"Mieliśmy jeden chleb i dwie bułki". Bracia z zespołu Pectus nie ukrywają, że "w domu była bieda"

Pectus to od blisko 20 lat jeden z najpopularniejszych polskich zespołów. Tworzy go czterech braci Szczepanik, którzy uchodzą za najbardziej zgrane rodzeństwo w rodzimym show-biznesie. Choć ich droga do kariery była długa i wyboista, to zawsze mogli liczyć na wsparcie rodziców, Bogumiły i Tadeusza.

Zespół Pectus zadebiutował na rynku muzycznym w 2005 roku i niemal od razu zyskał popularność wśród słuchaczy, podbijając listy przebojów. W jego skład dzisiaj wchodzi czterech braci Szczepanik: Tomasz, Marek, Mateusz oraz Maciej. Choć dziś wiodą spokojne i dostatnie życie, to w przeszłości zaznali również biedy. Trudna sytuacja materialna rodziny, przełożyła się jednak na silną i trwałą więź, którą pielęgnują do dzisiaj. Jak wyglądała ich droga do kariery? 

Zobacz wideo Zespół Perfect zaczął się od Breakoutu i Alibabek. A potem wkroczył Hołdys [Popkultura odc. 40]

Bracia Szczepanik nie mieli łatwego życia. Ich rodzice ledwo wiązali koniec z końcem

Najstarszym z braci Szczepanik jest Tomasz, który przyszedł na świat w 1981 roku. Pięć lat później rodzina powiększyła się o dwie pociechy, bliźniaków Marka oraz Mateusza, a dwa lata później urodził się także Maciej. Przyszli muzycy spędzili dzieciństwo w niewielkim domu zlokalizowanym pod Tarnowem. Nigdy nie ukrywali, że pochodzą z ubogiej rodziny. — Mama była przez ponad 10 lat cukiernikiem i pracowała w nocy. Mieliśmy jeden chleb, dwie bułki i kilka pączków, taki był przydział na pracownika — opowiadał lider zespołu Pectus w jednym z wywiadów. Z kolei ich ojciec pracował jako murarz. Gdy byli dziećmi, postanowił w celach zarobkowych wyjechać za granicę. W domu bywał rzadko, lecz dbał o relację z synami i poświęcał im możliwie jak najwięcej czasu. — Ojciec nauczył mnie, że nie ma odpuszczania — dodawał wokalista.

 

Choć Bogumiła i Tadeusz Szczepanikowie ciężko pracowali, by zapewnić dzieciom godne i dostatnie życie, to rodzina przez długi czas ledwo wiązała koniec z końcem. W domu często brakowało pieniędzy, nie było bieżącej wody, łazienki ani toalety. Nie było ich stać również na nowe ubrania, przez co bracia często wymieniali się między sobą tym, co już posiadali. — W domu była bieda i spartańskie warunki. Nie było w domu kranu z wodą, wychodek mieliśmy 50 metrów od domu i kąpanie w miednicy — opowiadał Tomasz Szczepanik.

Bracia Pectus są ze sobą bardzo zżyci. Zawdzięczają to rodzicom 

Dla wielu może być również zaskoczeniem fakt, że cała czwórka dzieliła jeden, niewielki pokój. Wszyscy muzycy zgodnie przyznają, że w pewnych momentach było to dla nich nie do zniesienia, zwłaszcza gdy któryś chciał trochę prywatności i spokoju, lecz dzięki temu zbudowali silną więź, którą pielęgnują do dzisiaj. — Pokój, w którym się wychowaliśmy, był tak ciasny i tak mały i byliśmy tak blisko, że ta bliskość nam została do dziś — stwierdził lider grupy.

 

Choć los ich nie oszczędzał, to są wdzięczni za doświadczenia sprzed lat. Trudna sytuacja rodzinna sprawiła, że nauczyli się doceniać życie i wytrwale dążyć do celu. Rodzice zawsze wspierali ich w realizacji marzeń. Wierzyli, że dzięki wytrwałej pracy osiągną sukces i dziś są ich największymi fanami. — Siła braci, którą wynieśliśmy z rodzinnego domu, to najważniejsza wartość, którą możemy się dzielić na naszych koncertach i w ogóle w życiu. Te wartości, o których zawsze na koncertach mówimy: szacunek, miłość przekazali nam rodzice, dziadkowie. Od tego się wszystko zaczęło — stwierdził Tomasz Szczepanik.

Więcej o: