Jak podaje serwis NME, o śmierci znanego artysty poinformował publicysta "Los Angeles Times" Bob Merlis. W oświadczeniu czytamy, że Gordon zmarł z przyczyn naturalnych w poniedziałek 13 marca w California Medical Facility. To specjalna placówka medyczna pełniąca funkcję więzienia. Perkusista trafił do niej po zamordowaniu matki w 1983 roku, kiedy zdiagnozowano u niego schizofrenię. Z chorobą zmagał się do końca życia.
Jim Gordon w latach 60. i 70. był jednym z najbardziej rozchwytywanych perkusistów w branży. Grał z Georgem Harrisonem , The Beach Boys, Johnem Lennonem, Nancy Sinatrą, Cher czy Alicem Cooperem. Nagrywał wielkie hity, jednak największe uznanie przyniósł mu utwór "Layla" z 1970 roku wykonywany przez Erica Claptona i grupę Derek and the Dominos. Artysta był współautorem jednej z najpopularniejszych kompozycji rockowych wszech czasów.
U szczytu kariery Gordon zaczął bywać nieobliczalny i agresywny. Artysta nie stronił od alkoholu i narkotyków, co w połączeniu z problemami psychicznymi nasilało ich objawy. Podczas trasy z Joe Cockerem uderzył swoją ówczesną dziewczynę Ritę Coolidge. Kobieta wyznała, że atak był tak silny, że uderzyła z impetem o ścianę na drugim końcu korytarza.
Napady agresji Gordona skończyły się tragedią. W czerwcu 1983 roku zamordował swoją matkę, twierdząc, że namówiły go do tego "głosy w głowie". Muzyk uderzył kobietę tłuczkiem, a potem zadźgał. Miała 72 lata.
Dopiero po morderstwie u perkusisty zdiagnozowano schizofrenię. W 1984 roku został skazany na 16 lat więzienia.