się głosem, urodą i wdziękiem. Wszyscy ją kochali. Kiedy milicjant zatrzymywał samochód, w którym jechała, na jej widok kłaniał się i puszczał dalej. (...) Skomponowałem dla niej utwór, do którego słowa napisał Bogdan Olewicz: 'A może by tak spocząć, odejść w cień'. To była ostatnia piosenka, jaką Ania w życiu nagrała. Znamienne, bo naprawdę chciała zmienić swoje życie i swoją karierę. I naprawdę odeszła, tylko w sposób, którego nikt się nie spodziewał.
Romuald Lipko w poprowadzonym przez Andrzeja Jaroszewskiego na antenie radiowej Jedynki programie wspomnieniowym opowiedział z kolei:
Nagraliśmy tylko trzy utwory. Ten pierwszy zatytułowany "Nic nie może przecież wiecznie trwać" stał się wielkim przebojem. To była pierwsza piosenka, którą napisałem dla kogoś spoza Budki Suflera.
Kiedy wydarzył się ten wypadek, my akurat kończyliśmy pracę nad utworem, do którego nagranie wokalne Ania Jantar zrobiła na trzy dni przed odlotem do Stanów Zjednoczonych. Okazało się, że była to jej ostatnia piosenka. Dziwne to uczucie zgrywać utwór dziewczyny, która już nie żyje. Ale tak było.
Anna Jantar w chwili śmierci miała niespełna 29 lat i właśnie wracała z krótkiej trasy koncertowej w Chicago i New Jersey, którą zagrała m.in. z zespołem Perfect. 14 marca 1980 roku wsiadła na nowojorskim lotnisku do samolotu Ił-62 o nazwie Mikołaj Kopernik. Poza nią na pokładzie było 77 innych pasażerów (w tym bokserzy z amatorskiej reprezentacji USA, amerykański etnomuzykolog Alan Parkhurst Merriam) i 10 członków załogi. Zgodnie z relacjami osób, które miały z nią styczność w ostatnich dniach przed katastrofą, piosenkarka bardzo chciała już wrócić do domu, żeby spotkać się z córką, za którą niezwykle się stęskniła - Natalia Kukulska 3 marca tego roku skończyła 4 lata.
Tym samym samolotem miała tamtego dnia do kraju wracać także inna popularna polska wokalistka, Ada Rusowicz. Postanowiła jednak przełożyć swój wylot. W jedną z rocznic tragedii jej córka - także popularna wokalistka Ania Rusowicz - zwróciła się do Natalii Kukulskiej:
Została, bo chciała jeszcze pobuszować po sklepach, a twoja się spieszyła do Ciebie... Jak filmie >>Oszukać przeznaczenie<< moja mama zginęła w wypadku samochodowych w 1991 w sylwestra, śpiesząc się do mnie. Zostaje pamięć, zostają piosenki.
Autor biografii Anny Jantar i przyjaciel rodziny, ksiądz Andrzej Witko, w rozmowie ze "Zwierciadłem" opowiedział także:
Lekarz medycyny sądowej, obecny przy badaniu skutków katastrofy lotniczej, przekazał później mamie Ani mały różaniec, który trzymała w zaciśniętej dłoni. W ciągu tych ostatnich sekund z pewnością miała świadomość, co ją czeka, i musiała wierzyć, że wkracza w nowy obszar życia.
Poza różańcem z wraku samolotu udało się wydobyć także list, który do Anny Jantar napisał jej mąż, Jarosław Kukulski. "Kocham Cię całym sercem i możesz liczyć na mnie w każdej sytuacji, a czy Ty odczytasz moją spowiedź jako słabość, czy też jako miłość, której trzeba pomóc, to zależy tylko od Ciebie. Szczęście nasze, Anusiu, zależy tylko od nas samych. By jednak to było możliwe, musimy tego chcieć obydwoje. Całuję Cię mocno, Twój Jarek. PS. List taki do Ciebie jest jedynym i ostatnim. Gdybym musiał go pisać po raz wtóry, będziesz musiała chyba dokończyć go sama" – pisał do żony.
Być może naprawdę chodziło o to, że Anna Jantar chciała pójść nową muzyczną ścieżką i próbowała wywalczyć sobie więcej autonomii w relacji z mężem-menedżerem. Natalia Kukulska stanowczo ucina wszelkie plotki o tym, że związek jej rodziców przechodził kryzys - podkreśla, że kochali się do samego końca, a cała reszta to spekulacje prasy.
Lecący z lotniska JFK w Nowym Jorku Ił-62 rozbił się przy podejściu do lądowania na Okęciu około godziny 11.15. - Byli na wysokości 250 metrów, do pasa mieli niecałą minutę lotu. Dodanie gazu, aby przejść na drugie okrążenie, spowodowało, że silnik się rozleciał i ściął sterowanie - opowiedział w rozmowie z "Dzień dobry TVN" były pilot Marian Nowotnik.
"Silnik numer dwa nie wytrzymał. Praktycznie eksplodował, siejąc odłamkami naokoło. Zniszczeniu uległ sąsiedni silnik numer jeden, znajdujące się w ogonie systemy sterowania oraz zasilanie czarnej skrzynki. Uszkodzony został też znajdujący się po drugiej stronie kadłuba silnik numer trzy. W ułamku sekundy załoga została z jednym sprawnym silnikiem, lecąc powoli na wysokości 250 metrów. Nie było szans na ratunek" - analizuje dla Gazeta.pl przebieg wydarzeń Maciej Kucharczyk.
"Pamiętam to, jak przez mgłę, miałam wtedy cztery lata. Widziałam, że jest jakieś zamieszanie, panika, że coś złego się dzieje. Nie rozumiałam jednak, co się stało" - opisała po latach swoje wspomnienia z tamtego dnia Natalia Kukulska w radiowej audycji poprowadzonej przez Marię Szabłowską.
Po katastrofie lotniczej na Okęciu ogłoszono trwającą dwa dni żałobę narodową. Pogrzeb Anny Jantar zaplanowano na 25 marca - zdecydowano, że spocznie na Cmentarzu Wawrzyszewskim. Jak czytamy w relacjach z wydarzenia, pożegnać piosenkarkę, przybyło około 40 tysięcy osób. Tłum był tak gęsty, że zablokowano sąsiednie ulice, stanął też ponoć ruch tramwajowy. Ludzie wchodzili na drzewa i słupy, by cokolwiek zobaczyć. Od bramy ponad głowami zebranych przekazywano wieńce na grób artystki. Podczas ceremonii przemawiał Daniel Olbrychski. "Nie mówię 'żegnaj', mówię 'do zobaczenia'" - krzyknął.