W marcu ubiegłego roku Lily Collins, córka Phila Collinsa, opublikowała na Instagramie wzruszający wpis z koncertu ojca. "Dzisiejszy wieczór oznacza koniec pewnej epoki. Bycie świadkiem tego ostatniego koncertu było naprawdę życiowym wspomnieniem i wydarzeniem, które zachowam w moim sercu na zawsze" - napisała aktorka. Teraz koledzy z Genesis przyznali, że ze względu na stan zdrowia perkusisty i wokalisty, na pewno nie zagrają już razem. Grający na klawiszach Tony Banks przyznał:
Nic już nam nie zostało. Studnia wyschła. Nie możemy już koncertować z powodu stanu Phila, więc to koniec.
Phil Collins zmaga się z poważnymi problemami zdrowotnymi od 2007 roku, kiedy doznał urazu kręgosłupa przez uszkodzenie kręgów w górnej części szyi. Wtedy czasowo musiał wycofać się ze sceny, ale udało mu się wrócić i do studia nagraniowego, i do koncertowania. Teraz jednak nie ma już na to szans. Na poprzednie dolegliwości naturalnie nałożył się wiek - Collins ma 72 lata - a także skutki wieloletniego uzależnienia muzyka od alkoholu. - Teraz ma się dobrze w domu, cieszy się życiem. Pracował bardzo ciężko przez te wszystkie lata. Myślę, że cieszy się czasem spędzonym w domu - powiedział w rozmowie z dziennikarzem BBC One basista Genesis Mike Rutherford. Dodał, że Phil Collins jest bardziej unieruchomiony niż dawniej. Od pewnego czasu artysta musi korzystać z wózka, by się poruszać, wcześniej już sięgnął po laskę.
Już w 2021 roku Collins, występując, musiał zrezygnować z grania na perkusji, przy której siedział jeszcze w latach 70., gdy wokalistą Genesis był Peter Gabriel. W ostatniej, jak się okazało, trasie, ojca przy "garach" zastąpił Nic Collins. - Jest to w pewnym sensie trochę wyzwanie, co jest bardzo denerwujące, ponieważ chciałbym grać tam z moim synem. Jednak z trudem trzymam pałeczki perkusyjne w dłoni, więc byłaby to dla mnie fizyczna bariera nie do przeskoczenia - mówił wtedy Phil Collins.